Witajcie! Długo mnie tutaj nie było, ale Was też bardzo mało tutaj widuję. Dziś bez żanego mojego zrzędzenia i gadania! Mamy sezon, ewidentny brak Ryana i ewidentna kula w plecy jak widzę Golloba (Galoba) zdobywającego dla nas punkty. Nie dobrze mi jest na jego widok... Eh! Grand Prix jest piękne, ale mój faworyt jakoś słabo :( Mistrzu wiem, że powtórzysz IMŚ i wiem, że zaskoczysz nas w wielkim stylu! Tylko Ty to potrafisz! Chris, Chris, Chris Holder!
Łapcie rozdział :)
___________________________________________________________
Łapcie rozdział :)
___________________________________________________________
Nick przyjął mnie bez żadnego gadania pod swoje skrzydła. Musiałam napić się czegoś mocniejszego, więc zaczęliśmy od razu od drinka. Wieczór nie skończył się na jednym czy na dwóch. Byłam pijana i wcale się tym nie przejmowałam. Końcówka dnia w towarzystwie Nicka minęła mi na prawdę przyjemnie. Rano nie było tak cudownie. Miałam ogromnego kaca, który nie bardzo pozwalał mi na normalne funkcjonowanie.
-Witaj.-powiedział Morris i patrząc na mnie rzucił mi zimną butelkę wody.
-Dziękuje.-odpowiedział mi głośnym śmiechem.-Błagam, błagam. Cicho, cicho.
-Nie moja droga. O piętnastej masz lot a jest już jedenasta, więc zapraszam Cie pod prysznic, to będzie jedno z lekarstw.
-Jesteś okropny.-po wypowiedzeniu moich słów podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Chris wie, że tutaj jesteś?-nie powiedziała nic Nickowi, że okłamałam Sealy.
-Pójdę się wykąpać i pojedziemy po moje rzeczy.-szybko uciekłam Nickowi z pola widzenia. Nie chciałam żeby prawił mi jakieś kazania. Po szybkim prysznicu od razu stawiłam się gotowa do wyjścia. Zanim Nick zdążył coś powiedzieć zadzwonił do mnie Chris.
-Zaraz będę u Was.-od razu chciałam się rozłączyć, ale mój przyjaciel mi na to nie pozwolił.
-Zaraz!-wykrzyknął.-Możesz mi powiedzieć gdzie Ty się podziewasz?! Dlaczego okłamałaś wczoraj Sealy?! Dlaczego nie powiedziałaś, że nie ma Cie u Darcyego?! W ogóle to dlaczego Cie tam nie ma?-zaczęły się pytania. Byłam wściekła na Chrisa, nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się.
-Zaraz u was będe.-rozłączyłam się, słysząc, że Chris coś jeszcze mówi.
-Zawieziesz mnie?
-Nie moja droga. Umówiłem się z Darkym, że odbiorę go ze szpitala, więc napierw pojedziemy tam a później do Chrisa po czym odwieziemy was na lotnisko.-Powiedział stanowczo. Usiłując zaprotestować zamknął mi usta dotykając je palcem, zbliżył się do mnie i dodał -Nawet nie próbuj protestować.-dziś wygrał, wygrał bitwę. Nie miałam ochoty na proszenie Nicka by było inaczej.
Gdy podjechaliśmy pod szpital nie wysiadłam z samochodu. Nick sam poszedł odebrać Warda ze szpitala. Nie miałam najmniejszej ochoty iść tam i patrzeć na niego. Zajęło im to piętnaście minut, przez ten czas zadzwoniłam do mamy, potwierdzić, że wracam dziś.
********
-Mocno jest na mnie wkurzona?-zapytał Ward.
-Co Ty, po prostu została w samochodzie. Źle się dziś czuje.-odpowiedział młodszy kangur..
-Jak to?
-Sam zobaczysz.-Darcy był pewien, że Rita jest na niego zła i nic dziwnego. Miał przed nią jakieś tajemnice co nie cieszyło ani jego ani jej. Twierdził, że tak po prostu musi być. Chris nieraz go ostrzegał, ale wyszło to na marne.
-Widzę, że jest wściekła.-dodał wychodząc ze szpitala i widząc jak dziewczyna siedzi w samochodzie.
-Spokojnie, nie jest tak źle.-wciąż usiłował wytłumaczyć, że chyba bywało gorzej.
-Cześć piękna.-powiedział do swojej wkurzonej przyjaciółki. Ta nie odpowiedziała mu nic.
-Teraz do Chrisa i na samolot.-rzucił Nick.
-Wooho!-odpowiedziała dziewczyna. Czuła, że jej głowa pęka, ale gdy słyszała głos Warda miała cohotę uderzyć go w twarz i nawrzucać mu, jednak wybrała inną i skuteczną drogę. Gdy tylko Ward wypowiedział słowo ona od razu włączyła radio, w którym znajdowała się jej ulubiona płyta. Bez zastanowienia włączyła na całą siłę radio, głowa jej eksplodowała, ale musiała jakoś zapomnieć, że siedzi za nią tajemniczy kłamca.
*********
-Wróciła księżniczka.-widząc, że wchodzi do domu Rita, Chris szybko rzucił te słowa.
-Witaj Panie.-odpowiedziała złośliwie. Zobaczyła Sealy, która stała na schodach i pokazywała, że szybko ma przyjść na górę. Bez wahania pobiegła do przyjaciółki.
-Gdzie Ty byłaś? Dlaczego mnie okłamałaś?
-Błagam Sealy, mam ogromnego kaca, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować, na dodatek wszystkiego dołożyłam sobie do pieca włączając radio najgłośniej jak się dało by uciszyć zakłamanego rudego dupka.
-Martwiliśmy się.
-Wiem i strasznie przepraszam, zachowałam się jak małolata, ale nie miałam ochoty.
-Rozumiem Cie i mam nadzieję, że ten mój przygłupi narzeczony też rozumie.-dodała przytulając mnie na pocieszenie.
-Dziękuje Ci bardzo!-wbiegłam do pokoju by wziąć walizkę. Zostawiłam małą pamiątkę po sobie w postaci karteczki na komodzie. Chciałam żeby wiedzieli, że mimo wszystko miło spędziłam tutaj czas. Zeszłam na dół z wielką walizką. Nick ruszył mi na pomoc. Chris z Darcym bacznie mi się przyglądali. Nick prowadził, wziął zastępczego busa Chrisa, więc spokojnie zmieściliśmy się wszyscy do jednego auta, niestety. Usiadłam z tyłu razem z Maxem, za mną Chris i Sealy, prowadził Nick a obok niego siedział Darcy. Całą drogę gadałam głupoty do Maxa, nie zwracałam uwagi na dwóch kangurów. Nareszcie albo raczej niestety dojechaliśmy pod lotnisko. Z jednej strony chciałam wracać do domu, ale z drugiej... Miałam ogromną ochotę tutaj zostać.
-Mam nadzieję, że jednak rozważysz na poważnie naszą ostatnią rozmowę.-powiedziała Sealy.
-Pomyślę na pewno. Ja mam nadzieję, że jeszcze przed wylotem do Australii przyjedziesz do mnie.-odparłam.
-O jakiej rozmowie mówicie?-Darcy starał się udawać, że całego zajścia w szpitalu nie było i miał nadzieję, że złość na niego mi minęła.
-Żadna o której powinieneś wiedzieć.-odparłam niemiło.
-Może jednak powinniśmy wiedzieć.-dodał Chris.
-Dajcie spokój.-Nick chciał załagodzić całą sytuacje. Darcy popatrzył pytająco na Chrisa, najwidoczniej nie miał pojęcia o wszystkim.
-Czas na mnie, dziękuje wam bardzo za umilenie całego pobytu tutaj było świetnie! Teraz to ja zapraszam do siebie!-skierowałam się w stronę Sealy i Maxa. Ucałowałam małego i Sealy. Następnie podeszłam do Nicka, mocno go przytuliłam i pocałowałam w policzek na pożegnanie. Darcyego ominęłam, dziwnie się z tym czułam, ale myślałam, że to będzie najodpowiedniejsze. Od razu ruszyłam w stronę wejścia na odprawę i całego zamieszania na lotnisku. Chris żegnał się jeszcze z wszystkimi.
-Proszę, porozmawiaj z nią. To nie ona zawiniła, zrozum.-odparła młoda narzeczona Holdera.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej.-pocałował namiętnie jej usta po czym wziął na ręce swojego syna i pożegnał się z nim. Z Darcym i Nickiem przybił "piątkę" i ruszył za mną.
Odprawa minęła dosyć szybko, nim się spojrzałam siedziałam już w samolocie. Miejsca mieliśmy obok siebie, niestety. Siedząc już w samolocie wyciągnęłam swojego IPhona i słuchawki. Założyłam je i włączyłam muzyke. Nie patrzyłam co Chris robi, siedziałam przy oknie, więc caly czas zapatrzona byłam w widoki. Nie ukrywam, że popłynęło kilka łez, gdy przypomniałam sobie ostatni dzień w Poole. Lot był spokojny, gdy wylądowaliśmy Chris spał. Musieliśmy już wysiadać, więc klepnęłam go i powiedziałam -Wstawaj.-Chris nic nie odpowiedział, przebudził się i wstał ze swojego miejsca. Wylądowaliśmy w Gdańsku, gdzie czekał na nas mechanik Chrisa. Była sobota godzina osiemnasta, zapowiadało się na to, że w domu będę dopiero o dwudziestej jak nie później.
W drodze do domu mieliśmy kilka przystanków. Na pierwszym w ogóle nie wysiadłam z samochodu. Widać było, że Chris zaczął się martwić o mnie, ale nie chciał dać po sobie tego poznać.
-Chcesz coś ze stacji?-zapytał lekko zmartwiony. Nic mu nie odpowiedziałam co doprowadziło go do złości.-Zapytałem Cie o coś. Możesz odpowiedzieć?
-Nie.-wszedł do busa i usiadł obok mnie zaczynając mówić.
-Ok, zrozumiałem jak bardzo Cie to zabolało. Wiem, że nawaliłem i to bardzo, ale nie miałem na to wpływu. Musieli to nakręcić, nie mogło paść na inny dzień. Rozumiem, że jesteś na mnie wściekła, ale proszę Cie o to żeby ta złość minęła. Nie chce żebyś była na mnie zła.-Spojrzałam na niego, nic nie powiedziałam. Założyłam słuchawki i włączyłam muzyke. Był zrezygnowany, świadomy co zrobił, smutny i jednocześnie zły. Wszystkie emocje połączyły się w jedność. Był bezradny dla samego siebie.
W domu byłam o dwudziestej pierwszej. Gdy weszłam do domu czułam, że jestem na swoim. Od razu wzięłam się za podlanie kwiatów, które moja mama zaniedbała. Po zainteresowaniu się roślinnością w moim domu ruszyłam do łazienki wziąć długą i gorącą kąpiel.
Następnego dnia miałam być w Zielonej Górze na meczu o brąz, jednak zrezygnowałam. Nie chciałam jechać tam jeśli nie rozmawiam z Chrisem. Po przebudzeniu się zadzwoniłam do mamy, że wpadnę do nich na obiad. Ubrałam sie, zjadłam śniadanie i pojechałam na chwilę do Domu Dziecka. Porozmawiałam chwilę z dzieciakami, przywiozłam im kilka pamiątek z Anglii. Od razu stamtąd pojechałam do mamy na obiad. Dawno nie siedziałam w tak rodzinnym gronie. Czułam się świetnie chociaż było mi źle jak myślałam o TurboTwinsach. Po obiedzie wróciłam do domu, chciałam załatwić kilka spraw. Zadzwoniłam do Radka, dawnego przyjaciela. Z czasów lat trzynastych do około osiemnastych. Zaprosiłam go na mecz i piwo. Zgodził się od razu, więc zjawił się za niecałe czterdzieści minut.
-Nigdy nie sądziłem, że się odezwiesz.-To były jego pierwsze wypowiedziane słowa po tym jak otworzyłam mu drzwi. I nic dziwnego. Sama się mu dziwie, że w ogóle się zjawił i chce ze mną rozmawiać.
-Wchodź, co za zmiana!-nagle ujrzałam chłopaka, który miał na sobie airmaxy, do tego beżowe, nie rurki, ale spodnie z opuszczonym krokiem, biała koszulka, na którą założył bordową bluzę, czarną kurtkę a do całej swojej stylizacji dodał snapbacka!
-Można tak to nazwać.-oboje się zaśmialiśmy i od razu zasiedliśmy do telewizora. Był to mecz o brąz, więc jak za czasu młodu, buntowniczego młodzieżowego czasu, zasiedliśmy przy piwach, nie jednym i nie dwóch. Zamówiliśmy pizze i komentowaliśmy każdy bieg i postawę każdego zawodnika.
-Właśnie, Holder i Ward to Twoi przyjaciele.
-Szkoda, że o tym wspomniałeś.
-Hej co się dzieje?
-Nic takiego. Popatrz. Jedzie teraz Paweł, jestem pewna, że przywiezie przynajmniej jeden cenny punkt! Może nadrobi jako junior bo to co wyczynia dzisiaj Emil jest kompletną katastrofą.
-Mimo wszystko u nas sprawuje się całkiem całkiem.
-Jednak nie tak jak oczekuje on sam od siebie.
-Zapomniałem, że masz z nimi wszystkimi dobre kontakty.
-Wyczuwam, że to było złośliwe.
-Tak samo złośliwe jak wszystko każdego dnia pare lat temu.-obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać. Mecz był pełen emocji i zaciętej walki. Każdy bieg przynosił coraz więcej adrenaliny i emocji. W biegach nominowanych nie pojawił sie Chris. Stało mu się coś z kostką, zmartwiło mnie to, ale postanowiłam, że się do niego nie odezwę. Ostatni bieg przyniósł nam wiele emocji, ale również zmartwień. Ryan ze złamaną ręką wyprzedził na ostatniej prostej zielono-górskiego zawodnika, centymetry dzieliły ich od mety. Było ewidentne podcięcie ze strony Ryana, na stadionie toruński kibice zaczęli wariować bo to właśnie dzięki Ryanowi zdobyliśmy brąz. Popłakałam się ze szczęścia, ale również ze zmartwienia.
-Hej, mamy brąz, mam nadzieję, że to łzy szczęścia.-odparł Radek widząc jak lecą mi łzy po policzkach.
-Nie tylko, nie ukrywam.-przytulił mnie i głośno się zaśmiał.
-Co się dzieje?-zapytał.
-To już na inny dzień. Zacznijmy świętować.-stuknęliśmy się swoimi butelkami i zaczęliśmy pić. Zrobiliśmy się głodni a, że niestety po wczorajszym powrocie z Poole nie zdążyłam zrobić zakupów to zamówiliśmy ogromną pizze.
Przyjaciel z dawnych czasów został u mnie na noc. Rano we dwójkę obudziliśmy się z wielkim kacem, gdyż po obejrzeniu meczu, zjedzeniu przepysznej pizzy ruszyliśmy na miasto, wracając po godzinie do mojego mieszkania i nie kończąc dalej imprezy. Był poniedziałek, powinnam iść do pracy, ale wzięłam urlop na cały dzień. Nie miałam siły by pracować. Każdy z nas po wzięciu dlugiej kąpieli był zupełnie innym człowiekiem. Od razu chciało się żyć, zatem ruszyliśmy do Centrum Handlowego Plaza na małe zakupy. Upolowałam na wyprzedaży piękne beżowe i czarne, pełne szpilki i skusiłam się na dwie przepiękne koszule! Radek też znalazł coś dla siebie. Po zakupach poszliśmy na kawe i ciastko. Mieliśmy czas by porozmawiać co działo się u nas przez tak dlugi czas. W końcu musiałam pojechać na cmentarz do Davida, dawno tam nie byłam i było mi źle z tym. Radek był tak miły, że pojechał tam ze mną.
Tydzień jakoś zleciał. Całymi dniami tylko praca-dom, praca-dom. W tygodniu znowu spotkałam się z Radkiem. W środę stało się coś co spowodowało łzy w oczach, nad którymi nie byłam w stanie zapanować. W Anglii odbywał się mecz, w którym udział standardowo brał Chris. Darcy nie jechał z powodu ostatniego incydentu. Siedziałam sama w domu i oglądałam mecz przed komputerem, standardowo nie było nigdzie transmisji w naszej telewizji, więc musiałam się pocieszyć angielskimi stronami, które nadawały transmisje live. Mianowicie, Chris w jednym z biegów upadł bardzo poważnie na tor. W tamtym momencie serce zaczęło mi być strasznie szybko, łzy napłynęły do oczu i co więcej-złapałam za telefon. Od wypadku mineło około dziesięciu minut, więc Sealy na pewno wiedziała cokolwiek na temat Chrisa. Jednak nie udało mi się do niej dodzwonić. Byłam coraz bardziej zmartwiona, czekałam na jakąś informacje od komentatorów, ale nie mogłam jej usłyszeć, gdyż oni po prostu zajęli się dalej meczem. Po trzydziestu minutach od upadku Chrisa dowiedziałam się, że stało się coś z jego nogą i nie będzie mógł ukończyć zawodów. Reszte starałam się wyczytać z internetu i tweeter'a samego Chrisa.
Wieczorem zadzwonił do mnie Darcy. Nie odebrałam za pierwszym ani za drugim razem. Dzwonił do skutku, więc postanowiłam odebrać.
-Halo, halo.-zaczął rozmowe. Odchrząknęłam by wiedział, że odebrałam telefon.-Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu?!-zapytał lekko zdenerwowany.
-Bo nie mogłam, nie miałam czasu i nie miałam ochoty.
-Dalej się złościsz?-nie uzyskał odpowiedzi przez najlbliższe pół minuty.-Rozumiem.-zaczął.-Chce Ci wszystko wytłumaczyć.
-Nie uważasz, że na to troszeczkę za późno?!-przerwałam mu.
-Może i masz rację, ale..-po raz kolejny wtrąciłam mu się w słowa.
-Nie ma żadnego "ale". Muszę kończyć.-rzuciłam słuchawką. Nie miałam zamiaru kontynuować rozmowy z przyjacielem.
Następnego dnia dowiedziałam się co nieco z internetu co z Chrisem. Oddzwoniła do mnie Sealy, do której się dobijałam. Domyślała się, że nie chciałabym żeby Chris wiedział, że dzwoniłam do Sealy, z tego powodu nie odbierała moich telefonów, gdyż była zawsze blisko Chrisa.
-Tragicznie zakończył koniec sezonu.-powiedziała smutna narzeczona.
-Możliwa jest operacja?
-Tak, oczywiście, ale wiąże się to z różnymi możliwymi przeszkodami, które mogą uniemożliwić mu dalszą jazdę na żużlu.-w tym momencie czułam, że Sealy zaczęła płakać razem ze mną.
-Chcesz żebym przyleciała do Anglii?
-Przecież nie możesz teraz wszystkiego rzucić, tym bardziej, że niedawno tutaj byłaś. Poza tym nie rozmawiasz ani z nim ani z Wardem.
-Postaram się przylecieć jutro z samego rana, zaraz zabukuję bilety.-zaczęłam.
-Poczekaj. Ja i tak muszę przylecieć do Polski z papierami dotyczącymi paru spraw, do których będę potrzebowała Twojej pomocy. To ja postaram się być najpóźniej w sobotę wieczorem w Polsce.
-Zabukuję Ci za moment bilety.
-Nie, nie. Zrobię to sama, spokojnie. Dziękuję Ci.
-Nie masz za co, kochana! Wracaj do Chrisa i jeśli dasz radę zdawaj relację, nie denerwuj się. Gwarantuję Ci, że wszystko pójdzie pozytywnie. Nie doszukujmy się głupot.-nasza rozmowa dłużej już nie trwała. Cieszyła mnie tylko wiadomość, że Sealy pojawi się w Polsce.
********
Dni mijały bardzo szybko, było coraz bliżej do przyjazdu Sealy i Maxa. Niezmiernie mnie to cieszyło. Był piątek, więc minął dokładnie tydzień i dwa dni od wypadku Chrisa. Sealy pisała mi jak się czuje i czy są jakieś postępy. W piątek miałam pracować krócej. Umówiłam się z Radkiem, że odbierze mnie z pracy i pojedziemy na obiad. Tak też było, pojechaliśmy do Pierogarnii, następnie do mojej mamy i do mnie. Byliśmy około osiemnastej u mnie. Postanowiliśmy pooglądać jakieś filmy, tym razem w zupełności na trzeźwo. Mimo wszystko sprawy potoczyły się inaczej bo otworzyliśmy wino. Włączyliśmy "Battleship". Nie pooglądaliśmy za długo bo nagle ktoś otworzył moje drzwi.
-Suprise..-usłyszałam i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Warda, za nim czołgał się Chris o kulach. Zrobiło się troszeczkę niezręcznie.
-Co Ty tutaj robisz?-tyle mogłam z siebie wydukać.
-A kolega Twój, którego nie znam co tutaj robi.
-A nie interesuj się.-Radek znał angielski bardzo dobrze, więc wszystko rozumiał.
-Na mnie czas jak widzę. Do jutra.-pożegnał się ze mną całując mnie w policzek. Lekko trącił Warda barkiem co nie spodobało się rudowłosemu chłopakowi.
-Do jutra.-odparłam. Słyszał bo gdy wsiadł do samochodu napisał esemesa, że na pewno się zobaczymy.
-Co to za typ?-zapytał niemiło Darcy.
-Co tutaj robicie?
-Przyjechaliśmy porozmawiać.-odparł Chris.
-Jak miło z waszej strony.-ewidentnie powiedziałam to z poirytowaniem.
-Mogłabyś być trochę milsza? Przylecieliśmy specjalnie do Ciebie, Chris z chorą nogą, nie powinien się tak przemęczać a Ty obraziłaś się jak księżniczka.
-Doceniam to, uwierz, że w przeciwieństwie do Ciebie to doceniam.
-Skończcie się kłócić.-krzyknął poważny Chris. Oboje popatrzyliśmy na niego, potem na siebie i spuściliśmy głowy.-Tak masz racje, że to ja z Darcym zawiniliśmy, ale dzisiaj jesteśmy tu żeby to wszystko się zmieniło.
-Jak sobie to wyobrażacie?
-Wracam do mojego pytania, więc co to za typ tutaj był?
-To ja się pytam co to za dziewczyna przychodziła do Ciebie do szpitala w tajemnicy przede mną?
-Pierwszy spytałem.
-Dość tego.-po raz kolejny krzyknął Chris.-Zachowujecie się jak małolaty.-Podszedł o kulach na kanapę, usiadł. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Zmiękłam.
-Przepraszam.-dołączyłam do niego.
-Ja zacznę. Ta dziewczyna ze szpitala to dziewczyna, z którą spotykam się od trzech miesięcy. Nic Ci nie mówiłem bo bałem się jak zareagujesz. To co było między nami kiedyś miało dla mnie duże znaczenie, wydawało mi się, że dla Ciebie też. Nie potrafiłem Ci tego powiedzieć, ale też nie potrafiłem urwać z nią kontaktu. Nie obwiniaj tutaj Holdera bo w niczym nie zawinił. On po prostu starał się mnie kryć, za co mu dziękuje, ale Ciebie przepraszam.-Tak zaczęła się nasza rozmowa. Każdy okazał skruchę. Na całe szczęście doszliśmy do porozumienia.
-Witaj.-powiedział Morris i patrząc na mnie rzucił mi zimną butelkę wody.
-Dziękuje.-odpowiedział mi głośnym śmiechem.-Błagam, błagam. Cicho, cicho.
-Nie moja droga. O piętnastej masz lot a jest już jedenasta, więc zapraszam Cie pod prysznic, to będzie jedno z lekarstw.
-Jesteś okropny.-po wypowiedzeniu moich słów podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Chris wie, że tutaj jesteś?-nie powiedziała nic Nickowi, że okłamałam Sealy.
-Pójdę się wykąpać i pojedziemy po moje rzeczy.-szybko uciekłam Nickowi z pola widzenia. Nie chciałam żeby prawił mi jakieś kazania. Po szybkim prysznicu od razu stawiłam się gotowa do wyjścia. Zanim Nick zdążył coś powiedzieć zadzwonił do mnie Chris.
-Zaraz będę u Was.-od razu chciałam się rozłączyć, ale mój przyjaciel mi na to nie pozwolił.
-Zaraz!-wykrzyknął.-Możesz mi powiedzieć gdzie Ty się podziewasz?! Dlaczego okłamałaś wczoraj Sealy?! Dlaczego nie powiedziałaś, że nie ma Cie u Darcyego?! W ogóle to dlaczego Cie tam nie ma?-zaczęły się pytania. Byłam wściekła na Chrisa, nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się.
-Zaraz u was będe.-rozłączyłam się, słysząc, że Chris coś jeszcze mówi.
-Zawieziesz mnie?
-Nie moja droga. Umówiłem się z Darkym, że odbiorę go ze szpitala, więc napierw pojedziemy tam a później do Chrisa po czym odwieziemy was na lotnisko.-Powiedział stanowczo. Usiłując zaprotestować zamknął mi usta dotykając je palcem, zbliżył się do mnie i dodał -Nawet nie próbuj protestować.-dziś wygrał, wygrał bitwę. Nie miałam ochoty na proszenie Nicka by było inaczej.
Gdy podjechaliśmy pod szpital nie wysiadłam z samochodu. Nick sam poszedł odebrać Warda ze szpitala. Nie miałam najmniejszej ochoty iść tam i patrzeć na niego. Zajęło im to piętnaście minut, przez ten czas zadzwoniłam do mamy, potwierdzić, że wracam dziś.
********
-Mocno jest na mnie wkurzona?-zapytał Ward.
-Co Ty, po prostu została w samochodzie. Źle się dziś czuje.-odpowiedział młodszy kangur..
-Jak to?
-Sam zobaczysz.-Darcy był pewien, że Rita jest na niego zła i nic dziwnego. Miał przed nią jakieś tajemnice co nie cieszyło ani jego ani jej. Twierdził, że tak po prostu musi być. Chris nieraz go ostrzegał, ale wyszło to na marne.
-Widzę, że jest wściekła.-dodał wychodząc ze szpitala i widząc jak dziewczyna siedzi w samochodzie.
-Spokojnie, nie jest tak źle.-wciąż usiłował wytłumaczyć, że chyba bywało gorzej.
-Cześć piękna.-powiedział do swojej wkurzonej przyjaciółki. Ta nie odpowiedziała mu nic.
-Teraz do Chrisa i na samolot.-rzucił Nick.
-Wooho!-odpowiedziała dziewczyna. Czuła, że jej głowa pęka, ale gdy słyszała głos Warda miała cohotę uderzyć go w twarz i nawrzucać mu, jednak wybrała inną i skuteczną drogę. Gdy tylko Ward wypowiedział słowo ona od razu włączyła radio, w którym znajdowała się jej ulubiona płyta. Bez zastanowienia włączyła na całą siłę radio, głowa jej eksplodowała, ale musiała jakoś zapomnieć, że siedzi za nią tajemniczy kłamca.
*********
-Wróciła księżniczka.-widząc, że wchodzi do domu Rita, Chris szybko rzucił te słowa.
-Witaj Panie.-odpowiedziała złośliwie. Zobaczyła Sealy, która stała na schodach i pokazywała, że szybko ma przyjść na górę. Bez wahania pobiegła do przyjaciółki.
-Gdzie Ty byłaś? Dlaczego mnie okłamałaś?
-Błagam Sealy, mam ogromnego kaca, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować, na dodatek wszystkiego dołożyłam sobie do pieca włączając radio najgłośniej jak się dało by uciszyć zakłamanego rudego dupka.
-Martwiliśmy się.
-Wiem i strasznie przepraszam, zachowałam się jak małolata, ale nie miałam ochoty.
-Rozumiem Cie i mam nadzieję, że ten mój przygłupi narzeczony też rozumie.-dodała przytulając mnie na pocieszenie.
-Dziękuje Ci bardzo!-wbiegłam do pokoju by wziąć walizkę. Zostawiłam małą pamiątkę po sobie w postaci karteczki na komodzie. Chciałam żeby wiedzieli, że mimo wszystko miło spędziłam tutaj czas. Zeszłam na dół z wielką walizką. Nick ruszył mi na pomoc. Chris z Darcym bacznie mi się przyglądali. Nick prowadził, wziął zastępczego busa Chrisa, więc spokojnie zmieściliśmy się wszyscy do jednego auta, niestety. Usiadłam z tyłu razem z Maxem, za mną Chris i Sealy, prowadził Nick a obok niego siedział Darcy. Całą drogę gadałam głupoty do Maxa, nie zwracałam uwagi na dwóch kangurów. Nareszcie albo raczej niestety dojechaliśmy pod lotnisko. Z jednej strony chciałam wracać do domu, ale z drugiej... Miałam ogromną ochotę tutaj zostać.
-Mam nadzieję, że jednak rozważysz na poważnie naszą ostatnią rozmowę.-powiedziała Sealy.
-Pomyślę na pewno. Ja mam nadzieję, że jeszcze przed wylotem do Australii przyjedziesz do mnie.-odparłam.
-O jakiej rozmowie mówicie?-Darcy starał się udawać, że całego zajścia w szpitalu nie było i miał nadzieję, że złość na niego mi minęła.
-Żadna o której powinieneś wiedzieć.-odparłam niemiło.
-Może jednak powinniśmy wiedzieć.-dodał Chris.
-Dajcie spokój.-Nick chciał załagodzić całą sytuacje. Darcy popatrzył pytająco na Chrisa, najwidoczniej nie miał pojęcia o wszystkim.
-Czas na mnie, dziękuje wam bardzo za umilenie całego pobytu tutaj było świetnie! Teraz to ja zapraszam do siebie!-skierowałam się w stronę Sealy i Maxa. Ucałowałam małego i Sealy. Następnie podeszłam do Nicka, mocno go przytuliłam i pocałowałam w policzek na pożegnanie. Darcyego ominęłam, dziwnie się z tym czułam, ale myślałam, że to będzie najodpowiedniejsze. Od razu ruszyłam w stronę wejścia na odprawę i całego zamieszania na lotnisku. Chris żegnał się jeszcze z wszystkimi.
-Proszę, porozmawiaj z nią. To nie ona zawiniła, zrozum.-odparła młoda narzeczona Holdera.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej.-pocałował namiętnie jej usta po czym wziął na ręce swojego syna i pożegnał się z nim. Z Darcym i Nickiem przybił "piątkę" i ruszył za mną.
Odprawa minęła dosyć szybko, nim się spojrzałam siedziałam już w samolocie. Miejsca mieliśmy obok siebie, niestety. Siedząc już w samolocie wyciągnęłam swojego IPhona i słuchawki. Założyłam je i włączyłam muzyke. Nie patrzyłam co Chris robi, siedziałam przy oknie, więc caly czas zapatrzona byłam w widoki. Nie ukrywam, że popłynęło kilka łez, gdy przypomniałam sobie ostatni dzień w Poole. Lot był spokojny, gdy wylądowaliśmy Chris spał. Musieliśmy już wysiadać, więc klepnęłam go i powiedziałam -Wstawaj.-Chris nic nie odpowiedział, przebudził się i wstał ze swojego miejsca. Wylądowaliśmy w Gdańsku, gdzie czekał na nas mechanik Chrisa. Była sobota godzina osiemnasta, zapowiadało się na to, że w domu będę dopiero o dwudziestej jak nie później.
W drodze do domu mieliśmy kilka przystanków. Na pierwszym w ogóle nie wysiadłam z samochodu. Widać było, że Chris zaczął się martwić o mnie, ale nie chciał dać po sobie tego poznać.
-Chcesz coś ze stacji?-zapytał lekko zmartwiony. Nic mu nie odpowiedziałam co doprowadziło go do złości.-Zapytałem Cie o coś. Możesz odpowiedzieć?
-Nie.-wszedł do busa i usiadł obok mnie zaczynając mówić.
-Ok, zrozumiałem jak bardzo Cie to zabolało. Wiem, że nawaliłem i to bardzo, ale nie miałem na to wpływu. Musieli to nakręcić, nie mogło paść na inny dzień. Rozumiem, że jesteś na mnie wściekła, ale proszę Cie o to żeby ta złość minęła. Nie chce żebyś była na mnie zła.-Spojrzałam na niego, nic nie powiedziałam. Założyłam słuchawki i włączyłam muzyke. Był zrezygnowany, świadomy co zrobił, smutny i jednocześnie zły. Wszystkie emocje połączyły się w jedność. Był bezradny dla samego siebie.
W domu byłam o dwudziestej pierwszej. Gdy weszłam do domu czułam, że jestem na swoim. Od razu wzięłam się za podlanie kwiatów, które moja mama zaniedbała. Po zainteresowaniu się roślinnością w moim domu ruszyłam do łazienki wziąć długą i gorącą kąpiel.
Następnego dnia miałam być w Zielonej Górze na meczu o brąz, jednak zrezygnowałam. Nie chciałam jechać tam jeśli nie rozmawiam z Chrisem. Po przebudzeniu się zadzwoniłam do mamy, że wpadnę do nich na obiad. Ubrałam sie, zjadłam śniadanie i pojechałam na chwilę do Domu Dziecka. Porozmawiałam chwilę z dzieciakami, przywiozłam im kilka pamiątek z Anglii. Od razu stamtąd pojechałam do mamy na obiad. Dawno nie siedziałam w tak rodzinnym gronie. Czułam się świetnie chociaż było mi źle jak myślałam o TurboTwinsach. Po obiedzie wróciłam do domu, chciałam załatwić kilka spraw. Zadzwoniłam do Radka, dawnego przyjaciela. Z czasów lat trzynastych do około osiemnastych. Zaprosiłam go na mecz i piwo. Zgodził się od razu, więc zjawił się za niecałe czterdzieści minut.
-Nigdy nie sądziłem, że się odezwiesz.-To były jego pierwsze wypowiedziane słowa po tym jak otworzyłam mu drzwi. I nic dziwnego. Sama się mu dziwie, że w ogóle się zjawił i chce ze mną rozmawiać.
-Wchodź, co za zmiana!-nagle ujrzałam chłopaka, który miał na sobie airmaxy, do tego beżowe, nie rurki, ale spodnie z opuszczonym krokiem, biała koszulka, na którą założył bordową bluzę, czarną kurtkę a do całej swojej stylizacji dodał snapbacka!
-Można tak to nazwać.-oboje się zaśmialiśmy i od razu zasiedliśmy do telewizora. Był to mecz o brąz, więc jak za czasu młodu, buntowniczego młodzieżowego czasu, zasiedliśmy przy piwach, nie jednym i nie dwóch. Zamówiliśmy pizze i komentowaliśmy każdy bieg i postawę każdego zawodnika.
-Właśnie, Holder i Ward to Twoi przyjaciele.
-Szkoda, że o tym wspomniałeś.
-Hej co się dzieje?
-Nic takiego. Popatrz. Jedzie teraz Paweł, jestem pewna, że przywiezie przynajmniej jeden cenny punkt! Może nadrobi jako junior bo to co wyczynia dzisiaj Emil jest kompletną katastrofą.
-Mimo wszystko u nas sprawuje się całkiem całkiem.
-Jednak nie tak jak oczekuje on sam od siebie.
-Zapomniałem, że masz z nimi wszystkimi dobre kontakty.
-Wyczuwam, że to było złośliwe.
-Tak samo złośliwe jak wszystko każdego dnia pare lat temu.-obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać. Mecz był pełen emocji i zaciętej walki. Każdy bieg przynosił coraz więcej adrenaliny i emocji. W biegach nominowanych nie pojawił sie Chris. Stało mu się coś z kostką, zmartwiło mnie to, ale postanowiłam, że się do niego nie odezwę. Ostatni bieg przyniósł nam wiele emocji, ale również zmartwień. Ryan ze złamaną ręką wyprzedził na ostatniej prostej zielono-górskiego zawodnika, centymetry dzieliły ich od mety. Było ewidentne podcięcie ze strony Ryana, na stadionie toruński kibice zaczęli wariować bo to właśnie dzięki Ryanowi zdobyliśmy brąz. Popłakałam się ze szczęścia, ale również ze zmartwienia.
-Hej, mamy brąz, mam nadzieję, że to łzy szczęścia.-odparł Radek widząc jak lecą mi łzy po policzkach.
-Nie tylko, nie ukrywam.-przytulił mnie i głośno się zaśmiał.
-Co się dzieje?-zapytał.
-To już na inny dzień. Zacznijmy świętować.-stuknęliśmy się swoimi butelkami i zaczęliśmy pić. Zrobiliśmy się głodni a, że niestety po wczorajszym powrocie z Poole nie zdążyłam zrobić zakupów to zamówiliśmy ogromną pizze.
Przyjaciel z dawnych czasów został u mnie na noc. Rano we dwójkę obudziliśmy się z wielkim kacem, gdyż po obejrzeniu meczu, zjedzeniu przepysznej pizzy ruszyliśmy na miasto, wracając po godzinie do mojego mieszkania i nie kończąc dalej imprezy. Był poniedziałek, powinnam iść do pracy, ale wzięłam urlop na cały dzień. Nie miałam siły by pracować. Każdy z nas po wzięciu dlugiej kąpieli był zupełnie innym człowiekiem. Od razu chciało się żyć, zatem ruszyliśmy do Centrum Handlowego Plaza na małe zakupy. Upolowałam na wyprzedaży piękne beżowe i czarne, pełne szpilki i skusiłam się na dwie przepiękne koszule! Radek też znalazł coś dla siebie. Po zakupach poszliśmy na kawe i ciastko. Mieliśmy czas by porozmawiać co działo się u nas przez tak dlugi czas. W końcu musiałam pojechać na cmentarz do Davida, dawno tam nie byłam i było mi źle z tym. Radek był tak miły, że pojechał tam ze mną.
Tydzień jakoś zleciał. Całymi dniami tylko praca-dom, praca-dom. W tygodniu znowu spotkałam się z Radkiem. W środę stało się coś co spowodowało łzy w oczach, nad którymi nie byłam w stanie zapanować. W Anglii odbywał się mecz, w którym udział standardowo brał Chris. Darcy nie jechał z powodu ostatniego incydentu. Siedziałam sama w domu i oglądałam mecz przed komputerem, standardowo nie było nigdzie transmisji w naszej telewizji, więc musiałam się pocieszyć angielskimi stronami, które nadawały transmisje live. Mianowicie, Chris w jednym z biegów upadł bardzo poważnie na tor. W tamtym momencie serce zaczęło mi być strasznie szybko, łzy napłynęły do oczu i co więcej-złapałam za telefon. Od wypadku mineło około dziesięciu minut, więc Sealy na pewno wiedziała cokolwiek na temat Chrisa. Jednak nie udało mi się do niej dodzwonić. Byłam coraz bardziej zmartwiona, czekałam na jakąś informacje od komentatorów, ale nie mogłam jej usłyszeć, gdyż oni po prostu zajęli się dalej meczem. Po trzydziestu minutach od upadku Chrisa dowiedziałam się, że stało się coś z jego nogą i nie będzie mógł ukończyć zawodów. Reszte starałam się wyczytać z internetu i tweeter'a samego Chrisa.
Wieczorem zadzwonił do mnie Darcy. Nie odebrałam za pierwszym ani za drugim razem. Dzwonił do skutku, więc postanowiłam odebrać.
-Halo, halo.-zaczął rozmowe. Odchrząknęłam by wiedział, że odebrałam telefon.-Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu?!-zapytał lekko zdenerwowany.
-Bo nie mogłam, nie miałam czasu i nie miałam ochoty.
-Dalej się złościsz?-nie uzyskał odpowiedzi przez najlbliższe pół minuty.-Rozumiem.-zaczął.-Chce Ci wszystko wytłumaczyć.
-Nie uważasz, że na to troszeczkę za późno?!-przerwałam mu.
-Może i masz rację, ale..-po raz kolejny wtrąciłam mu się w słowa.
-Nie ma żadnego "ale". Muszę kończyć.-rzuciłam słuchawką. Nie miałam zamiaru kontynuować rozmowy z przyjacielem.
Następnego dnia dowiedziałam się co nieco z internetu co z Chrisem. Oddzwoniła do mnie Sealy, do której się dobijałam. Domyślała się, że nie chciałabym żeby Chris wiedział, że dzwoniłam do Sealy, z tego powodu nie odbierała moich telefonów, gdyż była zawsze blisko Chrisa.
-Tragicznie zakończył koniec sezonu.-powiedziała smutna narzeczona.
-Możliwa jest operacja?
-Tak, oczywiście, ale wiąże się to z różnymi możliwymi przeszkodami, które mogą uniemożliwić mu dalszą jazdę na żużlu.-w tym momencie czułam, że Sealy zaczęła płakać razem ze mną.
-Chcesz żebym przyleciała do Anglii?
-Przecież nie możesz teraz wszystkiego rzucić, tym bardziej, że niedawno tutaj byłaś. Poza tym nie rozmawiasz ani z nim ani z Wardem.
-Postaram się przylecieć jutro z samego rana, zaraz zabukuję bilety.-zaczęłam.
-Poczekaj. Ja i tak muszę przylecieć do Polski z papierami dotyczącymi paru spraw, do których będę potrzebowała Twojej pomocy. To ja postaram się być najpóźniej w sobotę wieczorem w Polsce.
-Zabukuję Ci za moment bilety.
-Nie, nie. Zrobię to sama, spokojnie. Dziękuję Ci.
-Nie masz za co, kochana! Wracaj do Chrisa i jeśli dasz radę zdawaj relację, nie denerwuj się. Gwarantuję Ci, że wszystko pójdzie pozytywnie. Nie doszukujmy się głupot.-nasza rozmowa dłużej już nie trwała. Cieszyła mnie tylko wiadomość, że Sealy pojawi się w Polsce.
********
Dni mijały bardzo szybko, było coraz bliżej do przyjazdu Sealy i Maxa. Niezmiernie mnie to cieszyło. Był piątek, więc minął dokładnie tydzień i dwa dni od wypadku Chrisa. Sealy pisała mi jak się czuje i czy są jakieś postępy. W piątek miałam pracować krócej. Umówiłam się z Radkiem, że odbierze mnie z pracy i pojedziemy na obiad. Tak też było, pojechaliśmy do Pierogarnii, następnie do mojej mamy i do mnie. Byliśmy około osiemnastej u mnie. Postanowiliśmy pooglądać jakieś filmy, tym razem w zupełności na trzeźwo. Mimo wszystko sprawy potoczyły się inaczej bo otworzyliśmy wino. Włączyliśmy "Battleship". Nie pooglądaliśmy za długo bo nagle ktoś otworzył moje drzwi.
-Suprise..-usłyszałam i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Warda, za nim czołgał się Chris o kulach. Zrobiło się troszeczkę niezręcznie.
-Co Ty tutaj robisz?-tyle mogłam z siebie wydukać.
-A kolega Twój, którego nie znam co tutaj robi.
-A nie interesuj się.-Radek znał angielski bardzo dobrze, więc wszystko rozumiał.
-Na mnie czas jak widzę. Do jutra.-pożegnał się ze mną całując mnie w policzek. Lekko trącił Warda barkiem co nie spodobało się rudowłosemu chłopakowi.
-Do jutra.-odparłam. Słyszał bo gdy wsiadł do samochodu napisał esemesa, że na pewno się zobaczymy.
-Co to za typ?-zapytał niemiło Darcy.
-Co tutaj robicie?
-Przyjechaliśmy porozmawiać.-odparł Chris.
-Jak miło z waszej strony.-ewidentnie powiedziałam to z poirytowaniem.
-Mogłabyś być trochę milsza? Przylecieliśmy specjalnie do Ciebie, Chris z chorą nogą, nie powinien się tak przemęczać a Ty obraziłaś się jak księżniczka.
-Doceniam to, uwierz, że w przeciwieństwie do Ciebie to doceniam.
-Skończcie się kłócić.-krzyknął poważny Chris. Oboje popatrzyliśmy na niego, potem na siebie i spuściliśmy głowy.-Tak masz racje, że to ja z Darcym zawiniliśmy, ale dzisiaj jesteśmy tu żeby to wszystko się zmieniło.
-Jak sobie to wyobrażacie?
-Wracam do mojego pytania, więc co to za typ tutaj był?
-To ja się pytam co to za dziewczyna przychodziła do Ciebie do szpitala w tajemnicy przede mną?
-Pierwszy spytałem.
-Dość tego.-po raz kolejny krzyknął Chris.-Zachowujecie się jak małolaty.-Podszedł o kulach na kanapę, usiadł. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Zmiękłam.
-Przepraszam.-dołączyłam do niego.
-Ja zacznę. Ta dziewczyna ze szpitala to dziewczyna, z którą spotykam się od trzech miesięcy. Nic Ci nie mówiłem bo bałem się jak zareagujesz. To co było między nami kiedyś miało dla mnie duże znaczenie, wydawało mi się, że dla Ciebie też. Nie potrafiłem Ci tego powiedzieć, ale też nie potrafiłem urwać z nią kontaktu. Nie obwiniaj tutaj Holdera bo w niczym nie zawinił. On po prostu starał się mnie kryć, za co mu dziękuje, ale Ciebie przepraszam.-Tak zaczęła się nasza rozmowa. Każdy okazał skruchę. Na całe szczęście doszliśmy do porozumienia.