czwartek, 21 marca 2013

Separation twenty-five

To czego dowiedziałam się parę dni temu doprowadziło mnie do łez! Kapitan drużyny, wspaniały zawodnik, ojciec drużyny, zakończył właśnie karierę. A dlaczego?! Bo w naszym Unibaxie z pieniążkami dzieją się masakryczne rzeczy! sama w to nie wierzę i szczerze? Wstyd mi za to, że działacze tak postępują. Jak widać PIENIĄDZE, PIENIĄDZE, PIENIĄDZE. Dlaczego one maja tak wielką wartość?! Ręce opadają jak się to wszystko słyszy i czyta. Ryan Sullivan, jak dla mnie legenda! Jak dla mnie cudowny zawodnik. Miał gorsze chwilę, ale kto ich nie ma?! Pokazał, że tak na prawdę nie stanie mu na przeszkodzie żaden ból, dosłownie żaden! Z przykrością stwierdzam, że nasz Apator podupada, a wszystko zaczęło się od Golloba w Toruniu. Nawet nie chce mi się już o tym wszystkim myśleć, tym bardziej wypisywać wam to co myślę bo każdy ma swoje zdanie... Szkoda, że śnieg za oknem, to dobija jeszcze bardziej. Kochani, miłego czytania!:)
______________________________________________________________________
.

-Gratuluję!-wykrzyknęłam do całej siódemki Apatora. Wszyscy, oczywiście z wyjątkiem Darcyego, uśmiechnęli się i pięknie podziękowali.
-Cześć młoda.-rzucił Holder. Podszedł i wyściskał mnie mocno.
-Zasłużyłam?
-Przestań.
-Ja przecież tylko kulturalnie zapytałam czy zasłużyłam.-obok mnie przechodził akurat Ward, który nawet na mnie nie spojrzał. Coraz bardziej robiłam się na niego wściekła, ale co zrobić. Dwa trudne charaktery-nie da się tego połączyć w jedną całość, czyż się mylę?!
Chris poszedł się przebrać a ja w tym czasie powędrowałam do Loktaeva.
-Mówiłam.-powiedziałam cicho do Alexandra.
-Skończ. Błagam skończ.-obydwoje wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.-Zobaczysz, że u nas w Zielonej to my wygramy.
-Owszem, przewiduje, że mecz sobie wygracie, ale jednak brązowy medalik powędruje do nas.-za to Loktaev zaczął wbijać mi palce w żebra. Po krótkim przedstawieniu w parku maszyn ruszył by się spakować. Jakoś nie miałam okazji minąć się z Chrisem ani Darcym, więc nawet ich nie szukałam. Postanowiłam, że nie będę się żadnemu z nich narzucać. Mają własne tempo życia, którego ja im nie zwolnię ani nie popędzę. Postanowiłam powędrować sobie jeszcze do Alexy, która była przed boksem Darcyego. W moim trybie życia odkąd pracowałam w Domu Dziecka nie miałam czasu na żadne imprezy. Moje życie stało się ciche, spokojne i ułożone. Co drugi dzień byłam na cmentarzu u Davida, następnie jeździłam do mamy na obiady. W końcu znalazłam też czas dla najukochańszej i najważniejszej osoby w moim życiu.
-Cześć.-rzuciłam entuzjastycznie do koleżanki stojącej obok swojego chłopaka.
-Witaj młoda!-odpowiedziała i przywitałyśmy się.
-Tak, starych i ciężko pracujących najlepiej ominąć.-zaśmiał się Bigg.
-Witaj najlepszy mechaniku pod słońcem.-zaśmialiśmy się we trójkę.
-Jak tam u Ciebie leci mała?-zapytał Bigg.
-Powoli, do przodu nie zwalniam tempa, nawet je narzucam! A jak u was? Jak u Vicki?
-Mała siedzi właśnie u dziadków, dzisiaj średnia pogoda na wyjścia dla niej. Złapała przeziębienie a nie chce żeby była jeszcze bardziej chora. U nas jak zwykle, praca-dom i tak w kółko. Greg co chwilę podróżuje, ja postanowiłam zwolnić i tak jakoś.
-Pozdrów i ucałuj małą! Strasznie się za nią stęskniłam!
-Nawet nie wiesz jak ona za Tobą. Zresztą nie tylko ona, wszyscy tęsknimy. Troy o Ciebie pytał, Tai również.
-Odkąd pracuję z dzieciakami nie mam za wiele czasu na swoje życie, od rana do wieczora siedzę z nimi a w nocy papierkowa robota.
-Kiedy do nas wpadniesz?-zapytała posmutniała Alex.
-Hej, nie smucimy mordeczek!-zaśmiałyśmy sie obydwie i szybko dodałam.-Na jakieś ploteczki wpadnę na pewno, ale to Ciebie muszę dopaść z tym napiętym grafikiem!
-Już przestań, przestań!-odeszłyśmy kawałek dalej bo Darcy kręcił coś pod nosem.-A jak z tym uparciuchem?
-Nie wiem, nie odzywa się, ja tym bardziej nie mam zamiaru.
-A z Nickiem?
-Ostatni raz rozmawiałam z nim dwa czy trzy dni temu. Nie mam za wiele czasu, tym bardziej od kiedy jestem pokłócona z Darcym a Chris nie ma czasu. Wpadłam w pracoholizm.
-Wyrwę Cie z tego!-znowu zaczęłyśmy się śmiać. Była mi potrzebna rozmowa z Alexą. Pogawędziłyśmy jeszcze chwilę i ruszyłam z powrotem do Loktaeva.
-Co powiesz na jakieś after? Dudek jest z nami i dojedzie jeszcze Łukasz z dziewczyną.
-Zawsze chętna! Ale Łukasz?-zapytałam zdziwiona. Nie wiedziałam o kim Loktaev mówił.
-Sówkins.
-Rozumiem. Musiałabym tylko podjechać do domu. Dojadę do was, nie powinno mi to zająć długo czasu.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia.-pocałował mnie w policzek. Od razu ruszyłam do Chrisa by porozmawiać z nim jeszcze chwilę, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Poszłam do Ryan'a porozmawiać chwilę i nagle w objęcia wpadł mi Chris.
-Szukałam Ciebie wszędzie!-rzuciłam do Holdera.
-Tak pięknej kobiecie nie można pozwolić szukać sie po całym parku maszyn!
-Daj spokój, Ryan!-Ryan to wspaniały człowiek, z którym niedawno zaczęłam rozmawiać. Pomimo tego, że przyjaźniłam się z Turbosami to nie uwzględniałam jakichkolwiek kontaktów z wszystkimi zawodnikami z klubu.
-Co jest młoda?
-W sumie nic, bez zmian sam wiesz jak jest.
-Może wpadniesz do nas do Anglii?
-Już jadę się spakować do domu, rzucam wszystko.
-Proszę Cie, ja mówię poważnie.
-A ja nie. Nie mogę zostawić dzieciaków i całą prace. Na prawdę mam mnóstwo roboty, wiele spotkań z rodzicami zastępczymi dla małych aniołków.
-Aniołków? To nie były aniołki! Ale dzieci są kochane. Rit, ja mówię serio. Wpadnij, odstresujesz się trochę a założe się, że jak zobaczysz mojego małego synusia to od razu wszystkie złe rzeczy wyjdą Ci z głowy.
-Pomyślę nad tym.
-Obiecujesz? Lecimy gdzieś sobie razem dziś?
-Postaram się. Wiesz, jestem już umówiona.-odpowiedziałam nie chętnie. Bardzo chciałam spędzić ten czas z Chrisem, ale nie mogłam odstawić chłopaków. Przecież to on z Darcym nie mają dla mnie czasu.
-Rozumiem.-odpowiedział cicho i posmutniał, ale nie chciał bym to widziała.
-Nie wracasz dziś do Anglii?
-Rano wylecę.
-Muszę już spadać, masz Warda. Odzywaj się Indywidualny Mistrzu Świata!-podeszłam i pocałowałam przyjaciela w policzek.
-Poczekaj.
-Co jest?-zdziwiłam się. Holder podszedł do mnie i mocno mnie przytulił co trochę mnie zdziwiło.
-Proszę, obiecaj, że pomimo wszystko wkrótce pogodzicie się z Darcym. Ja za to obiecam Ci, że znajdę dla Ciebie więcej czasu jakkolwiek miałoby to wyglądać.-nie odpowiedziałam nic na to przyjacielowi. Po prostu przytuliłam się do niego i poszłam.
Do domu weszłam, wzięłam szybki prysznic, po czym poszłam się przebrać i zjeść coś na szybko. Zajęło mi to trzydzieści minut, więc wyrobiłam się w całkiem niezłym czasie.
Alexander mieszkał pod Bydgoszczą, tam był jego rodzinny dom w Polsce. Działo się tam wszystko! Ale przyznaję, że mieszka na zadupiu! Poznałam Łukasza Sówke i jego dziewczynę. Spoko gość, jego dziewczyna nie za bardzo przypadła mi to gustu by rozmawiać, więc też jej unikałam. Wieczór przebiegł w bardzo miłej atmosferze. Wypiliśmy po drinku. Zostałam na noc a uwierzcie, że było warto! Dowiedziałam się wielu nowych rzeczy, dowiedziałam się jak to jest przeżyć konkretną, fatalną kontuzję. Z chłopakami nie kończyły mi się tematy, podobnie jak z TurboTwinsami, których strasznie mi tam brakowało! Nie mogłam przestać myśleć o tej całej awanturze z Nickiem i Darcym. Nick długo się nie odzywał, więc postanowiłam do niego wysłać esemesa "Cześć, jak leci? Rozmawiałeś z Darcym?" odpisał mi po chwili co mnie ucieszyło "Cześć piękna! Jest dobrze, nie nie miałem jeszcze okazji z nim porozmawiać, ale będę musiał się do tego przymierzyć jako młodszy i głupszy. A Ty jak się trzymasz?". Wydawało mi się, że Morris wydoroślał, przynajmniej odrobinkę! Tak też było. "Nie trzymam, kompletnie. Na pewno nie głupszy, to wydarzyło się między innymi przeze mnie co strasznie mnie boli, ale to nie rozmowa na esemesy." szybko skończyliśmy pisać, nie miałam ochoty już więcej rozpamiętywać tego co się działo. Rano wstałam i od razu od Loktaeva ruszyłam do pracy. Miałam lekkie spóźnienie co źle wpłynęło na humor mojej szefowej, ale jakoś z tego wybrnęłam. Po pracy pojechałam do mamy na obiad i tam zostałam na noc. Jej narzeczony wyjechał w delegację, więc miałyśmy trochę czasu dla siebie. Następnego dnia źle się czułam, więc postanowiłam wziąć sobie tydzień urlopu i wyjechać do Anglii. Bilety zabukowałam rano, mama odwiozła mnie na lotnisko, więc było dobrze. Nikt nie wiedział o tym, że zamierzam wpaść do Anglii. Z mojej strony miała być to niespodzianka dla Chrisa, Sealy i Maxa. Pożegnałam się z mamą i musiałam już ruszać na odprawę. Lot minął mi spokojnie, całą drogę czytałam książkę Cobena pt."Mistyfikacja" słuchając przy tym dobrej muzyki. Nie zwracałam uwagi na obrzydliwego faceta, który siedział obok mnie i rzucał się na fotelu co pięć minut. W Anglii wylądowałam o siedemnastej. Od razu popędziłam na taksówkę. Z lotniska do Holderów jechałam około czterdziestu minut co nie było przyjemną drogą. Wysiadając z taksówki zastanawiałam się jaką minę zrobią. Stanęłam przed drzwiami i zastanawiałam się czy zadzwonić telefonem i wyczuć jakie mają humory czy po prostu zapukać do drzwi?! Wybrałam jednak tą drugą opcje.
-Już chwileczkę.-usłyszałam Sealy.-otworzyła drzwi.
-Niespodzianka.-wszyscy mogliby żałować, że nie widzieli miny Sealy. Zamurowało młodą mamę, ale nic dziwnego. Zobaczyć dziewczynę, która broniła się rękoma i nogami od urlopu i od wyjazdu właśnie stoi przed domem.
-Boże! Witaj Rita! Kochana! Dlaczego nie zadzwoniłaś, że przylatujesz?-wyściskała młodszą dziewczynę ze szczęścia.
-Chciałam wam zrobić niespodziankę.
-I Ci się udała, ale niestety Chrisa nie ma w domu. Pojechał do Darcyego bo popsuło mu się coś i coś muszą naprawić.
-Nie szkodzi! Ważne, że chociaż was tutaj złapałam.-obydwie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.-Sealy zaproponowała mi coś do picia, wstawiła wodę na herbatę i pokazała mi mój pokój.
-Czuj się jak u siebie w domu, niczego się nie krępuj moja droga.
-Dziękuje Ci bardzo. Miałabym jeszcze jedną ogromną prośbę!
-Śmiało! Wal.
-Mogę skorzystać z prysznica? Lot i wycieczka z lotniska do was nie była zbyt miła.
-Jeszcze się pytasz?! Ty leć pod prysznic a ja zrobię jakąś pyszną kolację.
-Pomogę Ci!
-Daj spokój.-odparła szybko i w mgnieniu oka zniknęła z mojego pola widzenia. Sealy to wspaniała dziewczyna, mimo tego, że Chris tak rzadko bywa w domu ona dalej jest silna i się nie poddaje. Ciesze się, że mój przyjaciel trafił właśnie na taką kobiete!

niedziela, 17 marca 2013

Separation twenty-four

Witajcie! Wiem, że mnie nienawidzicie za tak dużą przerwe, ale kilka spraw u mnie się pokomplikowało, więc musiałam co nieco naprawić i poskładać w jedną całość. Szkoła mnie dobija, zima, którą kocham niestety już mnie irytuje. Z niecierpliwością czekam na wiosnę, na sezon, na ciepło, które napawa mnie energią do pracy! Już z piątku na sobotę mamy pierwsze Grand Prix W Nowej Zelandii. Będziecie oglądać? Bo ja rzucę wszystko i będę siedziała grzecznie przed telewizorem! haha! Kochani zapowiada się niezwykle emocjonujący sezon, nie tylko z tego powodu, że w GP mamy tylu świetnych i utalentowanych zawodników, ale chodzi o same drużyny. Ja się już nie mogę doczekać kiedy w końcu usłyszę ryk silników, kiedy będę mogła zobaczyć prawdziwe ściganie. Zapraszam do opowiadania, kolejna część! Życzę wam miłej i słonecznej niedzieli! Niech to słonko napawa was niezłym kopem do działania!
PS. Zawsze jak piszę sobie w Wordzie to mam mnóstwo tego a tutaj jest tak malutko! Obiecuję, że na następny raz naskrobie dla Was duuuuuuużo więcej! Pozdrawiam!
_______________________________________________________________________________
Tydzień zleciał mi bardzo szybko. Ciągle tylko praca-dom, praca-dom, praca-dom i tak w kóło. Nie miałam czasu nawet na rozmowy z Chrisem co bardzo go zmartwiło. W okolicach Torunia pojawił się Emil, który postanowił mnie odwiedzić ze swoją dziewczyną i Alexandrem Loktaevem. Z miłą chęcią przygarnęłam ich do siebie bo już dość miała samotności i monotonności, która zalewała całe moje życie. Standardowo nie mogło się obejść bez alkoholu. Piliśmy sobie kulturalnie whisky z colą i graliśmy w karty. Dziewczyna Emila okazała się bardzo miłą dziewczyną a Alex miłym i koleżeńskim facetem. Posiedzieli u mnie do pierwszej, dalej musieli jechać do domu. Emil z dziewczyną w centrum Bydgoszczy a Alex do domu pod Bydgoszcz. Zawsze mnie zastanawiało dlaczego Alex mieszka pod Bydgoszczą skoro jeździ dla Falubazu.
W niedzielę miał być mecz. Chris pojawił się tego samego dnia co mecz a Darcy był wcześniej. Bigg razem z Alexą zaprosili mnie do siebie, ale wiedziałam, że będzie tam Ward, więc nie przyjęłam zaproszenia poza tym rano musiałam jechać do dzieciaków i przede wszystkim do pracy.
Obudziło mnie wycie mojego cudownego budzika o piątej. Nie miałam siły wstać, ale trzeba było. Zawsze, gdy pomyślałam sobie, że jadę do dzieci od razu chciało mi się żyć, nie miałam czasu na bzdety. Moja praca polegała na wypisywaniu papierów i zajmowaniu się dzieciakami. Mając na myśli "zajmowaniu" chodzi głównie o psychologiczne rzeczy. Muszę je przygotować na pójście do "nowej i lepszej" rodziny i pogodzić ich z rozstaniem się z rówieśnikami, polega również na uczeniu ich prostych i życiowych rzeczy, które będą im niezbędne. Czasem też wytłumaczę im i pomogę w lekcjach. Zazwyczaj wracam do domu, gdy wszystkie dzieciaki będą już spały.
Po wstaniu z cieplutkiego i wygodnego łóżka ruszyłam zrobić sobie śniadanie i porządną kawę, która postawiłaby mnie na nogi. Następnie prysznic i reszta podstawowych kobiecych czynności i byłam gotowa.
O dwunastej byłam zawalona papierkowymi sprawami, telefonami i na dodatek miałam mieć jakąś poważną rozmowę z dyrektorką Domu.
-Rita, masz gościa.-weszła sekretarka, Alicja poinformować mnie.
-Ala, błagam. Mam pełne ręce roboty, jeśli to jakaś rodzina odeślij ich do Pani Mai, ja na prawdę nie dam teraz rady.
-To nikt z rodziców.-spojrzałam na nią i pokazałam jej, że ma wpuścić gościa.
-Dzień dobry.-usłyszałam jak ktoś kaleczy język polski. Spojrzałam w górę i ujrzałam Chrisa.
-Witaj mistrzu! Jak się masz?-wstałam by przywitać się z przyjacielem.
-Ja mam się dobrze, ale widzę, że teraz tylko przeszkadzam.
-Dzisiaj mam strasznie zawalony dzień papierkowymi sprawami. Miałeś przylecieć później.
-Tak, miałem, ale chciałem Cie odwiedzić bo od razu po meczu wracam do Anglii.
-Już? Nie zostaniesz chociaż na jeden dzień?
-Nie mogę na prawdę.
-Widzę, że już drugi przyjaciel mi odpada.
-Nie mów tak. Sama mówiłaś niedawno, że to wszystko rozumiesz.
-Bo tak jest, ale kiedyś bywałeś tutaj częściej. Przecież możesz zgarnąć do Polski ze sobą Sealy i Maxa. Ona się oderwie tutaj a my przynajmniej spędzimy ze sobą więcej czasu.
-To nie jest takie proste.-pokiwałam na to przecząco głową. Miałam dość pracy i rozmowy z Chrisem.
-Będziesz na meczu?
-Zawsze jestem, więc dlaczego miałoby mnie nie być teraz?-zauważyłam, że Chris wyczuł w moim głosie żal do niego i do Darcyego.
-Rita, obiecuję, że znajdę dla Ciebie więcej czasu, ale teraz po prostu nie mogę. Mam mnóstwo spraw do załatwienia w Anglii, nie wiedziałem, że z tym mistrzem świata jest tyle spraw i imprez do oblecenia.
-Rozumiem. Chris, przepraszam, ale lepiej będzie jak już pójdziesz. Ty musisz przygotować się na mecz a ja muszę zająć się pracą.-przyjaciel też zrobił tak jak powiedziałam. Odwrócił się na pięcie i wyszedł. Za dziesięć minut dostałam od niego esemesa o treści "Mistrz Świata?! Szkoda, że nie mistrz w zajmowaniu się swoją najlepszą przyjaciółką. Obiecuję, że wszystko wróci do normy! Porozmawiam z Rudym, chyba zaniedbałem najbardziej to co w życiu najważniejsze. Do zobaczenia." nie pojawił mi się uśmiech na twarzy, dlaczego niby?! Wszystko szło w złym kierunku. Nie tak to wszystko miało wyglądać, ale najwyraźniej widzę, że teraz tak miało być.
Mecz był na siedemnastą, więc z pracy wyszłam o szesnastej trzydzieści z domu. Miałam samochód, więc wiedziałam, że się wyrobie. Niestety nie zdążyłabym pojechać do domu się przebrać, więc pojechałam na mecz w szpilkach, białek koszuli, czarnej ołówkowej spódnicy i czarnej marynarce, na to płaszczyk, który niestety nie był za ciepły. Nie czułam się komfortowo bo na mecz zawsze przychodziłam ubrana swobodnie a tutaj nagle...
Mecz mieliśmy dziś odjechać z Falubazem. Nie zapowiadało się na łatwe zwycięstwo czy oddaną porażkę. Jedyne co to szło wywróżyć niesamowite widowisko na torze, świetne ściganie i adrenalinę. Postanowiłam, że nie pójdę do parku, zasiąde na trybunie. Nie poszłam nad park, główną czy młyn, postanowiłam wybrać się na strefę zieloną. Wpatrywałam się ciągle w park maszyn, widziałam Alexandra, Chrisa, Patryka Duda, którego miałam okazję ostatnio poznać i w końcu ujrzałam Darcyego. Nie było to dla mnie miłe. Czułam jak w brzuchu mi się wszystko przewraca. Nienawidziłam się z kimś kłócić, ale mój charakter na to nie pozwalał. Dziwne prawda?! Jak można robić coś czego się nie chce? Charakter nie pozwala? Śmiechu warte. Jednak na prawdę tak było. Jestem strasznie skomplikowaną kobietą i czuje się z tym dobrze. Minęły już prawie dwa tygodnie odkąd nie rozmawiam z Darcym. Chciałam żeby to się jak najszybciej skończyłam, ale wiedziałam, że to nie ja powinnam pierwsza wyciągnąć rękę do zgody. Wina była tutaj Warda i nikogo więcej, ale cóż, tak już bywa. Nie zawsze w życiu układa nam się tak, jakbyśmy sobie tego chcieli.
Nie miałam wiele czasu na takie rozmyślanie na stadionie bo nim się obejrzałam zawodnicy jechali już na podeście do przedstawienia i powitania ich.
Zaczął się mecz. Szło nam całkiem nieźle, przewaga była oczywiście po naszej stronie co strasznie cieszyło kibiców. Darcy jechał średnio, nie pokazywał tego co potrafi, wydawało mi się, że coś w nim się tłumi, coś nie dobrego, miałam nadzieję, że nie chodzi o mnie. Chris jechał wspaniale, jak na mistrza przystało! Alexander musiał być spięty, nie do końca szło mu tak jakby on sam tego chciał. Wiedziałam, że na długiej przerwie będzie miał telefon w ręku, więc napisałam mu sms "Weź się w garść kolego! Zejdę później do Ciebie na dół! Anioły górą! APATOR!!!" wiedziałam, że nie ucieszy go ten esemes w sposób podtrzymania na duchu, ale wiedziałam, że się uśmiechnie i jednocześnie rozzłoszczę. Było to koleżeńskie, w żadnym wypadku złośliwe. Po wygranym meczu mojej Toruńskiej drużyny, poszłam do parku by przywitać się z z chłopakami. Wiedziałam, że napotkam tam Warda, ale trudno, wiedziałam, że ja nie mam zamiaru przepraszać.