poniedziałek, 31 grudnia 2012

Separation seven

Kochani! W tym całym zamieszaniu sylwestrowym znalazłam chwilke i dodaje specjalnie rozdział :) poraz kolejny życzę wam dzisiejszej nocy w świetnej zabawie. Wejdźcie w ten nowy rok w wspaniałych nastrojach ii żeby ten nowy rok przyniósł wam wiele sukcesów !

______________________________________________________________________________
-To co chłopcy, Moskwa rozumiem?-powiedziałam z wielkim uśmiechem i jednocześnie troszkę złośliwie pod względem obecnego Warda.
-Wooha! Moskwa!-Odpowiedział Chris.
-Jesteś pewna, że chcesz iść na tą impreze?-zapytał Paweł.
-Dlaczego ona ma nie chcieć iść? Widać, że taka dziewczyna jak Rita świetnie się bawi na imprezach.-odpowiedział Darcy. Paweł to zignorował, nie miałam za złe, że Ward tak powiedział. Przecież nic nie wiedział o śmierci Davida o tym, że to moja pierwsza impreza od śmierci Davida.
-Tak, jestem pewna. Daje sobie już całkiem radę, przecież to wszystko da się zauważyć.-powiedziałam z uśmiechem na twarzy, wstałam od stołu i ruszyłam w stronę wyjścia. Chłopacy ruszyli zapłacić za kolację a ja postanowiłam, że poczekam na nich przed clubem. Odpaliłam papierosa i zaczekałam za nimi.
-Rzuć to natychmiast.-nakrzyczał na mnie HolderRacing.
-Hej! Co Ty wyprawiasz?!-zapytałam zdenerwowana.
-Nie będziesz paliła tego świństwa, psujesz sobie zdrowie! Nie pal przynajmniej w moim towrzystwie, nie znoszę tego!-odpowiedział z bardzo poważną miną.
-Dobra, już dosyć scen. Chodźmy do tej Moskwy bo napiłbym się czegoś!-rzucił nagle Ward. Paweł razem z Darcym szli na przodzie ja za to z Holderem z tyłu. Między mną a Holdim była niezręczna cisza, ale on jako gentelman postanowił ją przerwać.
-Przepraszam, że tak zareagowałem, ale jesteś bardzo młodą i piękną dziewczyna, przepraszam. Kobietą. Nie chce żebyś psuła sobie zdrowie paląc taki shit.
-Jasne, spokojnie! Przede wszystkim to dziękuję Ci, że martwisz się moim zdrowiem! A przy okazji gratuluje Ci poczęcia tak przesłodkiego syna! Boże, ile ja był dała by mieć takiego syna, albo brata!-z szerokim uśmiechem powiedziałam do Chrisa.
-To prawda, Max jest przecudownym dzieckiem. Następnym razem pokażę Ci kilka filmików jak uczy się chodzić i jak je sniadania i obiady! Jest wiele śmiechu!-Nagle staneliśmy przed clubem.
-Panie przodem.-Drzwi otworzył mi Ward, który posłał mi szeroki uśmiech. Dosyć szybko zajęliśmy jakiś stolik, ja z Darcym od razu poszłam do baru po jakieś drinki.
-Cztery razy Miami Bitch, proszę.-Powiedziałam do barmana.
-Miami Bitch?-spojrzał na mnie Darcy, śmiał się ze mnie.
-Zaufaj mi, założe się, że nie piłeś jeszcze tak wyśmienitego drinka.
-Okej, zaraz sprawdzę.-Odeszliśmy od baru i poszliśmy do stolika. Piliśmy drink za drinkiem, atmosfera była na prawdę zabójczo miła. Omijałam rozmowy z Darcym, strasznie złe wrażenie na mnie wywołał nie tylko po meczu, ale także w clubie. Co druga laska kleiła się do niego a on do niej, czekałam tylko aż wyjdą z clubu albo pójdą do łazienki. Widać było, że świetnie się bawi w towarzystwie skąpo ubranych dziewczyn.
-To jak, zatańczysz ze mną?-zaproponował mi Chris.
-Jasne, z chęcią zobacze jak porusza się po parkiecie żużlowiec.
Impreze zaliczyłam do tych na prawdę udanych, z clubu wyszliśmy o trzeciej, więc w domu byłam po czwartej. Chłopcy odprowadzili mnie, ja w szpilkach niekoniecznie miałam ochotę iść, ale założyłam się z Wardem, że dojde do domu w szpilkach, tym razem o śnidanie. Stało się, że wygrałam.
Rano obudził mnie telefon, zobaczyłam, że dzwoni Holder.
-Tak?
-Słyszę, że jeszcze śpisz. Jeżeli pozwolisz będę u Ciebie za trzydzieści minut w domu z dobrą kawą?
-Skąd możesz wiedzieć jaka jest dobra kawa w Toruniu?-powiedziałam to po Polsku, więc australijski żużlowiec nie za dużo zrozumiał.
-W takim razie będę za dwadzieścia minut.-rozłączył się. Wiedziałam, że muszę wstać. Zdążyłam wziąć szybki prysznic i nagle zadzwonił domofon, był to Holder, ale nie sam. Otwierając drzwi zauważyłam TurboTwins.
-Ja z kawą, on ze śniadaniem. Pozwolisz?-z uśmiechem powiedzial Chris.
-Jasne! Zapraszam.
Dwóch autralijskich żużlowców nie delikatnie rozglądali się po mieszkaniu, nie zadawali pytań, do czasu. Na ścianie wisiały dwa moje zdjęcia z Davidem i jedno z Australii.
-Proszę! Nawet tutaj mogę poczuć się jakbym był w domu.-wykrzyczał Ward.
-Faktycznie. Mam w domu dwóch australijczyków.-zaśmiała się dziewczyna.
-Mamy tutaj obraz jak w domu, bracie!-odpowiedział na to Chris.
Ward wyszedł po dziesięciu minutach bo dostał jakiś telefon, przez ktory musiał natychmiast wyjść i zamówić dwa bilety do UK.
-Pewnie się dziwisz, dlaczego siedzę teraz u Ciebie w domu, co?-zapytał Holder.
-Tak, szczerze mówiąc kompletnie tego nie rozumiem.
-Strasznie przypominasz mi moją kuzynkę, która zaginęła w wieku dwunastu lat. To jest właśnie jeden z powodów dlaczego wczoraj tak na Ciebie nakrzyczałem.
-Przepraszam, współczuję.
-Daję rade. Słyszałam, że z Pawłem znasz sie już prawie dwa lata, dlaczego wcześniej Cie nie poznałem?
-Nie utrzymywałam z nim kontaktu przez ostatnie półtora roku.
-Mogę wiedzieć dlaczego?
-Półtora roku temu Paweł zatrudnił mojego chłopaka jako mechanika. David byl wspaniałym mechanikiem i osobą, która robiła mi niesamowite niespodzianki. Właśnie półtora roku temu doszło do tragicznego wypadku samochodowego, w którym zginął David. Od tamtego czasu przestałam rozmawiać z wszystkimi. Jedyne osoby, z którymi utrzymywałam kontakt to moja przyjaciółka Danielle, która wyprowadziła się pół roku temu do Londynu, mama i rodzeństwo.
-Przepraszam, nie powinienem był pytać. Wyrazy współczucia, ja nie wiem co powiedzieć. Przepraszam.
-Nie przepraszaj, miałeś prawo zapytać. Dopiero jakieś dwa tygodnie temu pozbierałam się. Postanowiłam odezwać się do Pawła, ale też nie bez powodu.
-Jak to?-zapytał zdziwiony Holder.
-David zostawił testament, w którym był list i wszystko inne w nim zapisane. Ten list dotyczył Pawła tak jak i zapisany dom poza miastem. O testamencie wiem już od przeszło roku, ale nie mogłam, nie umiałam wcześniej odezwać sie do Pawła. Dopiero teraz jestem w stanie z nim o wszystkim porozmawiać.
-Wiesz, że powinnaś zrobić to czym prędzej? To jest już najwyższy czas.
-Wiem, rozumiem wszystko.
Dziewczyna czuła, że Holder jest dla niej jak przyjaciel. Jakby znali się już bardzo długo. Pierwszy raz opowiedziała tak swobodnie o śmierci Davida, ale jednak pozostał jej ból po tej rozmowie. Chris był też pierwszą osobą, która dowiedziała się o tym, że David zapisał coś Pawłowi w testamencie. Dwudziestopięciolatek był ciekawy co było w tym liście zapisane o Pawle, ale nie chciał o to pytać. Było mu strasznie głupio.
***MIESIĄC PÓŹNIEJ***
Chris telefonował do mnie coraz częściej, z Darcym mijałam się jak tylko mogłam, miałam z nim kilka sprzeczek, które na prawdę nie były delikatne. Z Pawłem też nie miałam okazji porozmawiać na temat testamentu zapisanego przez Davida. Czas pochłaniała mi nauka, którą zajmowałam się coraz częściej. Z mamą też już się bardzo dawno nie wdziałam ani nie rozmawiałam. Moja siostra zaszła w ciąże, ja mieszkam około siedemdziesiąt kilomentrów od domu bo jeszcze oni się wyprowadzili zza Torunia do Gniezna. Nie przeszkadzało mi to za bardzo bo miałam święty spokój, ale bardzo brakowało mi mamy i rozmów z nią. Mama poznała mężczyzne, z którym na prawdę jej sie układało. W końcu przyszedł czas bym porozmawiała z Pawłem o liście i o domie przepisanym dla niego. Co znajdowało się w liście nie miałam pojęcia, od dawna chciałam go otworzyć, ale nie miałam odwagi. Przecież list był skierowany do Pawła nie do mnie. Postanowiłam zadzwonić do niego i porozmawiać z nim.
-Cześć Paweł, masz dziś czas?
-Hej piękna. Zależy o której.
-A jakbyś był u mnie za godzine? To bardzo ważne, musimy porozmawiać.
-Mógłbym być dopiero za półtorej godziny.
-Dozobaczenia!-powiedziała zdecydowanym głosem. Była na te rozmowę przygotowana, musiała być bo wiedziała, że już za dlugo zwleka z tym i sama była ciekawa co skrywa w sobie ten list, co tam takiego jest i, dlaczego on jest do Pawła? Zupełnie tego nie rozumiałam, ale wiedziałam, że jakoś się wszystko rozwiąże. Moje rozmyślenia przerwał telefon -Hej młoda, jak leci?-usłyszałam głos Chrisa.
-Wszystko w porządku, dzieki. Jak u Ciebie Sealy i Maxa?
-Bardzo dobrze, właśnie jesteśmy na spacerze i chciałem Ci coś zaproponować.
-Słucham?
-Daje Ci odpowiednią osobą do telefonu.
-Jak to? Halo, Chris?
-Witaj Rita.-Usłyszałam przemiły głos kobiety.
-Cześć.
-Z tej strony Sealy. Chris dużo mi o Tobie mówił, więc dłużej nie mogę słuchać tylko opowieści! Czas żebym Cie poznała! Co powiesz żebyś w poniedziałek przyleciała razem z Chrisem do UK?-cały czas słyszałam miły głos narzeczonej mojego przyjaciela. Moje marzenia miały się właśnie spełnić a wszystko dzięki jednej rodzinie, jak to możliwe?! Do oczy natychmiast napłynęły mi łzy. Jednak wszystko nie szło zgodnie z planem. We wtorek miałam mieć egzamin, dzięki któremu miałam ukończyć szkołę.
-Wszystko brzmi świetnie, ale niestety muszę odmówić.
-Jak to? Rita, nie rób nam tego!-powiedziała dziewczyna z zdecydowanie posmutniałym głosem.
-Niestety, ale we wtorek mam egzamin, który zadecyduje czy ukończyłam szkołę.
-Nie da rady nic zrobić?
-Zaraz! Ja mam pomysł! Może to wy przylecicie do mnie we trójkę?
-Nie wiem czy to dobry pomysł, Max jest taki mały.
-Wiem, że jest malutki, ale przecież macie lecieć samolotem niedługo gdzieś na Grand Prix i niedługo czeka was kilkunastogodzinny lot do Australii a to byłby najlepszy pomysł na sprawdzenie tego jak Max reaguje na lot! Proszę, zgódź się.
-Faktycznie. Zróbmy tak, że porozmawiam z Chrisem o tym pomyślę i odezwe się do Ciebie wieczorem, coś koło siódmej naszego czasu?
-Brzmi świetnie, liczę na pozytywną odpowiedź!
-Trzymaj się, do usłyszenia.
-Wzajemnie.-Byłam zaskoczona tak miłą rozmową z narzeczoną Chrisa. Znaliśmy się dopiero półtora miesiąca a on już nagadał coś o mnie Sealy. Cieszyłam się, że poznam jego kobietę życia, o której nie przestaje mówić i w sumie nic dziwnego. Rozmawiałam z nią zaledwie pięć minut a już wydała mi się wspaniałą osobą.

sobota, 29 grudnia 2012

Separation six

 W końcu mamy TurboTwinsów! Będą się pojawiać coraz częściej :) Jak na razie was żegnam. Może przybędzie was trochę. Myślę, że kolejny rozdział będzie po nowym roku ;) W takim razie, życzę wam kochani udanej zabawy sylwestrowej, spędźcie ten czas z przyjaciółmi bądź rodziną. Wejdźcie w ten Nowy Rok z dużym uśmiechem na twarzy, niech przyniesie wam samych sukcesów i samych dobrych rzeczy :) Życzy "Kaja"


Szłam spokojnie przez park maszyn, gdy nagle jakiś rudowłosy chłopak w czapce monstera nie zaczął biegać z kubkiem coli wykrzykując głośno po angielsku -Widział ktoś Holdera, widział ktoś Holdera?-pech chciał, że właśnie go zobaczył i zaczął biec, wywnioskowałam z tego co się stało, że rudowłosy chłopak chciał oblać przyjaciela, jednak kubek z colą trafił na moją bluzkę. Zamarła cisza a ja ze wściekłości zrobiłam się delikatnie czerwona.
-Coś Ty narobił naszej pięknej Ricie?!-zapytał Holder Warda.
-Idealne pytanie panie Holder! Mogę wiedzieć co to miało znaczyć?! Nie umiesz biegać, więc nie biegaj, okej?!-z natury byłam bardzo złośliwą dziewczyną, więc na tym chłopaku swobodnie mogłam się wykrzyczeć i nadenerwować.
-Ja strasznie przepraszam, ja na prawdę nie chciałem!-zakłopotany Darcy Ward. Takiego zjawiska nie wiele jego fanek mogło oglądać.
-Wiem, że nie chciałeś tego zrobić na mnie tylko na Holderze, więc proszę bardzo.-Jakiś mężczyzna szedł nagle z zimnym piwem, więc wyrwałam mu i wylałam całe piwo na głowę jednego z TurboTwins.
-Myślę, że jesteśmy kwita.-Uśmiechnęłam się i obróciłam na pięcie. Nagle poczułam jak mężczyzna łapie mnie za rękę mówiąc -Za to jestem Ci winny kawę a najlepiej kolację.
-Myślę, że będą to dwie kawy i dwie kolacje.-powiedziałam szyderczo.
-Darcy Ward, łamaga nad łamagami, witam serdecznie?
-Rita, Rita Wester.-powiedziałam. Nagle ujrzałam Pawła.
-Czemu jesteś mokra?-nagle wybuchną głośno śmiechem.
-Twój kolega wylał na mnie colę.
-Ale czemu tutaj śmierdzi piwem?
-Twoja koleżanka oblała mnie zimnym piwem, dotknij moich włosów.-Odpowiedział Ward.
-Haha, kochane dzieci!
-Twój kolega z drużyny jest mi winien dwie kawy i dwie kolacje, więc myślę, że spotkamy się wszyscy o siódmej w mieście?-powiedziała głośno dziewczyna.
-Jasne, ale nie ma mowy, że później odmówisz mi imprezy.-powiedział głośno chłopak.
-Jasne, że nie.
-Ty za to siedzisz mi to wylane na mnie  piwo.-Powiedział szyderczo Ward.
-Siódma pod Kopernikiem.-powiedziałam złowrogo do Warda jakby to było jakieś wyzwanie.
-Siódma, Kopernik.-Dziewczyna odwróciła się na pięcie ciągnąc za sobą Pawła.
Młody żużlowiec odwiózł dziewczynę pod dom, umawiając się z nią jednocześnie, że będzie o szóstej trzydzieści pod jej domem. Sam zauważył, że już nie mieszka z rodziną, ale nie chciał się teraz o to wypytywać. Dziewczyna mieszkała w pięknym bloku, jej balkon był szklany. Nie był w środku, ale przypuszczał, że mieszkanie musi mieć piękne.
Rita gdy weszła do domu od razu ruszyła w stronę łazienki, wzięła długą kąpiel po czym szybko zaczęła się szykować i jednocześnie dopijać kawę. Niestety dziewczyna nie zdążyła się wyszykować na osiemnastą trzydzieści, wtem zaprosiła młodzieżowego żużlowca do siebie do mieszkania.
-Daj mi jeszcze dziesięć minut.-powiedziała z uśmiechem na twarzy.
-Jasne.-odparł.
-Pewnie dziwi Cię, że tutaj mieszkam. Miesiąc po pogrzebie odezwał się do mnie jakiś urzędas  i powiedział, że David ma spisany testament. W testamencie dostałam to mieszkanie, samochód, którym się rozbił i dom, w którym mieszkał z Martinem, ale przepisałam dom Martinowi.-odpowiedziała swobodnie. Teraz, półtora roku po śmierci Davida mogła mówić już swobodnie o jego śmierci, wypadku, co się z nią działo przez tyle czasu. Nie miała najmniejszej ochoty patrzeć jak ludzie się nad nią litują.
-Widzę, że przystąpiłaś do ukończenia ostatniego roku w szkole.-Powiedział do niej chłopak widząc porozrzucane wszędzie kartki zapisane zagadnieniami, streszczeniami i notatkami.
-Jestem już gotowa, możemy iść.-dziewczyna wyglądała przepięknie, miała długie ciemne włosy, ubrała przepiękną sukienkę przed kolana a do tego dwunastocentymetrowe piękne szpilki.
-Wyglądasz przepięknie.
-Nie mów tak bo się jeszcze zakochasz, haha. Poza tym musimy porozmawiać, ale o tym już w samochodzie.
Zeszli do samochodu, całą drogę jechali śmiejąc sie i wspominając, Rita opowiadała chłopakowi o różnych sytuacjach związanych z Davidem. Świetnie się czuła w towarzystwie chłopaka. Dotarli na miejsce pięć po siódmej.
-Przepraszamy za spóźnienie, ale kobieta potrzebuję dużo więcej czasu na przygotowanie się.-odparł Paweł po angielsku.
-Miło Cię widzieć Rita.-odparł Darcy.
-Miło Cię widzieć Chris.-powiedziała dziewczyna ignorując Warda. Od razu było widać, że dziewczyna nie przepada za rudowłosym chłopakiem, któremu strasznie podobała się Rita.
-Więc gdzie ruszamy?-zapytał Paweł.
-Najpierw proponuję pierwszą kolację, którą dwukrotny mistrz świata juniorów mi jest winien, myślę, że spoko opcją będzie Manekin!-Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Idąc do restauracji chłopcy rozmawiali o żużlu, dziewczynie w ogóle to nie przeszkadzało, gdyż wiedziała strasznie dużo na temat motorów. W końcu była dziewczyną profesjonalnego mechanika.
Kolacja minęła szybko i w bardzo przyjemnej atmosferze. Pojawiali się ludzie, którzy rozpoznawali chłopaków co oznaczało krótkie rozmowy, zdjęcia i autografy. Czułam się dziwnie, ale musiałam to zrozumieć, w końcu Chris Holder to z pewnością będzie Indywidualny Mistrz Świata, Ward natomiast uwielbiany wśród nastolatek, rozkochuje w sobie miliony dziewczyn. Niestety zauważone było to, że Paweł był mało rozchwytywany, zatem przez ten krótki czas postanowiłam, że będę musiała go jakoś wypromować.

piątek, 28 grudnia 2012

Separation five

Muszę wam powiedzieć, że nie przypuszczałam, że prowadzenie bloga tak mnie wciągnie! Nie wiem czy podoba wam się to co pisze, ale po statystykach zagląda was tutaj coraz więcej. Miło jest na to patrzeć, ale jeszcze lepiej jest widzieć co myślicie o danym bohaterze czy też o samym opowiadaniu, dlatego JEŻELI CZYTASZ SKOMENTUJ, dla mnie to bardzo ważne a dla Ciebie chwilka :)
Łapcie już następny bo mam mega duży przypływ chęci i pomysłu w głowie na pisanie !:)
____________________________________________________________________________

Dziewczyna pod dom Davida samochód odstawiła na miejsce dokładnie pięć godzin po załatwieniu wszystkich spraw po czym wróciła do domu. W domu nikogo nie zastała, był całkiem pusty. Nie przeszkadzało jej to bo wiedziała, że właśnie cisza i spokój to teraz jest jej najpotrzebniejsze. Odpaliła swój komputer i wzięła się za przeglądanie zdjęć wspólnie zrobionym z Davidem. Rita Wester była dobrym fotografem posiadająca na prawdę dobry sprzęt. Zawsze gdy gdziekolwiek wychodziła razem z Davidem zabierali ze sobą aparat by uwiecznić każdą chwilę razem. Rita zdała sobie nagle sprawę, że musi przejrzeć komputer Davida i może odda go do Pabianic by dzieci miały z czego korzystać w wolnym czasie. Jednak wiedziała, że nie jest na to gotowa by grzebać w tak prywatnych rzeczach Davida, więc pomysł o przejrzeniu laptopa chłopaka poszła w niepamięć.
Przyszedł dzień pogrzebu Davida. Dziewczyna była strasznie roztargniona i przybita, nie umiała sobie z niczym poradzić, a tym bardziej z rozmowami z wszystkimi ludźmi. Osoby, które przyszły na obiad pożegnalny Davida widzieli, że dziewczyna nie ma siły na rozmowy i siedzenie przy stole a tym bardziej na wspólne wspominanie Davida. Wszyscy szybko zniknęli dziewczynie z oczu. Zostali najbliżsi, dziewczyna zdecydowała, że nie ma co siedzieć w domu z nimi i psuć im jeszcze bardziej humoru. Wyszła z domu i poszła w ich ulubione miejsce.
***Półtora roku później***
Pierwszy rok po stracie Davida dla Rity Wester był bardzo ciężki, nie wyjechała do Wielkiej Brytanii, ale również nie ukończyła szkoły tutaj w Polsce na miejscu. Co niedziele pojawiała się na meczu chłopców z drużyny Unibaxu Toruń, wyprowadziła się z domu, przestała utrzymywać kontakt z wieloma osobami a na meczach najczęściej przesiadywała na strefie zielonej z kibicami z innego miasta trzymając mocno kciuki za swoją drużynę. Pewnie teraz większości nasuwa się pytanie, dlaczego właśnie tam siadała. Odpowiedź jest jedna. Przestała pokazywać się ludziom, przez co nie chciała nikogo spotykać, na stadion przychodziła jako pierwsza i wychodziła jako ostatnia. Nie umiała sobie poradzić ze stratą tak ważnej dla niej osoby, jednak wszystko się zmieniło od czasu gdy postanowiła, że nie może dłużej się tak mazać. Zrozumiała, że David nie chciał ciągle widzieć jej z góry takiej przybitej i smutnej.
Był czerwiec, bardzo gorący i słoneczny. Rita Wester wzięła się już w garść, zaczęła uczęszczać na zajęcia wakacyjne umożliwiające skończyć jej szkołę tutaj w Polsce po czym za pół roku miała już być na lotnisku w Wielkiej Brytanii. Tego dnia Rita postanowiła, że musi skontaktować się z Pawłem w bardzo ważnej sprawie.
-No odbierz, odbierz. Wiem, że nie masz czasu, ale zrób to dla mnie.-mówiła sama do siebie trzymając telefon przy uchu.
-Halo?-zapytał szczęśliwym głosem chłopak.
-Cześć Paweł, z tej strony Rita, Rita..-nie skończyłam dopowiedzieć mojego nazwiska, gdy głos chłopaka nagle wykrzyczał radośnie.
-Rita! Cześć! Przepraszam, ale nie poznałem Ciebie!
-Coś dobrego, może będę bogata. Słuchaj mam do Ciebie sprawę, mógłbyś podejść pod bramę wjazdową? Byłabym tam za pięć minut.
-Jasne, nie ma sprawy!-rozłączyłam się i od razu ruszyłam w stronę bramy. Oczywiście pojawił się problem z ochroną, ale jedyne co mi groziło to kupić na nowo bilet na strefę zieloną. Załatwiłam to szybko, widziałam, że Paweł czeka już przy bramie z ochroną.
-Przepraszam, że zawracam Ci głowę tuż przed meczem.-nagle brame wjazdową otworzył ochroniarz a Paweł przyciągnął mnie do siebie i wprowadził za bramę.
-Hej, co Ty robisz?-zapytała zdziwiona.
-Inaczej nie byłoby szans na rozmowę, zresztą już dawno byłabyś w tym miejscu. Jak to się stało, że jesteś tutaj?-zapytał z lekkim zdziwieniem.
-Jestem na każdym meczu, czasem zdarza mi się jeździć na wyjazdy.
-Dlaczego nie powiedziałaś, nie zadzwoniłaś? Byłem nie raz pod Twoim domem, ale albo pocałowałem klamkę albo Twoja mama powiedziała mi, że Ciebie nie ma. Odpuściłem wtedy i po prostu przestałem Cie nachodzić, a telefonów nie odbierałaś.
-Tak, wiem. Strasznie przepraszam, ale zmieniłam numer. Dopiero półtora miesiąca temu zaczęłam sobie jakoś normalnie radzić, było trudno, ale co zrobić.
-Słuchaj, teraz pójdziemy do mojego boksu, cały mecz tam przesiedzisz, nie ruszasz się z miejsca, rozumiemy się?-zapytał.
-Ale ja tak nie mogę.
-Możesz, możesz, ale jeszcze o tym nie wiesz.-nagle zobaczyłam jak biegnie Chris Holder w kevlarze, krzycząc do Pawła po angielsku.
-Stary! Haha, pół parku za Tobą się zbiegałem! Musisz już przyjść, gdzie Ty latasz.-zapytał z szerokim uśmiechem na twarzy HolderRacing.
-Tak, już idę, idę.
-Przepraszam, ja się nie przedstawiłem.-Dwudziestopięcioleci mężczyzna zdjął czapkę monstera z głowy i ukłonił się delikatnie podając mi ręke i całując moją mówiąc.-Chris Holder, Holder Chris.
-Bardzo mi miło, Rita Wester, Wester Rita.-Powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Sama w to nie wierzyłam, że własnie osobiście poznałam Chrisa Holdera. Paweł pociągnął Rite za rękę mówiąc szybko-Za dziesięć minut zacznie się prezentacja, ja w tym czasie muszę zrobić jeszcze parę rzeczy, ale najpierw przedstawie Ci moich mechaników. Oni będą z Tobą przez cały mecz, jeśli ja nie będę mógł.-Nagle Paweł zaczął przedstawiać mnie z mechanikami i innymi osobami.
Mecz przebiegł po myśli naszej drużyny, wynik calkiem owocny z tego spotkania, ale nawet nie zapamiętałam go bo caly czas przyglądałam się wszystkim mechanikom jak pracują przy maszynach. Żaden z nich nie miał takich ruchów jakie miał David, żaden z nich nie wyglądał tak seksownie i tak idealnie przy motorze jak David. Z tych rozmyśleń szybko wybudził mnie Paweł.
-Daj mi pietnaście minut, muszę iść do kibiców a później się wykąpać i przebrać. Ty w tym czasie możesz pospacerować po parku tylko ostrożnie, żeby żaden Ciebie tutaj nie poderwał.-puszczając oczko odszedł. Za dziesięć minut Paweł był już w pomieszczeniu, gdzie na drzwiach widniał napis "Przedpełscy Racing". Ja zaczęłam kręcić się po parkingu aż nagle rozzłościć mnie rudowłosy mężczyzna.

czwartek, 27 grudnia 2012

Separation four

Może powiecie mi co dziś w toruńskiej Plazie robił Patryk Dudek z Kacprem Gomólskim? :D
Moi drodzy! Żebym dodała następny rozdział muszą pojawić się trzy komentarze bo nie widzę żebyście czytali, nie dajecie mi żadnych znaków :( ______________________________________________________________________________
-Pani Rita Wester?
-Tak, o co chodzi?
-Dzwonię ze Szpitala w Toruniu, Pani chłopak miał wypadek i w portfelu znaleźliśmy karteczke by Panią powiadomić.-serce mi stanęło. Łzy napłynęły mi do oczu a mama nie wiedziała o co chodzi.
-Halo? Jest Pani tam?-zapytała Pani przez telefon.
-Jestem, w jakim dokładnie szpitalu on jest?-pielęgniarka, podejrzewam, że pielęgniarka szybko powiedziała mi w jakim szpitalu i natychmiast chwyciłam za kluczyki. Mama wybiegła za mną. Davida traktowała jak jej własnego syna, przejęła się tym wypadkiem tak samo jak ja. Za piętnaście minut byliśmy już w szpitalu. Pędziłam jak oszalała, mama w samochodzie słowem się do mnie nie odezwała, tylko wycierała mi łzy z policzków słuchając moich szlochów.
-Rita Wester, mojego chłopaka niedawno przywieziono z wypadku. Nazywa się...-nagle pielęgniarka przerwała mi i wypowiedziała jego imię.
-Pan Dvid. Proszę iść prosto i skręcić w trzecie białe drzwi, tam kogoś Pani zastanie, kto powie o stanie Pani nażyczonego.-W gardło mi ścisnęło kiedy wypowiedziała "...nażyczonego" i łzy napłynęły jeszcze bardziej. Zaczęłam biec. Strąciłam po drodze kilka osób, ale to dla mnie nie miało znaczenia. Gdy weszłam lekarz powiedział mi, że musi tam jak najszybciej iść bo jest z nim na  prawdę źle. Z sali operacyjnej pielęgniarki wybiegały i wbiegały a ja nie mogła się powstrzymać od coraz silniejszego płaczu. Po godzinie wyszedł lekarz. Usłyszałam najgorsze słowa w moim życiu.
-Przykro mi Pani Wester, ale Pani nażeczony... Nie dało się go uratować. Przykro mi bardzo.-Zaczęłam krzyczeć, płakać i obwiniać siebie za to wszystko. Mama płakała razem ze mną i dodawala mi otuchy. David nie miał nikogo, jego rodzice zmarli, gdy miał dziesięć lat a jego babcia zmarła dwa lata temu. A teraz on mi zadał taki ból. Jakim cudem?!
Gdy zobaczyłam jego ciało chciałam krzyczeć, chciałam rzucić wszystkim czym się dało, ale nawet nie miałam siły. Siedziałam i patrzyłam na jego ciało pół godziny. Dla wielu może być to obrzydliwe, ale ja za niego bym oddała życie. Nie raz patrzyliśmy razem w przyszłość, mieliśmy wybrane imiona dla naszych dzieci, byliśmy święcie przkonani, że będziemy razem do końca życia.
Kiedy wróciłam do domu od razu pobiegłam na górę. Przepłakałam całą noc a zasnęłam dopiero coś koło piątej rano. Obudziłam się o dziesiątej, jednak cały dzień przeleżałam w łóżku nie mogąc się pozbierać. Mama przychodziła do mnie do pokoju z jedzeniem i piciem, ale ja nic nie tknęłam. Boże! Dlaczego zabrałeś mi jedną z najważniejszych osób w moim życiu?! Dlaczego to właśnie on?! Minęły kolejne dwa dni, trzy dni nic nie ruszyłam, jedyne co to piłam wodę, nie miałam siły wstawać z łóżka. W końcu przyszła pora na zorganizowanie najgorszej rzeczy, pogrzebu. Nie wiem jakim cudem, ale miałam trzydzieści wiadomości i dziesięć nieodebranych połączeń. Z trzydziestu wiadomośći, połowa była z wyrazami współczucia. Skąd do cholery oni wiedzieli, że David nie żyję?!
-Rita, musisz wstać. To już są trzy dni od kiedy nic nie tknęłaś, czwarty od...-wiedziałam, że mama nie może sama przełknąć słowa "...od kiedy David umarł.", "David nie żyję", "Davida już nie ma". Zobaczyłam jak mamie po policzkach spływają łzy, kolejne i kolejne. Od razu zaczęłyśmy we dwie płakać, ale mamy słowa strasznie mnie podbudowały, jednak przez bardzo długo okres nie mogłam sie pozbierać.
-Kochanie, wiem, że jest Ci trudno, rozumiem to, ale David nie chciałby żebyś tyle płakała i się męczyła. Wiem, że to co teraz poiwiem będzie dla Ciebie ciężkie, ale w końcu będziemy musiały zorganizować pogrzeb. Dzwoniłam już do zakładu pogrzebowego i pogrzeb Davida odbędzie się w czwartek, mam nadzieję, że odpowiada Ci ten termin.-powiedziała mama.
-Dziękuje, nie dałabym sobie rady bez Ciebie.-To były jedyne wypowiedziane przeze mnie słowa od trzech dni. O czternastej wstałam z łóżka, poczym poszłam do łazienki wziąć gorący prysznic, który był dla mnie jak narkotyk. Następnie ubrałam się w byle co i zaczęłam dzwonić do ludzi, że pogrzeb odbędzie się w czwartek o godzinie jedenastej a pożegnalny obiad będzie u niego w domu. Wiedziałam, że ten czas będzie musiał nadejść, ale bardzo tego nie chciałam. Nie mogłam słuchać jak ludzie płaczą mi do słuchawek bo ja razem z nimi. Na sam koniec postanowiłam zadzwonić do Pawła.
-Cześć Paweł.
-Hej, piękna! co się dzieje z tym moim znakomitym mechanikiem? w ogóle ode mnie nie odbiera telefonu!
-Najwidoczniej jeszcze nie wiesz, David nie odbiera bo cztery dni temu zginął w wypadku samochodowym. Wiem, że powinnam do Ciebie zadzwonić w pierwszej kolejności, ale nie miałam siły na tak ciężką rozmowę.-w sluchawce była długa cisza, postanowiłam ją przerwać.
-Jeśli chcesz przyjść na pogrzeb to odbędzie się on o jedenastej na cmentarzu przy ul.Ogrodowej a pożegnalny obiad będzie u niego w domu. Martin tak zdecydował bo stwierdził, że to będzie najlepsze pożegnanie.
-Rita, nie wiem co mam powiedzieć. Jak mogę Ci pomóc? Nie mogę w to wszystko uwierzyć, dajesz sobię radę?
-Jedyną pomocą dla mnie będzie to jeżeli przyjdziesz na pogrzeb.
-Jasne, że będę. Mogę coś jeszcze dla Ciebie zrobić?
-W sumie to tak. Od ostatniego czasu byłeś osobą, która najwięcej spędzała z nim czas, więc może chciałbyś pomóc mi zrobić coś z jego rzeczami?-łzy napłynęły mi do oczu.
-Dziś? Byłbym za godzinę po Ciebie.
-Idealnie.
Zastanawiało mnie to skąd Paweł wie gdzie ja mieszkam, ale to nie był teraz odpowiedni moment na takie rozmyślanie. Zeszłam na dół i powiedziałam o wszystki mamie. Mama była ze mnie zadowolona, że od razu wzięłam się za jego rzeczy. Pogrzeb miał się odbyć za trzy dni, więc musiałam pomóc Martinowi w posprzątaniu mieszkania i w ogóle z nim porozmawiać. Dziwiło mnie zachowanie ludzi bo w ogóle nie poruszali przy mnie tematu Davida. Sama nie wiedziałam co mam o tym myśleć, ale mam powiedziała mi, że dla mnie wyjdzie to na dobre.
Paweł przyjechał po mnie tak jak się umawialiśmy. Pomóg mi wziąć jakieś torby, w które będę mogła spakować jego rzeczy.
-To jedziemy.-nie odpowiedziałam nic na to Pawłowi. Miałam okulary na oczach, więc wydawało mi się, że mogę sobie popłakac przez te dwadzieścia minut drogi.
-Pięknie wyglądasz.-wiedzialam, że Paweł nie chciał bym cały czas o nim myslała, więc próbował w jakikolwiek sposób ze mną porozmawiać.
-Faktycznie, jestem w dresie Davida, moje białe conversy wcale nie są już białe a moja koszulka wyjęta z szafy ma dziesięć lat! Oczy masz do wymiany.
-Radzisz sobie, ale zdjemij te okulary z oczy, nie kryj się za nimi. jesteś tutaj tylko ze mną.-Zaczęłam coraz bardziej płakać. Paweł zjechał na pobocze, szybko wysiadł z auta i przytulił mnie. Wtuliłam się w jego ramiona podobnie jak zawsze wtulałam się w Davida. Po trzydziestu minutach byliśmy już pod domem Davida.
-Mi też jest ciężko, ale czym prędzej tym lepiej, chodźmy.-złapał mnie za rękę Paweł i weszliśmy do domu Martina.
Pierwsze gdy weszłam do domu, przed oczami miałam wszystkie wspomnienia wiążące się z Davidem. Każdą kłótnie potrafiłam wygrzebać z pamięci, każde miłe wspomnienie, każdą przypaloną przez niego kolację.
-Nie wiem co mam powiedzieć, sam jestem strasznie tym wszystkim wstrząśnięty. To był mój najlepszy kumpel.-powiedział z zaszkolymi oczami Martin.
-Przepraszam, że to ja nie zadzwoniłam do Ciebie żeby Cie poinformować o wypadku, ale nie byłam w stanie.-Gdy mówiłam słowo wypadek czy śmierć, czułam jakby serce przestawało mi bić, czułam się okropnie.
-To jest Paweł.-wskazałam na chłopaka.
-My się znamy. Przepraszam was, ale muszę jechać do pracy. Klucze zostawiam zapasowe Davida. Jeżeli będziesz potrzebowała jakiejkolwiek pomocy to pamiętaj, że zawsze możesz do mnie zadzwonić, o każdej porze dnia i nocy.
-Dziękuje Ci bardzo, Martin.-przytuliłam się mocno do przyjaciela mojego chłopaka i łzy same spłynęły po policzku.
-To Ty może idź już na górę a ja zrobię coś do picia?-Zaproponował mi Paweł.
-Jasne, jak byś mógł to prosiłabym o zimny sok pomarańczowy.-taki sok zawsze piliśmy z Davidem na złe albo strasznie gorące dni. To było nasze wspólne lekarstwo.
Powolnym krokiem udałam się do sypialni Davida, po drodze gdy szłam, wspominałam chwile, które spędzaliśmy razem. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że Davida nie ma i nie będzie już przy mnie. Nie rozumiałam losu, dlaczego to właśnie mnie spotkało. Dziewietnastoletnią dziewczynę, długowłosą brunetkę i zielono-brązowych oczach, sto siedemdziesiąt jeden centymetrów wzrostu, nieza długich nogach i niekoniecznie idealnej figurze. Od Davida byłam niższa szesnaście centymetrów niższa co pozwalało nosić mi wysokie szpilki, które kochałam jednak nie lubiłam często ich nosić.
Kiedy weszłam do pokoju od razu skierowałam się w stronę łóżka, usiadłam i rozmarzyłam się a po policzku spływały mi łzy które napływały z sekundy na sekundę. Wiedziałam, że muszę się wybudzić z tych marzeń, więc szybko wstałam z łóżka i ruszyłam w stronę małej męskiej garderoby. Uklękłam i zaczęłam wyciągać jego wszystkie rzeczy, które lubił nosić najbardziej, a los trafił, że te rzeczy były najczęściej tymi, które ja sama mu wybierałam.
-David mi wspominał, że lubisz sok pomarańczowy wyciśnięty z soczystych i świeżych pomarańczy, los chciał tak, że pomarańcze takie znalazłem w lodówce.-z delikatnym uśmiechem na twarzy chłopak powiedział do klęczącej przed garderobą dziewczyny.
-Jakie to dziwne, jednego dnia jesteśmy szczęśliwi, drugiego dnia się kłócimy a następnego umieramy i zadajemy ból wszystkim dookoła.-wydusiła z siebie dziewczyna, płacząca coraz bardziej i bardziej. Chłopak był w bardzo trudnej sytuacji, nigdy nie umiał odpowiednio pocieszać i w tej sytuacji bardzo się z tym źle czuł.
Minęło około dwóch godzin, rzeczy układali w ciszy, dziewczyna powiedziała, że rzeczy muszą być posegregowane na grupki o chodzące o tej samej nazwie.
-Paweł, skąd znasz się z Martinem? Przecież nie miałeś okazji poznać go przed śmiercią Davida bo on był wtedy daleko poza miastem.-nagle chłopakowi zrobiło się zimno, to pytanie przyprawiło go o dreszcze.
-Wydaje mi się, że musieliśmy kiedyś poznać się na żużlu, pewnie jakiś mecz.-powiedział z zakłopotaniem.
-Martin nie jest zwolennikiem żużla i zauważyłam, że Ciebie też nie daży dużą sympatią.
-A ta bluzka to zielonego worka? W ogóle co zamierzasz zrobić z tymi rzeczami?-szybko zmieniając temat chłopak zapytał z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Tak, planuję je wywieźć po pogrzebie Davida do Domu Dziecka w Pabianicach, są tam dzieci, które potrzebują wszystkiego, David ma same markowe ciuchy, więc chłopcy się ucieszą. Zresztą stamtąd pochodzi David, nie z samego Domu Dziecka tylko było to jakoś poplątane i nigdy nie dowiedziałam się jak było na prawdę. Poza tym mojego przyjaciela babcia była współzalożycielką tego domu, więc często tam bywałam z tymi dzieciakami, pomagałam im przy czym świetnie się bawiłam i wielu nauczyłam.
-Chcesz żebym pojechał tam razem z Tobą?
-Paweł, nie odwracaj kota ogonem! Odpowiedz mi na pytanie o Martinie, zresztą skąd wiesz gdzie mieszkam?! David nigdy nikomu dopiero poznanemu co szefowi nie mówił gdzie mieszka jego dziewczyna.
-Rita, to jest zbyt trudne żebym teraz o tym z Tobą rozmawiał.
-Ale to może właśnie pomoże mi jakoś? Może lepiej się poczuje a może dowiem się czegoś więcej?
-Nie na ten czas, obiecuję, że opowiem Ci wszystko po pogrzebie Davida.
Rita spojrzała na niego dosyć złowrogo, ale sama zrozumiała, że może on też cierpi w jakiś sposób?! Tylko dlaczego? Przecież to był tylko jego mechanik, żadna aż tak ważna osoba dla niego. Co prawda, David spędzał z Pawłem coraz więcej czasu, ale nie przesadzajmy żeby zaprzyjaźnili się od jednej imprezy i wspólnego grzebania przy motorach.
Po ułożeniu wszystkim rzeczy na te, które wywozimy do Domu Dziecka, a które ja jednak chcę zatrzymać ułożyliśmy, podpisaliśmy. Paweł musiał jechać do domu, miał jakieś ważne sprawy do załatwienia jeszcze w sprawie niedzielnego meczu. Ten niedzielny mecz miał być pierwszym meczem dla Davida w zawodzie mechanika żużlowca. Strasznie się cieszył, ciągle o tym mówił i nie mógł się doczekać kiedy w końcu nadejdzie ten dzień.

środa, 26 grudnia 2012

Separation three

Jak miło, że pokazujecie, że tutaj jesteście! Strasznie mi miło, każdy z waszego bloga odwiedzę i przeczytam! Zapraszam na kolejny rozdział :)
Chce podtrzymać was troszkę w zaciekawieniu, więc dodaje dziś dość krótki i jutro wieczorem dokończę!
_________________________________________________________________________________

************
Leżąc na łóżku usłyszałam jak brzęczy mi telefon, spojrzałam i zobaczyłam, że napisał David.
"Kochanie, przepraszam. Strasznie mnie poniosło, ale obydwoje wiemy, dlaczego nie znoszę  tego Twojego przyjaciela. Mogę wpaść po Ciebie o siódmej? Pojedziemy na jakąś kolacje? Całuję."
Nienawidziłam gdy pisał mi takie esemesy po trzech dniach od kłótni, ale ja po prostu nie umiałam się na niego długo złościć tak jak i on na mnie. Postanowiłam, że mu nie odpisze bo tak czy inaczej wiedziałam, że przyjedzie. Do siódmej były dwie godziny. W tym czasie wykąpałam się, pomalowałam i ubrałam w dres żeby nie wiedział, że się na wszystko zgodzę.
-Co robisz kochanie?-zapytała mama wchodząc do mojego pokoju.
-Leżę i czytam "Mistyfikację".
-Wciąż ten sam autor?
-Wciąż ta sama książka, mamo. Nie miałam za bardzo czasu żeby poczytać, ale dziś to jest odpowiednia chwila!
-I rozumiem, że pomalowałaś się właśnie dla książki?-zaczęłyśmy się obydwie śmiać.
-Przecież zawsze jestem pomalowana, mamo!-zaczęłam ją gilgotać.
-Dobra, poddaje się! Jesteś wstrętną córką!
-Ale wiem, że i tak mnie kochasz całym sercem!
-I z wzajemnością, Rit! To o której będzie David?
-Pisał, że o siódmej.
-I gdzie jedziecie?
-Wspomniał coś o jakiejś kolacji...
-Nie ubierasz się?
-No właśnie, wiesz. Ummm, czekam aż przyjdzie i pomoże mi coś na siebie ubrać.
-Rita, błagam! Znowu to samo! Jesteś okropna. Matko Boska! Wychowałam chodzącego potwora.-złapała się za głowe z uśmiechem na twarzy a ja zaczęłam się głośno śmiać. Rozmowy z mama zawsze dużo mi dawały i nigdy nie pozwalały mi być smutną. Dobiegała godznia dziewiętnasta, ale Davida wciąż nie było. Myślałam, że po prostu tym razem nie przyjedzie, że czeka aż do niego zadzwonię, tak też więc postanowiłam zrobić.
-Cześć.-powiedziałam zimnym głosem.
-Kochanie, za dziesięć minut będę, więc ubierz się proszę.
-Nie powiedziałam, że jadę gdziekolwiek z  Tobą.
-Radek zaraz coś podeśle Ci na maila! Rozmawiałem z nim, myślę że jestem w stanie się z nim za kumplować.
-Dlaczego to robisz?
-Kochanie, będę jednak za dwadzieścia minut bo jakaś wstrętna, ale za to bardzo piękna baba pieprzy mi coś przez telefon.
-Tą babę strasznie też kochasz?
-Jakże mogło być inaczej?!
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
-Davidzie?
-Tak, Rit?
-Strasznie Ciebie kocham i jesteś dla mnie na prawdę ważny i nie chce się już więcej z Tobą kłócić. Przepraszam, ta ostatnia kłótnia to była zdecydowanie moja wina i czas żebym się chociaż raz do tego uczciwie przyznała.
-Będę za piętnaście minut, bądź już gotowa!
Zakończyliśmy rozmowę miłym akcentem. Jako, że byłam już pomalowana, wystarczyło tylko rozpuścić moje długie kręcone włosy i się ubrać. Zajęło mi to dokładnie dwadzieścia minut. Strasznie się dziwiłam bo David był dość punktualny, ale dzisiaj spóźniał się już czterdzieści pięć minut.
-Spokojnie, pewnie ten jego nowy szef do niego zadzwonił i się zagadali. Dzwoniłaś do niego?
-Tak, ale spróbuję jeszcze raz, może to coś pomoże.
-Dzwoń, dzwoń i się nie denerwuj.
-Abonent czasowo niedostępny, blablabla.
-Zadzwoń do tego Pawła, z pewnością przed niedzielnym meczem mają do omówienia pewne rzeczy dotyczące tych wszystkich maszyn.
-Mamo a jeśli coś się stało?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Nawet tak nie mów! Najpierw zadzwoń do Pawła i zobacz czy on też ma zajęte.
Zrobiłam tak jak kazała mi mama. Paweł odebrał bardzo szybko, od razu zapytałam go czy wie co się dzieje z Davidem, ale on odpowiedział, że nie rozmawiał z nim od czternastej i myślał, że jesteśmy na kolacji. Wzięłam samochód mamy i pojechałam do jego domu, niestety pocałowałam klamkę, zatem postanowiłam wrócić do domu.
-I co Rita?-zapytała zdenerwowana mama.
-Nie ma go w domu, nikogo nie ma. Myślałam, że chociaż będzie tam Martin bo miał dzisiaj wrócić z Pragi, ale się pomyliłam.
Po trzydziestu minutach dostałam niepokojący telefon.

Separation two

Kochani dzisiaj dodaje już drugi "rozdział". Kto ma ochotę i mu się spodobało czyta, ale błagam o te komentarze !:c wiem, że nie chce się wam, ale nawet postawcie w komentarzu kropkę, dla mnie to sygnał, że czytacie. Jeżeli macie ochotę możecie nawet oceniać postacie, mówić co byście zmienili i nawet możecie mi podpowiadać co mogę zastosować w moim opowiadaniu! Wszelkie uwagi te miłe i te krytyczne będę brała pod uwagę bo to jest najcenniejsze! Wy, ludzie, dziewczyny a może nawet chłopcy, piszecie i siedzicie w tym dłużej, więc może jednak jakieś uwagi będą dla mnie złotym środkiem!
Miłego czytania! Enjoy
___________________________________________________________________________________
 

Tak na prawdę nie chciałam wyjeżdżać z Polski do UK., ale to były moje największe marzenia, które za wszelką cenę chciałam spełniać.Poza tym moja siostra razem z bratem ze swoimi partnerami czy partnerkami zwalili się do domu, więc przyszła pora, że musiałam po prostu się usamodzielnić i zwolnić im jakąś przestrzeń. Mama cieszyła się, że mam takie wielkie plany co do swojej przyszłości, jednak nie cieszyło jej to, że chce się wyprowadzić. Plany co do mojej przyszłości były jasne i wiadome. Do UK chciałam wyjechać by zrobić studia dziennikarskie. Zawsze chciałam pracować w redakcji, rubryka sportowa, a już najlepiej w żużlu bo przecież to żużel kochałam najbardziej. Gdy podejmowałam decyzję póltoraroku temu na temat mojego wyjazdu nie znałam jeszcze Davida. Mojego obecnego chłopaka poznałam rok temu, po miesiącu na prawdę dobrej znajomości uznaliśmy oboje, że warto spróbować bo dogadujemy się jak z nikim innym. Nasz związek trwa do tej pory i mam nadzieję, że będzie to trwać wiecznie.
Na Davida czekałam coś około czterdziestu minut, w tym czasie poznałam Pawła Przedpełskiego i Emila Pulczyńskiego. Pawła miałam od zawsze za spoko gościa, podziwiałam go za to jak radził sobie w polskiej ekstralidze. Jego trzy występy w poprzednim sezonie pokazały, że z tej mąki będzie chleb! Co do Emila nie wypowiadałam się nigdzie bo byłam na jego osobę neutralna.
-Świetna z Ciebie dziewczyna.-powiedział do mnie Paweł.
-Hej! Szefie, nie zapomnij, że to moja dziewczyna!-zaśmiał się David.
-Spokojnie, przecież rączki mam przy sobie!
-Paweł, mogę...-David nie zdążył odpowiedzieć a już usłyszałam głos Pawła.
-Jasne! Sam doskonale wiesz gdzie. Powodzenia Rit!
-Proszę, ledwo się poznaliśmy a już załapałeś skrótowce!
-Hahaha, dobrą mam nauczycielkę?
-Koniec, muszę Cię gdzieś zabrać, kochanie.
-Gdzie Ty chcesz mnie zabrać?
-Spokojnie, to tylko pięć kroków stąd.
Nie pozwolił mi już nic więcej powiedzieć, zasłonił mi oczy i zaprowadził piętnaście kroków dalej.
-Teraz możesz otworzyć oczy.-jednak zanim je otworzyłam powiedziałam
-Miało być pięć kroków, było piętnaście.
-Liczyłaś? haha, kotku!
-Przesta...-nie dokończyłam bo zobaczyłam co stało przede mną.
-Więc wszystkiego najlepszego, mam nadzieję, że będziemy mieli więcej lat razem.-z uśmiechem na twarzy, złapał mnie za ręce i namiętnie pocałował.
-Przepraszam kochanie! Nigdy nie miałam pamięci do dat! Ale powiedz mi... Jak to?!
-Po prostu, od zawsze kochałaś motory i je kochasz, więc postanowiłem sprawić Ci taki oto prezent! Za piętnaście minut możesz wyjechać na tor, oczywiście najpierw mała szkółka u Pawła bo Pan Janek był zajęty...-nie dałam dokończyć i od razu rzuciłam mu się na szyje.
-Davidzie, ja nie mogę tego przyjąć.
-Kevlar masz w szafce i masz tylko siedem minut na przebranie się, więc hurry up!
-Kocham Cię.-On się odwrócił i poszedł do swojego teamu.
Po trzech godzinach bycia na stadionie wróciłam do domu strasznie zmęczona. David zabrał mnie do siebie, więc tylko zadzwoniłam do mamy i powiedziałam jej o wszystkim. Zabawa mogłaby trwać i trwać jednak ja nie miałam już siły. Okazało się, że jak na pierwszy raz poradziłam sobie świetnie a chłopcy mieli niezły ubaw widząc jak się uczę.
Gdy tylko weszłam od razu skierowałam się w kierunku łazienki. Wzięłam długi i gorący prysznic, po trzydziestu pięciu minutach wyszłam z łazienki i poszłam do sypialni Davida.
-Dziękuję Ci, bawiłam się niesamowicie! Od zawsze o tym marzyłam! Spełniasz moje marzenia.-pocałowałam go i położyłam się na jego klatce piersiowej.
-Muszę przyznać, że specjalnie dostałaś ode mnie taki prezent. Ja po prostu za wszelką cenę chcę żebyś tutaj została, za bardzo Cie kocham żebym pozwolił na Twój wyjazd. Nie poradzę sobie bez Ciebie, jesteś dla mnie całym światem i ciut więcej.
-David. Na moją decyzję nic nie będzie miało wpływu i nic mnie od niej nie oderwie. Ty dzisiaj spełniłeś swoje marzenie i moje, sam doskonale wiesz, że mam mnóstwo marzeń, które po prostu chce spełniać i to będę czynić. Wyjazd do UK. jest na dzień dzisiejszy najodpowiednijszym momentem na spełnienie tego o czym od dziecka marzyłam, poza tym muszę pomóc trochę mojemu rodzeństwu. Muszę wyjechać, nie rozumiem, dlaczego Ty tego nie rozumiesz?!
-Ciągle myślisz o nich, szkoda, że nie pomyślisz o mnie. Nie myślisz o tym, że ja zostanę tutaj sam bez Ciebie, sama doskonale wiesz,  że nie mam nikogo.
-Nie przesadzaj, okej?! Masz chłopaków z teamu, właśnie od dziś masz kogoś więcej niż mnie, Martina i Mariny!
-Nie wiem dlaczego jesteś taką egoistką, ciagle mówisz tylko o tych marzeniach, mam tego po dziurki w nosie. A co powiesz o moich marzeniach, planach na przyszłość? Dlaczego swojej przyszłości nie zamierzasz wiązać ze mną?! Dlaczego nie ma tam miejsca dla mnie?
Nagle odkleiłam twarz od jego nagiej klatki piersiowej i wstałam z łóżka
-Nie David! To Ty ciągle mówisz "Ja...", "Co ze mną..." szkoda, że nie pomyślisz o tym co ja czuję. Myślisz, że mi jest łatwo zostawić tutaj wszystko?! Nie, wyobraź sobie, że nie. Nie chcę bo nienawidzę być samotna, ale często potrzebuję samotności! Tak wiem co zaraz powiesz, powiesz, że sama nie wiem czego chcę i nie mam poczucia swojej wartości, ale mylisz się!
-Masz rację, przepraszam.-podszedł i złapał mnie za biodra całując w szyje.
-Zostaw mnie David. Nagle mówisz, że mam rację?!
-Zostawmy ten temat, nie chcę się z Tobą kłócić, nie na ten temat. do Twojego wyjazdu jest jeszcze pół roku. Nacieszmy się sobą przez ten czas, proszę.
-Słucham?! Jeszcze miesiąc temu mówiłeś, że musimy o tym rozmawiać, a gdy mowiłam, że możemy odłożyć naszą rozmowę Ty nadzwyczajnie w świecie mówiłeś, że to nie może czekać, więc powiedz mi dlaczego teraz ma to czekać?-odpowiedziałam cała zdenerwowana. Nagle poczułam jak usta Davida calują moje, nie potrafiłam wyrwać się z jego objęć, czułam się w nich za dobrze by teraz z nich uciec. Nienawidziłam, gdy nasze kłótnie tak się kończyły, ale też nie umiałam z nim sie kłócić. Pomimo tego, że jestem twardą kobietą nie umiałam być na niego obojętna.
Kiedy się obudziłam czułam zapach kawy i jajecznicy. Postanowiłam, że zejdę na dół. Zeszłam w bluzce, za krótkiej bluzce na ramiączkach i króciutkich spodenkach. Przecież o tej godzinie nikt nie przebywał w domu Davida.
-Cześć piękna pani!-ujrzałam Pawła.
-Paweł... co Ty tutaj robisz?-zapytałam zakłopotana.
-Świetnie wyglądasz. David musiał jechać załatwić jakieś sprawy, wyjechał pięć minut temu i poprosił mnie żebym zrobił Ci jajecznicę i kawę, więc proszę bardzo.
-Nic z tego nie rozumiem. Znacie się zaledwie parę dni a on pozwolił Ci przygotować Ci śniadanie dla jego dziewczyny.
-Jakie kilka dni?-zaśmiał się Paweł.
-A może powiesz mi, że sto lat? Przecież Davida odkryłeś w świecie motoryzacji zaledwie cztery dni temu.
-Tak... racja! Przepraszam, ale ja musze już iść. Tutaj masz mój numer telefonu jakby co to dzwoń. David mówił, że będzie za niecałą godzinę.-Wyszedł zakłopotany i zamyślony.
Nasza rozmowa trwała zaledwie pięć minut a on zmył się jakbyśmy rozmawiali trzy godziny i to o jakiś ciężkich sprawach.
David był za dwie godziny, ja w tym czasie zdążyłam posprzątać mu w domu. Był idealnym, jak dla mnie idealnym mężczyzną, ale niestety o prządki to on nie dbał!
-Obejrzymy jakiś film?-zaproponował mi chłopak.
-Błagam! Żaden horror, chce spać spokojnie.
-Przecież będziesz spała w moich objęciach, kochanie!
-Właśnie. Jutro chciałam odwiedzić Dom Dziecka w Pabianicach i mam tam jechać z Radkiem.
Chłopak spojrzał na mnie wzrokiem rozzłoszczonym.
-A co ze mną? Doskonale wiesz, że tego typa nie znoszę!
-jutro pracujesz od szóstej rano do dwudziestej, więc jak chcesz tam ze mną pojechać?!-zapytałam poirytowana.
-Nie możesz tego przełożyć na kiedy indziej?-podniósł ton.
-Nie podnoś na mnie głosu, nie życzę sobie tego! Sam doskonale wiesz, że nie mogę! To jest jedyny termin żebym wyrobiła się spotkać z dzieciakami przed moim wyjazdem a chce zajrzeć tam jeszcze nie raz!
-Nie możesz jechać tam z mamą albo z Katy?
-Jezu nie! To Radek jako pierwszy pokazał mi to miejsce i te dzieci potrzebują mnie i jego jednocześnie! Kiedy Ty w końcu to zrozumiesz?!
-Może Ty w końcu zrozum, że mam dość tego, że ten sukinsyn kręci się wokół Ciebie jak chce i kiedy chce. Nie zapominaj, że jesteśmy razem i, że moje uczucia też tutaj coś znaczą.
-Dość tego! Może najpierw sobie przemyśl kilka spraw a później ze mną rozmawiaj.-Odwróciłam się stanowczo, złapałam za torbę i wybiegłam z domu. Było lato, więc nie było problemu z ubiorem.
Całe trzy dni nie rozmawiałam z Davidem, ani on ani ja nie raczyliśmy się do siebie odezwać. Przez ten czas byłam z Radkiem w Pabianicach w Domu Dziecka, tak jak wcześniej zapowiedziałam o tym Davidowi. Dzień spędzony z dzieciakami i Radkiem był na prawdę przyjemny i bardzo miły. Dzieciaki bawiły się przedobrze przy czym ja z Radkiem tak samo. Radek to mój dobry przyjaciel, kiedyś byliśmy razem na okres próbny, ale on zdecydowanie wolał imprezowanie od związku. Postanowiliśmy się przyjaźnić przez co mieliśmy kilka nieznaczących incydentów wspólnie za plecami. Radek to wspaniały facet, jednak jego największą wadą jest to, że za cholerę nie potrafi utrzymać przy sobie dziewczyny na dłużej niż miesiąc.

COMUNICATION :)

Muszę napisać tego posta bo widziałam, że pare, na prawde pare osób odwiedziło mojego bloga, ale nie wiem w jakim znaczeniu! jeżeli przeczytaliście to pozostawcie po sobie ślad komentarzem! dla mnie to na prawdę bardzo ważne, muszę wiedzieć kiedy mogę dodać kolejny! Wiem, że na razie jest mało akcji o żużlu, ale to przyjdzie z czasem, na prawdę już niedługo pojawią się bohaterowie wzięci czysto z żużla, ale dajcie mi czas! Kochani, pamiętajcie, jakikolwiek znak!

wtorek, 25 grudnia 2012

Separation one!

Kiedy jest sie małym dzieckiem ma się wielkie marzenia dotyczące swojej przyszłości. Dużo dzieci marzy by  zostać prezydentem, bohaterem, tancerzem, sportowcem czy wokalistą. życie jednak plecie nam figle i nie jest tak jak nam się chce. są to nasze znudzone zainteresowania, bądź być może tradycja rodzinna, której kompletnie nie chce się kontynuować, ale nie ma sie innego wyjścia. Takie marzenia miałam i ja, zwykła mała dziewczynka, która mieszkała w dość dużym miasteczku, wychowująca się wśród chłopców, niekoniecznie rodzice byli wyjątkowo bogaci, ale też nie biedni. Żużel! Snowboard! to były moje dwa największe marzenia, oczywiście pomijając taniec, który jest mi niezbędny do życia!
Nigdy nie zapomnę jak ścigaliśmy się na swoich rowerach, udawaliśmy prawdziwych żużlowców. ja jako dziewczyna nie miałam wielkiego poparcia, zawsze byłam twarda i chciałam być traktowana na równi z chłopakami, więc też tak było. Zawsze zacięcie i uparcie dążyłam do tego by na swoim rowerze dać z siebie wszystko i wyprzedzić moich przeciwników. Wiele symulowanych, wymyślonych wypadków. niestety wiele bylo prawdziwych i najczęściej to właśnie ja się przewracałam. Byłam chłopczycą co mamie się nie podobało ze względu na to, że byłam dziewczynką. Do domu wracałam ze zdartymi łokciami i najczęściej zakrwawionymi kolanami. Tak na prawdę dzięki temu nauczyłam się być twarda, największy ból sprawia mi teraz ból kręgosłupa i ciągle powracające migreny. A! Już bym zapomniała... Do tego zaliczają się oczywiście złamane serca!
-Rita, ktoś do Ciebie.-usłyszałam miły głos mojej kochanej mamy.
-Cześć kochanie!-spojrzałam w drzwi i ujrzałam Davida, mojego chłopaka.
-Cześć kotku! Co tutaj robisz?
-Mam dwie godziny wolnego i postanowiłem, że do Ciebie wpadnę tym bardziej, że za tydzień wyjeżdżasz, o czym chciałem też porozmawiać.
-Miło z Twojej strony.-powiedziałam i pocałowałam namiętnie chłopaka w usta.
-Będzie mi tego brakować jak wyjedziesz.-powiedział David z posmutniałą miną na twarzy.
-I jak? Radek dał Ci odpocząć od roboty przy motocyklach?-zmieniając temat natychmiastowo, wymyśliłam jakąś głupotę. Nienawidziłam rozmawiać z Davidem na temat mojego wyjazdu. Za każdym razem niestety kończyło się to kłótnią.
-Kochanie, może jednak się rozmyśliłaś? Przecież szkołę kontynuować możesz tutaj na miejscu w Polsce, może to być nawet w Warszawie czy we Wrocławiu, ale błagam niech to będzie w Polsce.-chłopak szybko złapał mnie za dłonie i i spojrzał głęboko w oczy.
-Porozmawiamy o tym wieczorem, obiecuję.-znowu szybko odpowiedziałam mu na to namiętnym pocałunkiem.
-Ubieraj się, pojedziemy na obiad?-zaproponował chłopak.
-Jasne, daj mi piętnaście minut-pocałowałam go w czoło i uciekłam do łazienki się wyszykować. Wchodząc do pokoju zobaczyłam mojego chłopaka leżącego na łóżku bokiem, czytającego gazetę i pijącego herbatę w różowym kubku.
-Słodko wyglądasz.-położyłam się na łóżku obok chłopaka.
-Musimy wstać, pojedziemy na obiad i muszę wpaść jeszcze na chwilę na stadion, pojedziesz tam ze mną?-zapytał.
-Jasne.
David był odpowiedzialnym, dobrze ubierającym się, inteligentnym facetem. Zawsze czułam sie przy nim bezpiecznie i mogłam mieć do niego pełne zaufanie.
-Nie zapytałam Cie. Na jaki stadion jedziemy? Przecież Damian skończył już trening.
-Jedziemy na MotoArenę.
-Kochanie, przecież to jest godzina drogi stąd.
-To nie problem dla nas.
-Ale przecież o tej porze możesz jedynie kupić bilety czy karnety.
-Nie powiedziałem Ci bo w sumie kompletnie zapomniałem i chciałem zrobić Ci niespodziankę.
-O czym Ty mówisz? David, proszę wyjaśnij mi to.
-Dobrze. Dostałem propozycję pracy.
-Błagam Cię! Powiedz mi jeszcze, że w księgowości, gdzie z zawodu kotku jesteś mechanikiem!-roześmiałam się na co on odpowiedział mocnym uderzeniem w moje gołe udo.
-Nie kochanie, dostałem propozycję pracy jako mechanik Pawła Przedpełskiego.-odpowiedział z wielkim uśmiechem na twarzy.
-Dlaczego od razu mi nie powiedziałeś? Tak strasznie się cieszę! Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo!-przytuliłam go w trakcie jazdy.
-Rit! Prowadzę, też się bardzo cieszę. Chciałem Ci to powiedzieć przy kolacji dziś, ale wiedziałem, że będziesz się dopytywać. Zresztą to nie tylko ta niespodzianka jaką dla Ciebie mam, dlatego też chciałem żebyś jechała ze mną.
-O czym Ty mówisz?! Doskonale wiesz, że nienawidzę niespodzianek...-odpowiedziałam z nutką smutku.
-Dowiesz się za pół godziny. Najpierw poprzedni mechanik Pawła musi zrobić mi jakiś krótki test, w którym zobaczą, że na prawdę się nadaję.
-Nadajesz się i oboje tego wiemy!-powiedziałam z szerokim uśmiechem na twarzy.
Za kilkanaście minut byliśmy już na MotoArenie. Davidowi podobało się to co robi i było to widać. Strasznie seksownie wyglądał przy maszynach, jego ruchy, uśmiechy... Na prawdę go kochałam.

PUBLIC

Witajcie :)
Na wstępnie powiem ogólnie na co poświęce bloga! Od dziecka marzyłam pisać, pisać przeróżne opowiadania i książki tak też na to tego bloga poświęcę! Chciałabym dzielić się z wami moimi "wypocinami", które może będziecie mieli chęć czytać. Opowiadanie poświęcone jest głownie życiu w speedway'u! Oczywiście to opowiadanie to moja czysta wyobraźnia, która współgra z moimi priorytetami! Mam nadzieję, że będziecie mnie tu podtrzymywać na duchu, wspierać, ale także mówić co jest nie tak! Liczę, że przybędzie was z dnia na dzień coraz więcej i więcej. jeżeli macie jakieś uwagi bądź propozycje co do opowiadania bądź czegoś innego to śmiało piszcie w komentarzach, na które będę odpowiadać. Będę odpisywała na każdy komentarz, który tutaj pozostawicie! Trzymajcie za mnie kciuki,  życzcie powodzenia, ale także połamania nóg!