Jak miło, że pokazujecie, że tutaj jesteście! Strasznie mi miło, każdy z waszego bloga odwiedzę i przeczytam! Zapraszam na kolejny rozdział :)
Chce podtrzymać was troszkę w zaciekawieniu, więc dodaje dziś dość krótki i jutro wieczorem dokończę!
_________________________________________________________________________________
************
Leżąc na łóżku usłyszałam jak brzęczy mi telefon, spojrzałam i zobaczyłam, że napisał David.
"Kochanie, przepraszam. Strasznie mnie poniosło, ale obydwoje wiemy, dlaczego nie znoszę tego Twojego przyjaciela. Mogę wpaść po Ciebie o siódmej? Pojedziemy na jakąś kolacje? Całuję."
Nienawidziłam gdy pisał mi takie esemesy po trzech dniach od kłótni, ale ja po prostu nie umiałam się na niego długo złościć tak jak i on na mnie. Postanowiłam, że mu nie odpisze bo tak czy inaczej wiedziałam, że przyjedzie. Do siódmej były dwie godziny. W tym czasie wykąpałam się, pomalowałam i ubrałam w dres żeby nie wiedział, że się na wszystko zgodzę.
-Co robisz kochanie?-zapytała mama wchodząc do mojego pokoju.
-Leżę i czytam "Mistyfikację".
-Wciąż ten sam autor?
-Wciąż ta sama książka, mamo. Nie miałam za bardzo czasu żeby poczytać, ale dziś to jest odpowiednia chwila!
-I rozumiem, że pomalowałaś się właśnie dla książki?-zaczęłyśmy się obydwie śmiać.
-Przecież zawsze jestem pomalowana, mamo!-zaczęłam ją gilgotać.
-Dobra, poddaje się! Jesteś wstrętną córką!
-Ale wiem, że i tak mnie kochasz całym sercem!
-I z wzajemnością, Rit! To o której będzie David?
-Pisał, że o siódmej.
-I gdzie jedziecie?
-Wspomniał coś o jakiejś kolacji...
-Nie ubierasz się?
-No właśnie, wiesz. Ummm, czekam aż przyjdzie i pomoże mi coś na siebie ubrać.
-Rita, błagam! Znowu to samo! Jesteś okropna. Matko Boska! Wychowałam chodzącego potwora.-złapała się za głowe z uśmiechem na twarzy a ja zaczęłam się głośno śmiać. Rozmowy z mama zawsze dużo mi dawały i nigdy nie pozwalały mi być smutną. Dobiegała godznia dziewiętnasta, ale Davida wciąż nie było. Myślałam, że po prostu tym razem nie przyjedzie, że czeka aż do niego zadzwonię, tak też więc postanowiłam zrobić.
-Cześć.-powiedziałam zimnym głosem.
-Kochanie, za dziesięć minut będę, więc ubierz się proszę.
-Nie powiedziałam, że jadę gdziekolwiek z Tobą.
-Radek zaraz coś podeśle Ci na maila! Rozmawiałem z nim, myślę że jestem w stanie się z nim za kumplować.
-Dlaczego to robisz?
-Kochanie, będę jednak za dwadzieścia minut bo jakaś wstrętna, ale za to bardzo piękna baba pieprzy mi coś przez telefon.
-Tą babę strasznie też kochasz?
-Jakże mogło być inaczej?!
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
-Davidzie?
-Tak, Rit?
-Strasznie Ciebie kocham i jesteś dla mnie na prawdę ważny i nie chce się już więcej z Tobą kłócić. Przepraszam, ta ostatnia kłótnia to była zdecydowanie moja wina i czas żebym się chociaż raz do tego uczciwie przyznała.
-Będę za piętnaście minut, bądź już gotowa!
Zakończyliśmy rozmowę miłym akcentem. Jako, że byłam już pomalowana, wystarczyło tylko rozpuścić moje długie kręcone włosy i się ubrać. Zajęło mi to dokładnie dwadzieścia minut. Strasznie się dziwiłam bo David był dość punktualny, ale dzisiaj spóźniał się już czterdzieści pięć minut.
-Spokojnie, pewnie ten jego nowy szef do niego zadzwonił i się zagadali. Dzwoniłaś do niego?
-Tak, ale spróbuję jeszcze raz, może to coś pomoże.
-Dzwoń, dzwoń i się nie denerwuj.
-Abonent czasowo niedostępny, blablabla.
-Zadzwoń do tego Pawła, z pewnością przed niedzielnym meczem mają do omówienia pewne rzeczy dotyczące tych wszystkich maszyn.
-Mamo a jeśli coś się stało?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Nawet tak nie mów! Najpierw zadzwoń do Pawła i zobacz czy on też ma zajęte.
Zrobiłam tak jak kazała mi mama. Paweł odebrał bardzo szybko, od razu zapytałam go czy wie co się dzieje z Davidem, ale on odpowiedział, że nie rozmawiał z nim od czternastej i myślał, że jesteśmy na kolacji. Wzięłam samochód mamy i pojechałam do jego domu, niestety pocałowałam klamkę, zatem postanowiłam wrócić do domu.
-I co Rita?-zapytała zdenerwowana mama.
-Nie ma go w domu, nikogo nie ma. Myślałam, że chociaż będzie tam Martin bo miał dzisiaj wrócić z Pragi, ale się pomyliłam.
Po trzydziestu minutach dostałam niepokojący telefon.
Leżąc na łóżku usłyszałam jak brzęczy mi telefon, spojrzałam i zobaczyłam, że napisał David.
"Kochanie, przepraszam. Strasznie mnie poniosło, ale obydwoje wiemy, dlaczego nie znoszę tego Twojego przyjaciela. Mogę wpaść po Ciebie o siódmej? Pojedziemy na jakąś kolacje? Całuję."
Nienawidziłam gdy pisał mi takie esemesy po trzech dniach od kłótni, ale ja po prostu nie umiałam się na niego długo złościć tak jak i on na mnie. Postanowiłam, że mu nie odpisze bo tak czy inaczej wiedziałam, że przyjedzie. Do siódmej były dwie godziny. W tym czasie wykąpałam się, pomalowałam i ubrałam w dres żeby nie wiedział, że się na wszystko zgodzę.
-Co robisz kochanie?-zapytała mama wchodząc do mojego pokoju.
-Leżę i czytam "Mistyfikację".
-Wciąż ten sam autor?
-Wciąż ta sama książka, mamo. Nie miałam za bardzo czasu żeby poczytać, ale dziś to jest odpowiednia chwila!
-I rozumiem, że pomalowałaś się właśnie dla książki?-zaczęłyśmy się obydwie śmiać.
-Przecież zawsze jestem pomalowana, mamo!-zaczęłam ją gilgotać.
-Dobra, poddaje się! Jesteś wstrętną córką!
-Ale wiem, że i tak mnie kochasz całym sercem!
-I z wzajemnością, Rit! To o której będzie David?
-Pisał, że o siódmej.
-I gdzie jedziecie?
-Wspomniał coś o jakiejś kolacji...
-Nie ubierasz się?
-No właśnie, wiesz. Ummm, czekam aż przyjdzie i pomoże mi coś na siebie ubrać.
-Rita, błagam! Znowu to samo! Jesteś okropna. Matko Boska! Wychowałam chodzącego potwora.-złapała się za głowe z uśmiechem na twarzy a ja zaczęłam się głośno śmiać. Rozmowy z mama zawsze dużo mi dawały i nigdy nie pozwalały mi być smutną. Dobiegała godznia dziewiętnasta, ale Davida wciąż nie było. Myślałam, że po prostu tym razem nie przyjedzie, że czeka aż do niego zadzwonię, tak też więc postanowiłam zrobić.
-Cześć.-powiedziałam zimnym głosem.
-Kochanie, za dziesięć minut będę, więc ubierz się proszę.
-Nie powiedziałam, że jadę gdziekolwiek z Tobą.
-Radek zaraz coś podeśle Ci na maila! Rozmawiałem z nim, myślę że jestem w stanie się z nim za kumplować.
-Dlaczego to robisz?
-Kochanie, będę jednak za dwadzieścia minut bo jakaś wstrętna, ale za to bardzo piękna baba pieprzy mi coś przez telefon.
-Tą babę strasznie też kochasz?
-Jakże mogło być inaczej?!
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
-Davidzie?
-Tak, Rit?
-Strasznie Ciebie kocham i jesteś dla mnie na prawdę ważny i nie chce się już więcej z Tobą kłócić. Przepraszam, ta ostatnia kłótnia to była zdecydowanie moja wina i czas żebym się chociaż raz do tego uczciwie przyznała.
-Będę za piętnaście minut, bądź już gotowa!
Zakończyliśmy rozmowę miłym akcentem. Jako, że byłam już pomalowana, wystarczyło tylko rozpuścić moje długie kręcone włosy i się ubrać. Zajęło mi to dokładnie dwadzieścia minut. Strasznie się dziwiłam bo David był dość punktualny, ale dzisiaj spóźniał się już czterdzieści pięć minut.
-Spokojnie, pewnie ten jego nowy szef do niego zadzwonił i się zagadali. Dzwoniłaś do niego?
-Tak, ale spróbuję jeszcze raz, może to coś pomoże.
-Dzwoń, dzwoń i się nie denerwuj.
-Abonent czasowo niedostępny, blablabla.
-Zadzwoń do tego Pawła, z pewnością przed niedzielnym meczem mają do omówienia pewne rzeczy dotyczące tych wszystkich maszyn.
-Mamo a jeśli coś się stało?-zapytałam ze łzami w oczach.
-Nawet tak nie mów! Najpierw zadzwoń do Pawła i zobacz czy on też ma zajęte.
Zrobiłam tak jak kazała mi mama. Paweł odebrał bardzo szybko, od razu zapytałam go czy wie co się dzieje z Davidem, ale on odpowiedział, że nie rozmawiał z nim od czternastej i myślał, że jesteśmy na kolacji. Wzięłam samochód mamy i pojechałam do jego domu, niestety pocałowałam klamkę, zatem postanowiłam wrócić do domu.
-I co Rita?-zapytała zdenerwowana mama.
-Nie ma go w domu, nikogo nie ma. Myślałam, że chociaż będzie tam Martin bo miał dzisiaj wrócić z Pragi, ale się pomyliłam.
Po trzydziestu minutach dostałam niepokojący telefon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz