wtorek, 23 kwietnia 2013

Separation twenty-eight

Witajcie! Długo mnie tutaj nie było, ale Was też bardzo mało tutaj widuję. Dziś bez żanego mojego zrzędzenia i gadania! Mamy sezon, ewidentny brak Ryana i ewidentna kula w plecy jak widzę Golloba (Galoba) zdobywającego dla nas punkty. Nie dobrze mi jest na jego widok... Eh! Grand Prix jest piękne, ale mój faworyt jakoś słabo :( Mistrzu wiem, że powtórzysz IMŚ i wiem, że zaskoczysz nas w wielkim stylu! Tylko Ty to potrafisz! Chris, Chris, Chris Holder!
Łapcie rozdział :)

___________________________________________________________
Nick przyjął mnie bez żadnego gadania pod swoje skrzydła. Musiałam napić się czegoś mocniejszego, więc zaczęliśmy od razu od drinka. Wieczór nie skończył się na jednym czy na dwóch. Byłam pijana i wcale się tym nie przejmowałam. Końcówka dnia w towarzystwie Nicka minęła mi na prawdę przyjemnie. Rano nie było tak cudownie. Miałam ogromnego kaca, który nie bardzo pozwalał mi na normalne funkcjonowanie.
-Witaj.-powiedział Morris i patrząc na mnie rzucił mi zimną butelkę wody.
-Dziękuje.-odpowiedział mi głośnym śmiechem.-Błagam, błagam. Cicho, cicho.
-Nie moja droga. O piętnastej masz lot a jest już jedenasta, więc zapraszam Cie pod prysznic, to będzie jedno z lekarstw.
-Jesteś okropny.-po wypowiedzeniu moich słów podszedł i pocałował mnie w czoło.
-Chris wie, że tutaj jesteś?-nie powiedziała nic Nickowi, że okłamałam Sealy.
-Pójdę się wykąpać i pojedziemy po moje rzeczy.-szybko uciekłam Nickowi z pola widzenia. Nie chciałam żeby prawił mi jakieś kazania. Po szybkim prysznicu od razu stawiłam się gotowa do wyjścia. Zanim Nick zdążył coś powiedzieć zadzwonił do mnie Chris.
-Zaraz będę u Was.-od razu chciałam się rozłączyć, ale mój przyjaciel mi na to nie pozwolił.
-Zaraz!-wykrzyknął.-Możesz mi powiedzieć gdzie Ty się podziewasz?! Dlaczego okłamałaś wczoraj Sealy?! Dlaczego nie powiedziałaś, że nie ma Cie u Darcyego?! W ogóle to dlaczego Cie tam nie ma?-zaczęły się pytania. Byłam wściekła na Chrisa, nie miałam zamiaru tłumaczyć mu się.
-Zaraz u was będe.-rozłączyłam się, słysząc, że Chris coś jeszcze mówi.
-Zawieziesz mnie?
-Nie moja droga. Umówiłem się z Darkym, że odbiorę go ze szpitala, więc napierw pojedziemy tam a później do Chrisa po czym odwieziemy was na lotnisko.-Powiedział stanowczo. Usiłując zaprotestować zamknął mi usta dotykając je palcem, zbliżył się do mnie i dodał -Nawet nie próbuj protestować.-dziś wygrał, wygrał bitwę. Nie miałam ochoty na proszenie Nicka by było inaczej.
Gdy podjechaliśmy pod szpital nie wysiadłam z samochodu. Nick sam poszedł odebrać Warda ze szpitala. Nie miałam najmniejszej ochoty iść tam i patrzeć na niego. Zajęło im to piętnaście minut, przez ten czas zadzwoniłam do mamy, potwierdzić, że wracam dziś.
********
-Mocno jest na mnie wkurzona?-zapytał Ward.
-Co Ty, po prostu została w samochodzie. Źle się dziś czuje.-odpowiedział młodszy kangur..
-Jak to?
-Sam zobaczysz.-Darcy był pewien, że Rita jest na niego zła i nic dziwnego. Miał przed nią jakieś tajemnice co nie cieszyło ani jego ani jej. Twierdził, że tak po prostu musi być. Chris nieraz go ostrzegał, ale wyszło to na marne.
-Widzę, że jest wściekła.-dodał wychodząc ze szpitala i widząc jak dziewczyna siedzi w samochodzie.
-Spokojnie, nie jest tak źle.-wciąż usiłował wytłumaczyć, że chyba bywało gorzej.
-Cześć piękna.-powiedział do swojej wkurzonej przyjaciółki. Ta nie odpowiedziała mu nic.
-Teraz do Chrisa i na samolot.-rzucił Nick.
-Wooho!-odpowiedziała dziewczyna. Czuła, że jej głowa pęka, ale gdy słyszała głos Warda miała cohotę uderzyć go w twarz i nawrzucać mu, jednak wybrała inną i skuteczną drogę. Gdy tylko Ward wypowiedział słowo ona od razu włączyła radio, w którym znajdowała się jej ulubiona płyta. Bez zastanowienia włączyła na całą siłę radio, głowa jej eksplodowała, ale musiała jakoś zapomnieć, że siedzi za nią tajemniczy kłamca.
*********
-Wróciła księżniczka.-widząc, że wchodzi do domu Rita, Chris szybko rzucił te słowa.
-Witaj Panie.-odpowiedziała złośliwie. Zobaczyła Sealy, która stała na schodach i pokazywała, że szybko ma przyjść na górę. Bez wahania pobiegła do przyjaciółki.
-Gdzie Ty byłaś? Dlaczego mnie okłamałaś?
-Błagam Sealy, mam ogromnego kaca, który nie pozwala mi normalnie funkcjonować, na dodatek wszystkiego dołożyłam sobie do pieca włączając radio najgłośniej jak się dało by uciszyć zakłamanego rudego dupka.
-Martwiliśmy się.
-Wiem i strasznie przepraszam, zachowałam się jak małolata, ale nie miałam ochoty.
-Rozumiem Cie i mam nadzieję, że ten mój przygłupi narzeczony też rozumie.-dodała przytulając mnie na pocieszenie.
-Dziękuje Ci bardzo!-wbiegłam do pokoju by wziąć walizkę. Zostawiłam małą pamiątkę po sobie w postaci karteczki na komodzie. Chciałam żeby wiedzieli, że mimo wszystko miło spędziłam tutaj czas. Zeszłam na dół z wielką walizką. Nick ruszył mi na pomoc. Chris z Darcym bacznie mi się przyglądali. Nick prowadził, wziął zastępczego busa Chrisa, więc spokojnie zmieściliśmy się wszyscy do jednego auta, niestety. Usiadłam z tyłu razem z Maxem, za mną Chris i Sealy, prowadził Nick a obok niego siedział Darcy. Całą drogę gadałam głupoty do Maxa, nie zwracałam uwagi na dwóch kangurów. Nareszcie albo raczej niestety dojechaliśmy pod lotnisko. Z jednej strony chciałam wracać do domu, ale z drugiej... Miałam ogromną ochotę tutaj zostać.
-Mam nadzieję, że jednak rozważysz na poważnie naszą ostatnią rozmowę.-powiedziała Sealy.
-Pomyślę na pewno. Ja mam nadzieję, że jeszcze przed wylotem do Australii przyjedziesz do mnie.-odparłam.
-O jakiej rozmowie mówicie?-Darcy starał się udawać, że całego zajścia w szpitalu nie było i miał nadzieję, że złość na niego mi minęła.
-Żadna o której powinieneś wiedzieć.-odparłam niemiło.
-Może jednak powinniśmy wiedzieć.-dodał Chris.
-Dajcie spokój.-Nick chciał załagodzić całą sytuacje. Darcy popatrzył pytająco na Chrisa, najwidoczniej nie miał pojęcia o wszystkim.
-Czas na mnie, dziękuje wam bardzo za umilenie całego pobytu tutaj było świetnie! Teraz to ja zapraszam do siebie!-skierowałam się w stronę Sealy i Maxa. Ucałowałam małego i Sealy. Następnie podeszłam do Nicka, mocno go przytuliłam i pocałowałam w policzek na pożegnanie. Darcyego ominęłam, dziwnie się z tym czułam, ale myślałam, że to będzie najodpowiedniejsze. Od razu ruszyłam w stronę wejścia na odprawę i całego zamieszania na lotnisku. Chris żegnał się jeszcze z wszystkimi.
-Proszę, porozmawiaj z nią. To nie ona zawiniła, zrozum.-odparła młoda narzeczona Holdera.
-Nie przejmuj się, przejdzie jej.-pocałował namiętnie jej usta po czym wziął na ręce swojego syna i pożegnał się z nim. Z Darcym i Nickiem przybił "piątkę" i ruszył za mną.
Odprawa minęła dosyć szybko, nim się spojrzałam siedziałam już w samolocie. Miejsca mieliśmy obok siebie, niestety. Siedząc już w samolocie wyciągnęłam swojego IPhona i słuchawki. Założyłam je i włączyłam muzyke. Nie patrzyłam co Chris robi, siedziałam przy oknie, więc caly czas zapatrzona byłam w widoki. Nie ukrywam, że popłynęło kilka łez, gdy przypomniałam sobie ostatni dzień w Poole. Lot był spokojny, gdy wylądowaliśmy Chris spał. Musieliśmy już wysiadać, więc klepnęłam go i powiedziałam -Wstawaj.-Chris nic nie odpowiedział, przebudził się i wstał ze swojego miejsca. Wylądowaliśmy w Gdańsku, gdzie czekał na nas mechanik Chrisa. Była sobota godzina osiemnasta, zapowiadało się na to, że w domu będę dopiero o dwudziestej jak nie później.
W drodze do domu mieliśmy kilka przystanków. Na pierwszym w ogóle nie wysiadłam z samochodu. Widać było, że Chris zaczął się martwić o mnie, ale nie chciał dać po sobie tego poznać.
-Chcesz coś ze stacji?-zapytał lekko zmartwiony. Nic mu nie odpowiedziałam co doprowadziło go do złości.-Zapytałem Cie o coś. Możesz odpowiedzieć?
-Nie.-wszedł do busa i usiadł obok mnie zaczynając mówić.
-Ok, zrozumiałem jak bardzo Cie to zabolało. Wiem, że nawaliłem i to bardzo, ale nie miałem na to wpływu. Musieli to nakręcić, nie mogło paść na inny dzień. Rozumiem, że jesteś na mnie wściekła, ale proszę Cie o to żeby ta złość minęła. Nie chce żebyś była na mnie zła.-Spojrzałam na niego, nic nie powiedziałam. Założyłam słuchawki i włączyłam muzyke. Był zrezygnowany, świadomy co zrobił, smutny i jednocześnie zły. Wszystkie emocje połączyły się w jedność. Był bezradny dla samego siebie.
W domu byłam o dwudziestej pierwszej. Gdy weszłam do domu czułam, że jestem na swoim. Od razu wzięłam się za podlanie kwiatów, które moja mama zaniedbała. Po zainteresowaniu się roślinnością w moim domu ruszyłam do łazienki wziąć długą i gorącą kąpiel.
Następnego dnia miałam być w Zielonej Górze na meczu o brąz, jednak zrezygnowałam. Nie chciałam jechać tam jeśli nie rozmawiam z Chrisem. Po przebudzeniu się zadzwoniłam do mamy, że wpadnę do nich na obiad. Ubrałam sie, zjadłam śniadanie i pojechałam na chwilę do Domu Dziecka. Porozmawiałam chwilę z dzieciakami, przywiozłam im kilka pamiątek z Anglii. Od razu stamtąd  pojechałam do mamy na obiad. Dawno nie siedziałam w tak rodzinnym gronie. Czułam się świetnie chociaż było mi źle jak myślałam o TurboTwinsach. Po obiedzie wróciłam do domu, chciałam załatwić kilka spraw. Zadzwoniłam do Radka, dawnego przyjaciela. Z czasów lat trzynastych do około osiemnastych. Zaprosiłam go na mecz i piwo. Zgodził się od razu, więc zjawił się za niecałe czterdzieści minut.
-Nigdy nie sądziłem, że się odezwiesz.-To były jego pierwsze wypowiedziane słowa po tym jak otworzyłam mu drzwi. I nic dziwnego. Sama się mu dziwie, że w ogóle się zjawił i chce ze mną rozmawiać.
-Wchodź, co za zmiana!-nagle ujrzałam chłopaka, który miał na sobie airmaxy, do tego beżowe, nie rurki, ale spodnie z opuszczonym krokiem, biała koszulka, na którą założył bordową bluzę, czarną kurtkę a do całej swojej stylizacji dodał snapbacka!
-Można tak to nazwać.-oboje się zaśmialiśmy i od razu zasiedliśmy do telewizora. Był to mecz o brąz, więc jak za czasu młodu, buntowniczego młodzieżowego czasu, zasiedliśmy przy piwach, nie jednym i nie dwóch. Zamówiliśmy pizze i komentowaliśmy każdy bieg i postawę każdego zawodnika.
-Właśnie, Holder i Ward to Twoi przyjaciele.
-Szkoda, że o tym wspomniałeś.
-Hej co się dzieje?
-Nic takiego. Popatrz. Jedzie teraz Paweł, jestem pewna, że przywiezie przynajmniej jeden cenny punkt! Może nadrobi jako junior bo to co wyczynia dzisiaj Emil jest kompletną katastrofą.
-Mimo wszystko u nas sprawuje się całkiem całkiem.
-Jednak nie tak jak oczekuje on sam od siebie.
-Zapomniałem, że masz z nimi wszystkimi dobre kontakty.
-Wyczuwam, że to było złośliwe.
-Tak samo złośliwe jak wszystko każdego dnia pare lat temu.-obydwoje zaczęliśmy się głośno śmiać. Mecz był pełen emocji i zaciętej walki. Każdy bieg przynosił coraz więcej adrenaliny i emocji. W biegach nominowanych nie pojawił sie Chris. Stało mu się coś z kostką, zmartwiło mnie to, ale postanowiłam, że się do niego nie odezwę. Ostatni bieg przyniósł nam wiele emocji, ale również zmartwień. Ryan ze złamaną ręką wyprzedził na ostatniej prostej zielono-górskiego zawodnika, centymetry dzieliły ich od mety. Było ewidentne podcięcie ze strony Ryana, na stadionie toruński kibice zaczęli wariować bo to właśnie dzięki Ryanowi zdobyliśmy brąz. Popłakałam się ze szczęścia, ale również ze zmartwienia.
-Hej, mamy brąz, mam nadzieję, że to łzy szczęścia.-odparł Radek widząc jak lecą mi łzy po policzkach.
-Nie tylko, nie ukrywam.-przytulił mnie i głośno się zaśmiał.
-Co się dzieje?-zapytał.
-To już na inny dzień. Zacznijmy świętować.-stuknęliśmy się swoimi butelkami i zaczęliśmy pić. Zrobiliśmy się głodni a, że niestety po wczorajszym powrocie z Poole nie zdążyłam zrobić zakupów to zamówiliśmy ogromną pizze.
Przyjaciel z dawnych czasów został u mnie na noc. Rano we dwójkę obudziliśmy się z wielkim kacem, gdyż po obejrzeniu meczu, zjedzeniu przepysznej pizzy ruszyliśmy na miasto, wracając po godzinie do mojego mieszkania i nie kończąc dalej imprezy. Był poniedziałek, powinnam iść do pracy, ale wzięłam urlop na cały dzień. Nie miałam siły by pracować. Każdy z nas po wzięciu dlugiej kąpieli był zupełnie innym człowiekiem. Od razu chciało się żyć, zatem ruszyliśmy do Centrum Handlowego Plaza na małe zakupy. Upolowałam na wyprzedaży piękne beżowe i czarne, pełne szpilki i skusiłam się na dwie przepiękne koszule! Radek też znalazł coś dla siebie. Po zakupach poszliśmy na kawe i ciastko. Mieliśmy czas by porozmawiać co działo się u nas przez tak dlugi czas. W końcu musiałam pojechać na cmentarz do Davida, dawno tam nie byłam i było mi źle z tym. Radek był tak miły, że pojechał tam ze mną.
Tydzień jakoś zleciał. Całymi dniami tylko praca-dom, praca-dom. W tygodniu znowu spotkałam się z Radkiem. W środę stało się coś co spowodowało łzy w oczach, nad którymi nie byłam w stanie zapanować. W Anglii odbywał się mecz, w którym udział standardowo brał Chris. Darcy nie jechał z powodu ostatniego incydentu. Siedziałam sama w domu i oglądałam mecz przed komputerem, standardowo nie było nigdzie transmisji w naszej telewizji, więc musiałam się pocieszyć angielskimi stronami, które nadawały transmisje live. Mianowicie, Chris w jednym z biegów upadł bardzo poważnie na tor. W tamtym momencie serce zaczęło mi być strasznie szybko, łzy napłynęły do oczu i co więcej-złapałam za telefon. Od wypadku mineło około dziesięciu minut, więc Sealy na pewno wiedziała cokolwiek na temat Chrisa. Jednak nie udało mi się do niej dodzwonić. Byłam coraz bardziej zmartwiona, czekałam na jakąś informacje od komentatorów, ale nie mogłam jej usłyszeć, gdyż oni po prostu zajęli się dalej meczem. Po trzydziestu minutach od upadku Chrisa dowiedziałam się, że stało się coś z jego nogą i nie będzie mógł ukończyć zawodów. Reszte starałam się wyczytać z internetu i tweeter'a samego Chrisa.
Wieczorem zadzwonił do mnie Darcy. Nie odebrałam za pierwszym ani za drugim razem. Dzwonił do skutku, więc postanowiłam odebrać.
-Halo, halo.-zaczął rozmowe. Odchrząknęłam by wiedział, że odebrałam telefon.-Dlaczego nie odbierasz ode mnie telefonu?!-zapytał lekko zdenerwowany.
-Bo nie mogłam, nie miałam czasu i nie miałam ochoty.
-Dalej się złościsz?-nie uzyskał odpowiedzi przez najlbliższe pół minuty.-Rozumiem.-zaczął.-Chce Ci wszystko wytłumaczyć.
-Nie uważasz, że na to troszeczkę za późno?!-przerwałam mu.
-Może i masz rację, ale..-po raz kolejny wtrąciłam mu się w słowa.
-Nie ma żadnego "ale". Muszę kończyć.-rzuciłam słuchawką. Nie miałam zamiaru kontynuować rozmowy z przyjacielem.

Następnego dnia dowiedziałam się co nieco z internetu co z Chrisem. Oddzwoniła do mnie Sealy, do której się dobijałam. Domyślała się, że nie chciałabym żeby Chris wiedział, że dzwoniłam do Sealy, z tego powodu nie odbierała moich telefonów, gdyż była zawsze blisko Chrisa.
-Tragicznie zakończył koniec sezonu.-powiedziała smutna narzeczona.
-Możliwa jest operacja?
-Tak, oczywiście, ale wiąże się to z różnymi możliwymi przeszkodami, które mogą uniemożliwić mu dalszą jazdę na żużlu.-w tym momencie czułam, że Sealy zaczęła płakać razem ze mną.
-Chcesz żebym przyleciała do Anglii?
-Przecież nie możesz teraz wszystkiego rzucić, tym bardziej, że niedawno tutaj byłaś. Poza tym nie rozmawiasz ani z nim ani z Wardem.
-Postaram się przylecieć jutro z samego rana, zaraz zabukuję bilety.-zaczęłam.
-Poczekaj. Ja i tak muszę przylecieć do Polski z papierami dotyczącymi paru spraw, do których będę potrzebowała Twojej pomocy. To ja postaram się być najpóźniej w sobotę wieczorem w Polsce.
-Zabukuję Ci za moment bilety.
-Nie, nie. Zrobię to sama, spokojnie. Dziękuję Ci.
-Nie masz za co, kochana! Wracaj do Chrisa i jeśli dasz radę zdawaj relację, nie denerwuj się. Gwarantuję Ci, że wszystko pójdzie pozytywnie. Nie doszukujmy się głupot.-nasza rozmowa dłużej już nie trwała. Cieszyła mnie tylko wiadomość, że Sealy pojawi się w Polsce.

********
Dni mijały bardzo szybko, było coraz bliżej do przyjazdu Sealy i Maxa. Niezmiernie mnie to cieszyło. Był piątek, więc minął dokładnie tydzień i dwa dni od wypadku Chrisa. Sealy pisała mi jak się czuje i czy są jakieś postępy. W piątek miałam pracować krócej. Umówiłam się z Radkiem, że odbierze mnie z pracy i pojedziemy na obiad. Tak też było, pojechaliśmy do Pierogarnii, następnie do mojej mamy i do mnie. Byliśmy około osiemnastej u mnie. Postanowiliśmy pooglądać jakieś filmy, tym razem w zupełności na trzeźwo. Mimo wszystko sprawy potoczyły się inaczej bo otworzyliśmy wino. Włączyliśmy "Battleship". Nie pooglądaliśmy za długo bo nagle ktoś otworzył moje drzwi.
-Suprise..-usłyszałam i zobaczyłam uśmiechniętego od ucha do ucha Warda, za nim czołgał się Chris o kulach. Zrobiło się troszeczkę niezręcznie.
-Co Ty tutaj robisz?-tyle mogłam z siebie wydukać.
-A kolega Twój, którego nie znam co tutaj robi.
-A nie interesuj się.-Radek znał angielski bardzo dobrze, więc wszystko rozumiał.
-Na mnie czas jak widzę. Do jutra.-pożegnał się ze mną całując mnie w policzek. Lekko trącił Warda barkiem co nie spodobało się rudowłosemu chłopakowi.
-Do jutra.-odparłam. Słyszał bo gdy wsiadł do samochodu napisał esemesa, że na pewno się zobaczymy.
-Co to za typ?-zapytał niemiło Darcy.
-Co tutaj robicie?
-Przyjechaliśmy porozmawiać.-odparł Chris.
-Jak miło z waszej strony.-ewidentnie powiedziałam to z poirytowaniem.
-Mogłabyś być trochę milsza? Przylecieliśmy specjalnie do Ciebie, Chris z chorą nogą, nie powinien się tak przemęczać a Ty obraziłaś się jak księżniczka.
-Doceniam to, uwierz, że w przeciwieństwie do Ciebie to doceniam.
-Skończcie się kłócić.-krzyknął poważny Chris. Oboje popatrzyliśmy na niego, potem na siebie i spuściliśmy głowy.-Tak masz racje, że to ja z Darcym zawiniliśmy, ale dzisiaj jesteśmy tu żeby to wszystko się zmieniło.
-Jak sobie to wyobrażacie?
-Wracam do mojego pytania, więc co to za typ tutaj był?
-To ja się pytam co to za dziewczyna przychodziła do Ciebie do szpitala w tajemnicy przede mną?
-Pierwszy spytałem.
-Dość tego.-po raz kolejny krzyknął Chris.-Zachowujecie się jak małolaty.-Podszedł o kulach na kanapę, usiadł. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu. Zmiękłam.
-Przepraszam.-dołączyłam do niego.
-Ja zacznę. Ta dziewczyna ze szpitala to dziewczyna, z którą spotykam się od trzech miesięcy. Nic Ci nie mówiłem bo bałem się jak zareagujesz. To co było między nami kiedyś miało dla mnie duże znaczenie, wydawało mi się, że dla Ciebie też. Nie potrafiłem Ci tego powiedzieć, ale też nie potrafiłem urwać z nią kontaktu. Nie obwiniaj tutaj Holdera bo w niczym nie zawinił. On po prostu starał się mnie kryć, za co mu dziękuje, ale Ciebie przepraszam.-Tak zaczęła się nasza rozmowa. Każdy okazał skruchę. Na całe szczęście doszliśmy do porozumienia.

piątek, 5 kwietnia 2013

Separation twenty-seven

Tak jak obiecałam! Nie mogłam zostawić was w takiej chwili! Nie mogłam...:D Słuchajcie może macie jakieś propozycje, jakieś wątki, zapytania co do opowiadania czy mojego pisania? Przydałoby się trochę nowości, jakiejś świeżości, nie uważacie?:D Stuknęły nam 4tysiące, więc myślę, że czas na jakieś zmiany :D Obawiam się, że niedługo opowiadanie dobiegnie końca... Przecież nie mogę ciągnąć go w nieskończoność... Przyznam wam się też, że (CHOLERA) często zapominam co i jak pisałam!:( aż wstyd... wiem, przyznaję się bez bicia... Jeżeli kiedykolwiek wynajdziecie jakąś powtórkę czy coś napisałam dwa razy to błagam napiszcie mi to. Staram się żeby wszystko pisać na przód i często zapominam co było trzy rozdziały temu... W każdym bądź razie.. Dziś zostałam zmuszona i dodaje wszystko co mam napisane! Przez weekend będę dla was coś skrobać :D Czy nie macie często tak, że gdy na prawdę jesteście w pełni zmobilizowani do działania czy spełniania swoich marzeń to zawsze stanie coś na przeszkodzie i za cholere nie idzie wam jej "przeskoczyć"? Znam wielu ludzi i mam dowody, dla których przeszkody to nic wielkiego... Ale myślę, że od jednej się zaczyna i czas postawić twardo na swoim i nie ważne co by było zawsze iść do przodu...?! No cóż... Wypocinki, wypocinki... a co z opowiadaniem?! Już leci do was, miłego czytania! A..! Zapomniałabym... Nawet nie wiecie jak miło mi się zrobiło jak następnego dnia wchodząc na bloga ujrzałam sześć komenatrzy... Może to nie jest wielki sukces, ale jak na nie całe 24h od dodania kolejnego rozdziału, pojawiło się sześć komentarzy to aż cieplutko na sercu się robi, hehe! No dobra! Miłego czytania, pozdrawiam!:)
_____________________________________________________________


-Ja pójdę położyć Maxa spać.-powiedziała Sealy i szybko zniknęła mi z pola widzenia.
-Musimy porozmawiać.
-Nie rozumiem, co jest Chris?
-Ok. Ciężko mi się przyznać, ale gdy kazałaś mi iść po koszulkę do Twojej walizki znalazłem kopertę, wiesz, że jestem ciekawski, więc otworzyłem ją i był tam list, który mnie przeraził i musisz wyjaśnić mi kilka spraw.
-Rozumiem, ale najpierw Ty mi powiedz jak go przeczytałeś skoro jest napisany w moim ojczystym języku?!
-Poprosiłem Pawła, mojego mechanika żeby mi przetłumaczył.-nie delikatnie wybuchłam śmiechem choć nie powinnam.-Co David miał na myśli pisząc ten list?-zadał najgorsze pytanie jakie mogło się pojawić.
-Nie wiem co miał na myśli, ale zapewne wiesz, że był częścią mafii, jak się doskonale domyślasz to nie był wypadek, ktoś zabił go celowo. Sama dowiedziałam się o tym niedawno. Jeśli przeczytałeś cały list to wiesz również, że mi przez pewien czas zagrażało niebezpieczeństwo, ale wszystko już się wyjaśniło i w pełni jestem bezpieczna.
-Może i nie powinienem pytać, ale na prawdę się o Ciebie martwię. Rozmawiałem z Sealy, nie byłem pewien czy Ci powiedzieć i porozmawiać, ale doszedłem do wniosku, że po prostu muszę. Nie pozwolę żeby stała Ci się jakaś krzywda!
-Dziękuje Ci za wszystko. Bez was nie dałabym sobie rady.-zrobiło się smutno a przecież tego nie chciałam. To miał być miły i przyjemny wyjazd a nie rozmowa o tym, że byłam z "kryminalistą". Nie myślę tak o Davidzie i nigdy mi nie przeszło to przez myśl, ale wiem, że Chris tak zaczął myśleć, może i ma rację, ale nie obchodzi mnie to.
-Rita.-nie dałam mu skończyć.
-Co chcesz jeszcze wiedzieć?-chciałam żeby twarz mi rozpromieniała, ale Chris sam wiedział, że męczyła mnie rozmowa o nim.
-On handlował kiedykolwiek narkotykami?
-Nie, nie wiem. Przy mnie nigdy niczego nie miał. Wielokrotnie spotykał się z kimś wieczorami i nie tylko, ale doskonale wiem, że on był czysty, nic nie brał.
-Dobrze, nie rozmawiajmy już o tym, dajmy sobie spokój.
-Zjemy coś? Może coś zrobię?
-Idziemy na te kręgle?-razem z Sealy popatrzyłyśmy na siebie i odpowiedziałyśmy, żeby to przełożyć. Reszte wieczoru spędziliśmy przy kartach i winie przekąszając jakieś słodycze.
Następnego dnia wzięłam Maxa od rana na spacer i poszłam z nim na zakupy spożywcze, po których poszliśmy na gofry. Jak każde małe dziecko Max na widok słodkiego dostał oczu jak pięciozłotówki. Podczas spaceru standardowo porobiłam mnóstwo zdjęć Maxowi oraz wspólnych. Wrzuciłam na pare portali społecznościowych po czym  ruszyliśmy z powrotem do domu. Chris na dalszą część dnia wymyślił, że pojedziemy na crossy. Był to najlepszy pomysł jaki wpadl mu do głowy bo potrzebowałam takiej mocnej odskoczni od rzeczywistości. Przed crossami skoczyliśmy szybko do szpitala do Darcyego, byliśmy tam dosłownie na pięć minut, ale i tak miał gości.
-Co jest? Nie odzywasz się do mnie odkąd wyszliśmy ze szpitala.-na poprawę humoru uderzył mnie w udo. Był to "śmiechoból".
-Darcy nie mówił mi, że spotyka się z kimś.
-To jest temat,  o którym musisz z nim porozmawiać.
-Ale dlaczego? Ty mi powiedz wszystko.
-Nie mogę, to on powinien Ci wszystko wytłumaczyć.-jak zwykle wszystko załatwialiśmy poprzez śmiech, cała rozmowa opierała się na śmiechu i biciu się nawzajem.
-No, ale Chris, prooooooosze.-zrobiłam oczy jak kot ze Shreka.
-Rita błagam, wiesz jak to na mnie działa.
-Nie, nie wiem.-przeciągałam. Wiedziałam, że już niedługo Chris mi cokolwiek powie.
-Jesteśmy na miejscu. Schowaj ten cudowny uśmiech i oczy, tego ze mnie nie wyciągniesz.-wściekłam się. No! No po prostu się wściekłam. Miałam nadzieję, że mi powie, ale nie dało rady nic od niego wyciągnąć.
Pojechaliśmy tam gdzie poprzednio, więc znałam już tor i przede wszystkim crossa. Czułam się świetnie na tej maszynie, ale jak zwykle Chris ciągle mi czegoś zabraniał. W przerwie zadzwoniła do mnie mama, opowiedziałam jej jak jest i obiecałam, że odezwę się później. Na crossach byliśmy trzy godziny, strasznie byłam podekscytowana, zarazili mnie milością do crossa. Gdy się przebrałam postanowiłam, że zadzwonię do Nicka.
-Cześć.-powiedziałam wesoło i delikatnie.
-Cześć piękna, długo się nie odzywałaś.-odpowiedział.
-Tak, ale to też Twoja wina. Słuchaj, jestem od dłuższego czasu w Angli i pomyślałam, że może się dziś spotkamy?
-Wiem, szkoda, że dowiaduje się dopiero teraz od Ciebie. Wszystko wiem z tweeter'a pieguska.
-No wiem, wynagrodzę Ci to wieczornym drinkiem, może być?
-Jasne, w takim razie wpadnij do mnie.
-Gdybyś mógł to napisz w esemesie adres.
-Jasne, do zobaczenia piękna.
-Narazie flirciarzu!-odpowiedziałam z wielkim "bananem" na buzi. Brakowało mi rozmów z Morrisem. Nie był takim samym kumplem co Chris czy Darcy, ale jednak coś mnie z nim łączyło. Musiałam z nim porozmawiać. Zresztą zadzwoniłam do niego żeby w końcu porozmawiał z Darcym.
*******
Po crossach pojechaliśmy do Mc się najeść! Byliśmy strasznie głodni. Po Mc pojechaliśmy do domu, dzisiaj nie odwiedzę znów Darcyego, zrobi to za mnie Chris z Sealy. Od razu po powrocie ruszyłam wziąć jeszcze raz prysznic, tym razem porządny prysznic. Ubrałam się i zrobiłam kilka podstawowych kobiecych elementów by pięknie wyglądać. Mimo wszystko, to jak chłopacy mi sprawiali komplementy ja i tak nie lubiłam swojego wyglądu. Zawsze chciałam być dziewczyną, która ma trochę ciałka, niestety wyglądało to tak, że była, chuda jak patyk. Jednak wszystko się zmieniło odkąd zaczęłam przyjaźnić się z Turbosami! Waga przybywała mi niezmiernie szybko co zaczęło mnie lekko przerażać, ale w końcu... Mam czego chciałam!
Po ogarnięciu siebie zeszłam na dół i oświadczyłam, że wychodzę i pewnie wrócę późno. Wszystko wyszło by pięknie, gdyby nie wścibski i wielce kochający tatuś naszej przyjaźni-Chris.
-Młoda gdzie Ty wychodzisz?!
-Idę się przejść po mieście.
-No chyba nie sama i nie w tych ciuchach, powiedz prawdę.
-Chris, na prawdę daj sobie spokój.
-Nie, słucham.-drążył i drążył...
-Idę z Morrisem, psuje?!
-No właśnie nie do końca.
-Chris daj jej spokój.-wtrąciła się Sealy.
-Sealy, ale ona idzie się spotkać z tym gówniarzem.
-Przestań, on jest w moim wieku.
-Właśnie!-Chris ciągle coś mówił pod nosem, zlekceważyłam to podchodząc do niego dając mu soczystego buziaka w policzek na pocieszenie i wyszłam! Sealy wybuchła głośnym śmiechem. Taksówka była już pod domem, więc ruszyłam do Nicka.
Od razu usiedliśmy do lampki wina, taak oczywiście zaczęliśmy.
-I co u Ciebie jeszcze? Jak dzieciaki? Dalej tam pracujesz?-wypytywał bez końca.
-Jasne, że tak. Dzieciaki mają się świetnie, ciągle szukamy im rodzin. Nick, musimy pogadać.
-Przecież rozmawiamy.-zaśmiał się.
-Przestań. Chodzi o Darcyego.-widziałam, że nie miał najmniejszej ochoty rozmawiać o Rudym, ale w końcu musiałam z nim o tym porozmawiać.
-Leży w szpitalu, wiem o wszystkim.
-Nie o to chodzi. Wiem, że wiesz bo huczy o tym w mediach i internecie.
-Tak, no masz rację. Wiem również to, że się z nim pogodziłaś, co wiąże się z Twoim przyjazdem. Przyjechałaś do niego, więc na pewno musiał coś nawywijać.
-Dlaczego taki jesteś?
-Może dlatego, że robisz wszystko żeby nie czuł się już winien. Jesteś tutaj tylko dlatego żeby mnie z nim pogodzić i to jak zwykle ja mam przeprosić jego, ale jesteś w błędzie ja tego nie zrobie, to nie ja Ciebie obrażałem i to nie ja uderzyłem jego.
-Wiem, ale to wyszło przeze mnie. Obydwoje wiemy jaki on ma ciężki charakter, którego w ogóle nie idzie zrozumieć, więc proszę.-Nick się nie odezwał. -Powiedz coś, proszę.-Milczał jeszcze przez około pięć minut.
-Co mam Ci powiedzieć?! Że doskonale wiesz, że jestem w stanie zrobić dla Ciebie wszystko bo jesteś moją przyjaciółką i na dodatek jestem w Tobie zakochany. Pójdę do niego, ale to on musi pierwszy przeprosić.-Od razu na mojej twarzy zagościł uśmiech. Miło, że Nick wyciągnie pierwszy rękę na zgodę.
-Nie chcę Cie ranić. Myślisz, że lepiej by było gdybyśmy siebie unikali?-chłopak zaczął bawić się moimi włosami.
-Nie wiem co byłoby najlepsze. Może to byłby najlepszy plan działania bym o Tobie zapomniał. Jednak wiem, że to minie, powoli mija, zaczynam się ze wszystkim godzić. Staram się hamować, nie chcę Cie przestraszyć czy Bóg wie co... Chce Cie mieć blisko siebie, ale nie tak blisko.-pierwszy raz usłyszałam jak wypowiada słowa prosto z serca. Strasznie mnie to wszystko cieszyło.
Dowiedziałam się, że Nick wyjeżdża do Australii za dwa tygodnie co strasznie mnie smuciło. Siedziałam u niego do dwudziestej trzeciej, postanowiłam, że pora już wracać do domu. Umówiliśmy się, że pojedziemy jutro z samego rana do Darcyego do szpitala.
************
-Jadę z Nickiem do Darcyego, czas zakończyć wojnę.-powiedziałam do Sealy.
-Nareszcie, powiem Ci, że miałam tego dosyć.
-Ja zdecydowanie też. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie szło dobrze. Szkoda, że już jutro wylatuję do domu.
-Może zostaniesz na dłużej?-zaproponowała Sealy.
-Strasznie bym chciała, ale wiesz, że nie mogę. W Polsce czeka na mnie praca, tak na prawdę szara rzeczywistość.
-Może byś pomyślała nad przeprowadzką tutaj? Na stałe.-powiedziała całkiem poważnie.
-Jezu, Ty nie żartujesz.-uśmiechnęłam się i szybko dodałam -Nie wiem czy potrafiłabym zostawić całkiem samą mamę w Polsce, mieć ją tak daleko. Nie wiem czy potrafiłabym się rozstać z dzieciakami i z moją pracą. Kiedyś myślałam intensywnie nad tym, miałam już prawie zabukowany bilet, ale śmierć Davida wszystko zmieniła, co mnie po części cieszy.
-Zastanów się, mieszkać mogłabyś z nami, nawet na jakiś czas, dopóki byś sobie czegoś nie znalazła.-rozmowa trwała długo, dopóki nie zjawił się Nick pod domem Holderów. Chris jak zwykle był zalatany. Najpierw pojechał pozałatwiać jakieś sprawy a później na trening.
Strasznie denerwowałam się tym co będzie w szpitalu, jak Darcy zareaguje. Przekroczyliśmy próg szpitala. Denerwowałam się z każdym krokiem zbliżającym się do sali Darkyego.
-Wchodzimy razem?-zapytał mnie Morris. Skinęłam głową i otworzyłam drzwi. Weszłam pierwsza, Nick był nieco dalej ode mnie, w pierwszej chwili Darcy go nie zauważył.
-Cześć młoda! Czemu wczoraj Cie nie było?-zdążył wypowiedzieć te słowa i właśnie zauważył stojącego Nicka.
-Czas zakończyć tą całą szopkę.-powiedziałam ostro. Obydwoje milczeli. Rita nie wytrzymała tej ciężkiej ciszy.-Dobrze skoro obydwoje jesteście pieprzonymi tchórzami i zachowujecie się jak gówniarze to ja zacznę. Obydwoje pokazaliście na co Was tak na prawdę stać. Jesteście z siebie zadowoleni?! To brawa, brawa! Ale dość tego, ile macie do cholery lat? Piętnaście? A może dwanaście?! Nie, przypominam, że NIE. Zachowujecie się jakby to wszystko było dla was zabawą. Żużel to zabawa, życie to zabawa, ludzie to zabawa a Rita to zabawka, która jest wtedy kiedy jej potrzebujecie. Nie moi mili, cholernie się mylicie! Tacy z was przyjaciele?! Rudzielcu zrozumiałeś, że alkohol to żadna ucieczka od problemów i żadna zabawa? Nick zrozumiałeś, że nie masz lat pięciu i nie będziesz miał wszystkiego czego sobie zażyczysz?! Więc skończyłam ten beznadziejny wykład. Jeśli obydwoje się namyślicie i dojdziecie do jakiegoś wniosku to dajcie znać.-Nie pozwoliła żadnemu powiedzieć ani słowa. Po prostu wstała z krzesła i wyszła z sali, gdzie w tej chwili znajdowali się skłóceni chłopacy. Skierowała się do bufetu gdzie poprosiła o sok pomarańczowy. Był to jej ulubiony sok, który w dzieciństwie mama zawsze jej dawała gdy pokłóciła się z koleżankami, ale raczej z chłopakami. Nagle zaczął brzęczeć jej IPhon. Ujrzała, że dzwoni Chris.
-Jak tam?-zapytał Holder.
-Nie wiem.
-Jak to?-zapytał delikatnie przerażony.
-Jak na razie ze stołówki widzę, że szpital jest cały i jest dosyć cicho.
-Zostawiłaś ich samych w sali?
-Pieprzone tchórze. Całe szczęście, że Holder nie ucieka od problemów.
-Młoda, wracaj tam lepiej.
-Spokojnie, na pewno nie dojdzie do rękoczynów.
-Trzymam Cie za słowo.-odpowiedział. Chwilę jeszcze rozmawiali dopóki nie przerwało im rozmowy dwójka sportowców.
-Wiesz muszę kończyć. Odezwe się za chwilę.-rozłączyła się. Obaj stali ma baczność. Widziała, że się pogodzili, ale była ciekawa co mają zamiar jej powiedzieć. Gdy widziała jak stoją miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem, ale powstrzymała się.
-Więc doszliśmy do porozumienia.-zaczął Nick.
-Miałaś racje, ja zrozumiałem swoje błędy, Nick również.
-Wiemy, że to wszystko to nasza wina no i obydwoje obiecujemy, że się zmienimy i, że to był ostatni raz kiedy musiałaś być świadkiem tak ciężkiej kłótni. Przepraszamy.-ostatnie słowo powiedzieli równo. Nie wiem o czym wtedy rozmawiali i jaki był przebieg ich rozmowy, ale wiem, że musiało długo to trwać. Znów widziałam dwójkę kumpli.
-Zrozumcie, że to co odstawiliście we dwoje po Grand Prix było okropne.-obydwoje spuścili głowę w dół, widać było zażenowanie i wstyd na ich twarzach.-Ale spokojnie, wybaczam wam choć nie jest łatwo.-obydwoje wstali i przytuliliśmy się całą trójką. Powędrowaliśmy do sali Darcyego, gdzie dowiedzieliśmy się, że jutro wyjdzie ze szpitala, ale w niedzielę o szesnastej musi przyjść po wyniki i zobaczyć czy wszystko już do końca jest dobrze. Po wiadomości uznaliśmy, że Nick, Darcy, Sealy oraz Max odwiozą mnie i Chrisa na samolot.
Po szpitalu Nick odwiózł mnie na stadion, na którym znajdował się Chris. Ostatnie chwile w Angli chciałam spędzić właśnie z nim-przyjacielem.
-Zgaduj zgadula.-powiedziałam zasłaniając Chrisowi oczy.
-Co Ty tutaj robisz? Myślałem, że cały dzień spędzisz z Nickiem i Darcym.
-Nie mogłabym Ci tego zrobić. Mam nadzieję, że reszta dnia należy tylko do nas?-spojrzałam na niego pytającym wzrokiem. Myślę, że szło wyczytać z mojego wyrazu twarzy, że nie przyjmę innej odpowiedzi.
-Janse, że tak! Wooho! To co robimy?
-Liczyłam na Twoją kreatywność, Holdi.
-No dobra, obiecuję, że coś wymyśle. Tym czasem muszę wyjeżdżać na tor.-Gdy się odwróciłam klepnęłam go w tyłek na co zareagował ze zdziwieniem.
Pokręciłam się po parku maszyn, poznałam w końcu Middla co sprawiło, że wiem nieco więcej o chłopakach! Było mnóstwo śmiechu i przemiłej atmosfery.
Po godzinnym treningu Chrisa był czas dla nas. Szkoda, że jego Tytuł Mistrza Świata popsuł nam dzień. Mianowicie... Chris gdy się przebierał dostał telefon, że ludzie z Monstera będą u niego o czternastej trzydzieści nakręcić film. Wiadome było, że zejdzie im to przynajmniej około pięciu godzin. Zrozumiałam, że nie mógł odmówić, ale mimo wszystko powinien znaleźć dla mnie odrobinę czasu. Przecież obiecał, że jak przyjadę do Anglii to zagospodaruje dla mnie mnóstwo czasu. Szkoda, że ostatniego dnia tutaj nie spędzę z moim najlepszym przyjacielem.
-Jasne, wszystko rozumiem.-odpowiedziałam na całe wyjaśnienia mojego starszego przyjaciela.
-Rita ja na prawdę nie chciałem żeby tak wyszło.
-Jasne wszystko rozumiem. Miłego kręcenia czegoś z życia.-odwróciłam się i kierowałam się w stronę wyjścia ze stadionu. Szkoda, że tak miły początek dnia musiał się spieprzyć tuż cztery godziny później...
Pospacerowałam po mieście, poszłam na zimną plażę, zahaczyłam o sklepy z pamiątkami. Kupiłam dwa precle, dwa pączki oblane w czekoladzie, dwa kilogramy cukierków, karty i ruszyłam do Darcyego do szpitala by pograć z nim trochę na fanty.
Wchodząc do niego do sali miałam uśmiech na twarzy, nie chciałam żeby wiedział, że coś jest nie tak. Jednak uśmiech po raz kolejny szybko zszedł z mojej twarzy, gdy zobaczyłam, że w sali nie siedzi sam, ale z tą tajemniczą dziewczyną, która siedziała tam wczoraj.
-To ja wpadnę może później.-powiedziałam szybko i zdecydowanie.
-Rita.-zawołał Darcy. Byłam już za drzwiami od jego sali, widziałam jak na chwilę przeprosił dziewczynę i wyszedł do mnie.-Myślałem, że resztę dnia spędzasz z Chrisem.
-Bo tak miało być. Rozumiem, że z tego powodu postanowiłeś zaprosić koleżankę. Nie chcesz żebym jej poznała?!
-To nie tak.-złapał mnie za ręce.
-Na to wygląda. Trzymaj, podziel się z koleżanką.-podałam mu do rąk dwa pączki w czekoladzie i dwa precle. Od razu skierowałam się w stronę wyjścia. Nie pozostało mi nic innego jak zadzwonić do Nicka. Mój telefon poprzedziła dzwoniąca Sealy.
-Tak?
-Młoda gdzie jesteś?
-Właśnie siedzę u Darcyego, nie martwcie się. Wrócę wieczorem.
-Chris nie może w tej chwili rozmawiać, ale prosił żebyś przyjechała do domu.
-Wiesz dziękuje, ale nie chce żeby Darcy siedział sam. Spędźcie ten czas w gronie rodziny. Całuje.-od razu się rozłączyłam. Musiałam jej skłamać, na tę chwilę nic innego nie potrafiłam zrobić. Może zachowuje się jak rozpieszczona dwunastolatka, która chciałaby mieć wszystko na wyciągnięcie ręki?!
Nie myślałam dłużej, od razu zadzwoniłam do Nicka. Niekulturalnie wprosiłam się do niego. Musiałam z kimś porozmawiać, ale nie mógł być to żaden z TurboTwinsów ani nie mogła to być Sealy.

środa, 3 kwietnia 2013

Separation twenty-six

Witajcie! Właśnie stuknęło nam 4tysiące wyświetleń! Szczerze wam powiem, że nie myślałam, że tak dobrze mi będzie tutaj szło... Ale do rzeczy! W końcu mamy za sobą pierwszy mecz Grand Prix, którego cholernie się doczekac nie mogłam! Wstałam o 3:40 i pięknie przyglądałam się i kibicowałam Chrisowi (no nie ukrywam no... Darcyemu również! mocno trzymałam kciuki!!haha:D) i Jarkowi! Cieszy mnie to, że dwóch polaków staneło na podium, strasznie cieszy mnie postawa Warda, jestem w szoku! Przyznaje, że gdy jechał miałam dreszcze na całym ciele a w biegach, których jechał kciuki trzymałam coraz mocniej... Cóż... moje i nie tylko moje, opowiadanie przekonuje mnie do niego... Chwila! Nie, nie, nie. Świetny zawodnik, tyle z mojej strony! ;-) Smuci mnie i jednocześnie denerwuje, że na pudle na miejscu trzecim znalazł się Pedersen... Nie znoszę typka, no cóż. Każdy zawsze ma jakieś "ale" do kogoś! Posmutniała mi również mina gdy Holderowi nie szło tak jakby wszyscy sobie chcieli! Ale spokojnie... To tylko Auckland... To tylko Nowa Zelandia, słoneczna i przepiękna! Nie wiem czy już wiecie czy nie, ale dowiedziałam się przed chwilką, że Ward ustanowił nowy rekord toru w Aucklad. No gratuluję temu Panu strasznie bo mu się to należy! Mam nadzieję, że na MotoArenie pokażę na co go stać i jednak Polską ligę postawi sobie na najwyższym miejscu i doceni starania działaczy i kibiców co do jego osoby... Ale dość moich wypocin! Czekacie na rozdział a nie na moje gadanie! Zapraszam i przepraszam, że przez tak długi czas nic nie dodawałam... Postaram się wszystko po nadrabiać! Jednak przykro jak widzę tylko te pare(dosłownie, mam na myśli 3-5 komentarzy) komentarzy... Czuje, że dodaje tutaj sama dla siebie... Pokażecie, że czytacie?! Postaram się dodać dwa rozdziały w tym tygodniu, ale nic nie obiecuję! Trzymajcie się ciepło w tę cholerną zimę tej wiosny! HALO, MY CZEKAMY NA SEZON!!!!!!!!!!!! Miłego czytania, pozdrawiam! :-)
______________________________________________________________________
Po prysznicu udałam sie do swojej sypialni. Ubrałam się i poszłam do kuchni gdzie zastałam siedzącą przy garach Sealy.
-No tak, gość przyjechał to teraz musisz stać przy garach.-zaśmiałam się.
-Moja droga, ale obiad to gotujesz jutro Ty! Wiem już nawet co! Przepyszną tortillę, którą nikt inny wyśmieniciej nie zrobi.
-Ja jestem jak najbardziej za!-obydwie wybychnęłyśmy głośnym śmiechem.-Pójdę zobaczyć co u Maxa.
-Będę Ci bardzo wdzięczna bo powinien się własnie obudzić.-ruszyłam do maluszka, który jak Sealy wspomniała właśnie się obudził.
************
-Tak kochanie?
-Sealy skarbie, nasze spotkanie z Darcym poleciało dalej, właśnie idziemy do baru z Middlo, masz coś przeciwko?
-Nie no nie mam, rozumiem, ale w domu czeka na Ciebie niespodzianka, nie wracaj późno.
-Już się nie mogę doczekać, zdradzisz mi cokolwiek?-jak zwykle, Chris Holder to dociekający wszystkiego gość, który zawsze o wszystkim musi wiedzieć.
-Nie kochanie, nie tym razem.-zaśmiała się jego narzeczona.
-W takim razie postaram się wrócic jak najszybciej tylko się da. Kocham Cie i Maxa, całuje.-zazwyczaj ich rozmowa przez telefon opierała się na krótkich i konkretnych rozmowach. Nigdy nie obeszło się bez "Kocham Cie", "Skarbie", "Kochanie" itp. Kto by pomyślał, że tak twardy mężczyzna jeżdżący na żużlu będzie miał w sobie tyle uczuć i do tego bezwstydu okazywanie tego?! Najwidoczniej tacy ludzie istnieją!
*********
-Rita weź Maxa i chodźcie na kolacje.
-Jesteśmy. Pięknie pachnie.
-Zrobiłam spaghetti, które mam nadzieję, że mi wyszło.-podczas kolacji dziewczyny gawędziły bardzo długo. Sealy poinformowała swojego gościa, że jej przyjaciel zmienił plany i zahaczył o bar z Darcym i Middlo. Wciąż chciały zrobić Holderowi niespodziankę. Również Rita chciała pokazać, że wciąż mogą spędzać ze sobą tyle czasu, ile spędzali poprzednio mimo tego, że dzieli ich tyle kilometrów i inne piorytety. Max zasnął szybko, więc dziewczyny bez problemu mogły plotkować do nocy. Holder długo się nie zjawiał w domu, ale dziewczyny były tak zajęte rozmową, że nie zwróciły na to uwagi. Oczywiście głównym tematem ich rozmów był Darcy. Ciągnęły temat bardzo długo, obie były podobnego zdania, ale wciąż kontynuowały i rozważały mnóstwo kwestii. Zaplanowały nawet dzień na jutro, Chris nie miał nic do gadania, musiał się na wszystko zgodzić bez żadnego "ale".
Miłe pogawędki dziewczyn przerwał dzwoniący telefon Sealy.
-Chris dzwoni, poczekaj.-młoda mama odeszła na bok. Czuła, że coś jest nie tak.
-Coś się stało?-zapytała lekko poddenerwowana.
-Tak, Darcy jest w szpitalu ja razem z nim. Pobili go gdy wychodziliśmy z baru. Przywiozłabyś mu dwie moje koszulki i dwie pary spodenek? Musi zostać na obserwacji. Poproś Sharlott by została chwilę z Maxem. Nie mogę się stąd ruszyć bo musi ktoś tutaj być.
-Jasne, coś wymyślę.-rozłączyli się. Sealy nie wiedziała jak ma powiedzieć Ricie, że Darcy leży pobity w szpitalu.
-Coś się stało? Zbladłaś.-zapytała zdziwiona Rita.
-Rita. Dzwonił Chris.
-Co się stało?-dziewczyna wstała z kanapy, miała najgorszy scenariusz, ale sama nie wiedziała co jej chodzi po głowie.
-Darcy został pobity, leży w szpitalu. Mam zawieźć mu kilka rzeczy od Chrisa.-Rita nie odezwała się słowem, po prostu ją zamurowało. Nie wiedziała co ma powiedzieć. Jej najlepszego przyjaciela pobito, na dodatek złego oni nie rozmawiają ze sobą już bardzo długo jak na nich.
-Ok, idź po te koszulki a ja zrobię im coś do jedzenia. Podaje tam sama, zostanę w szpitalu a Chris wróci tutaj.-każda szybko poszła do wykonania czynności. W pięć minut wszystko było gotowe.
-Jedź ostrożnie. Tu masz kluczyki od mojego auta.
-Ok. Jak tylko dojadę dam Ci znać.-ruszyła w stronę drzwi.-Ale gdzie on leży? W jakim szpitalu?-z tego wszystkiego nerwy jej opadły i zaśmiała się.
-No tak, przecież jasnowidzem nie jesteś.-Sealy również się zaśmiała.-Leży przy Dounat Street. trafisz tam bez problemu. Na drodze jest oznakowanie.
-Dzięki! Do usłyszenia.-Rita wybiegła z domu, szybko wsiadła w samochód i ruszyła. Trochę minęło zanim tam trafiła. W końcu to Anglia, nie zna miejsc i na dodatek jeździ się tutaj inaczej. Jak najszybciej chciała dotrzeć do szpitala i dowiedzieć się czegoś więcej co z jej przyjacielem.
Gdy dotarła do szpitala nim się zorientowała stała przed Chrisem. Był trochę podpity, ale za to jaki zdziwiony.
-Co Ty tutaj robisz?-zapytał zdziwiony Chris.
-Jestem tą niespodzianką, która czeka na Ciebie w Twoim domu od siedemnastej.-był strasznie pozytywnie zaskoczony.
-Zdecydowałaś się, cieszy mnie to niezmiernie.-mocno przytulił swoją przyjaciółkę.
-Lepiej powiedz co z tym bałwanem.
-Teraz jest na obserwacji, jedyne co wiem to to, że musi zostać w szpitalu przez parę dni.
-Ok, ja na niego poczekam a Ty jedź do Sealy. Powiedziałam jej, że Cie zmienię.
-Ok.-wyjął kluczyki z kieszeni.
-Holder.-krzyknęłam gdy zobaczyłam kluczyki do samochodu w jego dłoniach.
-Czemu krzyczysz?
-Jesteś poważny?! Może powiesz mi, że pojedziesz do domu samochodem?!
-A nie?
-Nie idioto. Oddaj kluczyki i zamawiaj taksówkę. Natychmiast.-posłusznie oddał Ricie kluczyki. Chris pojechał do domu, Rita widząc wychodzącego Darcyego z jakiegoś bloku schowała się za wózkiem. Przyjaciel jej nie widział, więc wyszło jej to dobrze. Podeszła do pielęgniarki i zaczęła ją wypytywać, musiała skłamać, że jest jego dziewczyną. Pielęgniarka wskazała jej salę i powiedziała, że nie może za długo tam siedzieć.
Darcy leżał plecami do wejścia, więc nie widział kto wchodzi.
-Chris jedź do Sealy. Będę miał tylko śliwę pod okiem a tak to w porządku.
-Nie tylko śliwę, ale także niezłą aferę wokół swojej osoby.-chłopak odwrócił się od razu na plecy, był zdziwiony, że słyszy ten głos.
-Co Ty tutaj robisz?! Jak się tutaj znalazłaś?!-zaczął wypytywać niemiłym głosem.
-Najpierw to może księciu  spuść z tonu i bądź milszy. Chrisowi kazałam jechać do domu.-ewidentnie zrobiło mu się głupio, ale nie chciał tego pokazać.
-Nie rozumiem po co tutaj jesteś.
-Może być trochę wyjrzał poza czubek swojego nosa i swojej cholernej dumy?! Przyjechałam do Ciebie bo jesteś moim przyjacielem, na dodatek w tym momencie w potrzebie. W dupie mam to, że jesteśmy pokłóceni. Martwię się o Ciebie, ale widzę, że niepotrzebnie bo jesteś w formie. Zresztą na picie Ty zawsze znajdziesz czas i co więcej ochotę. Takim oto sposobem jutro w gazetach ukaże się na pierwszej stronie wiadomość, że Darcy Ward został pobity przez niewiadomo kogo i nie wiadomo w jakich okolicznościach, ale jedyne co będą wiedzieć to to, że byłeś, ba bo Ty dalej jesteś pijany.-nie wytrzymała, musiała w końcu wyrzucić mu te słowa. Czas by się zastanowił nad swoimi czynami, wkrótce mogło się to źle skończyć dla jego kariery. Nie odezwał się słowem. Dziewczyna nie wytrzymała, łzy jej napłynęły do oczu. Szybko dodała -Sealy dała Ci dwie pary spodenek i koszulek Chrisa żebyś mógł się przebrać. Wzięłam Ci też coś do jedzenia.-po zakończeniu wypowiedzianych słów od razu ruszyła w stronę drzwi.
-Zostań jeśli chcesz.-usłyszała bardzo ciche słowa przyjaciela. Mimo wszystko wyszła z sali. Łzy spłynęły jej po policzkach, usiadła na korytarzu. Nie wiedziała co powinna zrobić w tej chwili. Posiedziała tam pięć minut, po czym zeszła do czynnej o północy kawiarenki. Kupiła dwie herbaty i precla dla przyjaciela.
Wchodząc do sali zastała Darcyego jak zwykle wpatrzonego w swojego IPhona.
-Przyniosłam herbatę i precla.-chłopak uśmiechnął się do niej.
-Czuje się już lepiej, dostałem w pysk od jakiegoś gościa, który podjechał samochodem jak wychodziłem z Chrisem. Muszę zostać trzy dni na obserwacji.
-Dlaczego dostałeś od tego gościa?-zignorował pytanie. Nie naciskała, wiedziała, że wkrótce sam o wszystkim jej powie.
-Jest jeszcze jedna, bardzo ważna rzecz, o której muszę Ci powiedzieć.-chłopak zauważył, że w oczach dziewczyny pojawił się strach.-Będziesz wściekła. Nie mogę jechać w meczu o brąz.-dziewczyna wstała z krzesła, nie wiedziała co ma powiedzieć, ale jej reakcja nie była dla niego zaskoczeniem.
-Słucham? Przesłyszałam się prawda?!
-Niestety nie. Wiem, że zawiodłem.
-Jesteś śmieszny. Powiedz ile Ty masz lat do cholery?! No ile?!-doskonale wiedział, że to jest pytanie retoryczne, więc się nie odezwał. Resztę nocy przemilczeli. Oboje zasnęli bardzo szybko. Około dziesiątej rano w szpitalu pojawiła się Sealy razem z Chrisem. Rozmawiałam wtedy z Darcym co działo się u mnie i co u niego przez czas kiedy ze sobą nie rozmawialiśmy. Strasznie mi brakowało rozmów z nim.
-Cześć niezdaro.-tak powitała Darcyego Sealy podchodząc i całując młodszego kangura w policzek.-Witaj młoda.-szybko dodała i przywitała się ze swoim gościem.
-Raczej pechowcu.-odpowiedział Darcy.
-Albo może bez mózgu?-dodał Chris.
-Przestańcie już. -powiedziała młoda mama.
-Trzeba pomyśleć co teraz zrobimy z meczem, co powiemy dziennikarzom i jak wytłumaczysz się kibicom.-dodałam.
-Przecież mam od tego Alexandrę.
-Masz, ale jak widzisz jej tutaj nie ma, więc to my musimy Ci pomóc. Zresztą to Ty musisz zadzwonić do nich a nie Twój menager. To nie Alexa nawaliła tylko Ty.
-Chwileczkę, ja zostałem pobity, sam sobie tego nie zrobiłem.
-Ale to wszystko jest przez Twoją bezmyślność.-zaczęli się kłocić. Sealy wiedziała, że dopiero co się pogodzili, więc nie mogła pozwolić by dalej ich kłótnia się ciągnęła.
-Darcy wiesz, że Rita ma rację i nie wywiniesz się od dzwonienia do wszystkich.
-Możemy zostawić to na później?
-Później? A masz na to czas?-zapytała młoda dziewczyna.
-Tak mam.-odpowiedział stanowczo.
-Życzę Ci powodzenia.
-No dosyć, możecie do cholery przestać?! Dopiero co weszliśmy a wy już się kłócicie. Nie tylko Darcy musi tam zadzwonić, ale ja też. Przecież Indywiduualny Mistrz Świata to świadek całego zdarzenia. Byłem przy wszystkim więc i mnie powinni oczerniać w gazetach a nie Darcyego.
-Dobra, zostawmy to.-uległa.
-Jak się czujesz?-zapytała Sealy.
-Nawet, boli mnie głowa, ciągle mi w niej szumi i na dodatek boli mnie wątroba.
-Przywieźliśmy wam śniadanie i deser.
-Dziękuje Ci bardzo.-Powiedział z uśmiechem Darcy. Rozmowa trwała jeszcze z pół godziny, ale Sealy zabrała Rite do domu by mogła się przygotować na zaplanowane wyjście. Chris został jeszcze chwile u Darcyego. Musieli pogadać, więc kobiety zdecydowały, że pojadą do domu.
-Pozwolisz, że pójdę pod prysznic.
-Jasne leć a ja pójdę po Maxa do sąsiadów.-każda poszła w swoją stronę. Po szybkim prysznicu Rita udała się do sypialni. Ubrała się i zeszła na dół.
-Kochana, delikatne zmiany planów. Koniecznie muszę jechać do miasta załatwić sprawy w urzędzie. Pójdziemy na spacer jak wrócimy, resztę planów też!
-Spokojnie, to Ty sobie jedź a  ja z Maxem zostanę w domu.
-Nie chcecie jechać ze mną?
-Jedź sobie na spokojnie sama, my sobie pooglądamy bajki i się pobawimy.
-Dziękuje Ci bardzo, postaram się być jak najszybciej.
-Spokojnie, bez pośpiechu!-Przez pół godziny Rita z Maxem urzędowali sami w domu, po dwóch kwadransach pojawił się młody tata.
-A wy w domu?
-Sealy pojechała do urzędu załatwić kilka spraw, zaraz powinna być.
-No chyba, że tak. To co robimy?
-No my właśnie planowaliśmy zrobić sobie seans bajkowy.
-To świetnie, zjemy coś?
-A co proponujesz?
-Jedyne co umiem zrobić to kanapki, ale za to mistrzowskie, więc wy wybierzcie z Maxem jakąś bajke a ja zrobię kanapki.-strasznie się zdziwiłam, że Holder nie wymuszał na mnie zrobienia kanapek. Uwielbiał moje kanapki, ale teraz chyba wolał się popisać robiąc samemu.
Jak to zawsze bywa, no nie obeszło się bez wygłupów. Kanapki wylądowały na bluzce Rity a picie na spodniach Chrisa.
-Idę się przebrać wredoto.
-Chwileczke! Nie powiem kto zaczął.-oberwał jeszcze z sałaty w twarz.
-Przegięłaś! Uwierz, że przegięłaś, ale policzymy się później.
-Jak idziesz na górę to  wyciągnij z mojej walizki jakąś bluzkę, proszę.
-Pomyślę.
-Uwierz, że nie pomyślisz tylko to zrobisz.-Całe szczęście Holder tego nie słyszał, więc posłusznie zniósł mi koszulkę.-Co tak długo?-zaśmiałam się.
-A nie mogłem znaleźć swoich ulubionych spodenek.-widziałam jak Holder jest nieco posmutniały.
-Ale chyba szukanie tych spodenek nie popsuło Ci humoru?-głośno się zaśmiałam, Holder tylko delikatnie rozszerzył usta.
-Wróciłam.-usłyszeliśmy głos Sealy.
-Witaj kochanie.-Holder podszedł i pocałował swoją narzeczoną.
-Jak zachowywał się Max?
-Max? Jak zwykle grzeczny jak aniołeczek, ale wiadomo już po kim to odziedziczył.
-Po tatusiu.-szybko dodał Holder. Razem z Sealy wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-To co idziemy na spacer a później jakiś obiad na mieście?-zaproponowała Sealy.
-Ja jestem jak najbardziej za! Po obiedzie pojedziemy do Darcyego?
-Jasne. To ja pójdę sie tylko przebrać i jestem gotowa do wyjścia.-Holder powędrował razem z Sealy a ja w tym czasie ubrałam małego do wyjścia.
-Halo, długo mamy z Maxem na was czekać?-zjawili się za pięć minut. Ruszyliśmy pospacerować po mieście i poszliśmy na plażę. Nie było gorąco, wiadomo. W końcu była to końcówka października... Po spacerze poszliśmy na obiad a później na lody. Wymyśliliśmy, że wieczorem pojedziemy na kręgle a na jutro miał wymyślić coś Chris. Po zjedzeniu obiadu i pysznych słodyczy pojechałam z Chrisem do szpitala. Był strasznie dziwny, ale nie wnikałam w to. Posiedział z nami pół godziny i pojechał do domu.
-Coś dzisiaj nie tak z Chrisem, zauważyłaś?
-Niestety tak, jak wrócę to z nim porozmawiam.
-Ja też spróbuję coś zdziałać.-zaczęliśmy bardzo długo rozmawiać i żartować, do tego oczywiście obżerać się słodyczami. Darcy czuł się już lepiej, ale wciąż bolała go głowa. Zresztą na prawdę mocno oberwał, ważne, że się trzyma. Posiedziałam u niego do dziewiątej wieczorem, zasnął przy mnie, więc stwierdziłam, że przyjdę do niego wieczorem. Do domu moich przyjaciół wróciłam na pieszo, spacerując i przemyślając sobie kilka spraw.
-Wróciłam.-powiedziałam nie za głośno. Myślałam, że mały już śpi.
-Dobrze, że już jesteś.-powiedział poważnie Chris.